Ojcostwo to supersprawa. To odpowiedzialność, ale i wielka radość. To najważniejsze, co ojców spotkało. Tak mówią nam sami ojcowie
Radosław Bełza, przedsiębiorca z Gorzowa, tata jedynych lubuskich czworaczków: - Dzień Ojca rozpoczął się dla mnie 18 grudnia 2006 r. od urodzin syna Nikodema. Później nastąpiły konkretne poprawiny tego święta: 5 października 2012 r., i to z poczwórną siłą za sprawą córek. Następnie to już poleciało, tylko tak jakoś w zwiększonej ilości: chrzciny, komunia (niebawem kolejne), później będą osiemnastki, następnie czekają mnie selekcje kandydatek i kandydatów na żonę i mężów. No i wnuki! Zanosi się całe mnóstwo. Dlatego jestem zdania, że dzień ojca trwa 25 godzin na dobę, 366 dni w roku. Jednak nie skróciłbym go ani o sekundę! Cóż lubię robić z latoroślami? Lubimy długie spacery na łonie natury, podczas których dochodzi do arcyciekawych konwersacji i odpowiadania na pytania, na które teoretycznie nie ma odpowiedzi. Lubię z dziewczynkami wybierać się na miniwyprawy rowerowe, podczas których popisują się jazdą (jeszcze chwilowo na czterech kółkach). Lubię kibicować Nikodemowi podczas zaciętych gier komputerowych, w których jest arcymistrzem.
Szefowi komisji rodziny urodziły się trojaczki
Czym jest dla niego ojcostwo? - To czesanie o 6.30 kitek córkom, studzenie porannych wojenek, która którą sukienkę ubierze - odpowiada tata Mai, Tatianki, Amelki i Antosi. A jako tata Nikodema jednym tchem dodaje: - Ojcostwo to też uczenie syna tak „lubianej” przez niego tabliczki mnożenia. I ważne, aby to powyższe robić zawsze z uśmiechem, bo wiem, że za to jest zawsze nagroda: wieczorne przytulenie i słowa „kocham cię, tato!”.
Robert Górski jest szefem komisji rodziny w zielonogórskiej radzie. I jak na szefa takiej komisji przystało - ojcem trojaczków! Niedawno na świat przyszły Antonina, Adam i Aleksander. Jak przyznaje ich szczęśliwy tato, wraz z ich pojawieniem się życie nabrało zupełnie innych barw. Koledzy z rady żartują, że teraz przewodniczący jest jak najbardziej uprawniony do kierowania komisją.
Z Robertem Górskim, Radosław Bełzą i wieloma innymi ojcami rozmawialiśmy, bo takie było „zamówienie” naszych Czytelników. 88 panów w całym regionie (ich lista na str. 2) zapytaliśmy, co chcieliby przeczytać w „GL” na Dzień Ojca. Stanisław Tatara - hydraulik z Dobie-gniewa, Marek Zwiahel - agent ubezpieczeniowy z Kożuchowa, Marcel Kupiec - ślusarz z Sulęcina i Eugeniusz Bareja - kierowca ciężarówek z Nowej Soli chcieli przeczytać nie tylko o roli ojca i jego relacjach z dziećmi, ale też zobaczyć zadowolonych ojców, bo - jak zauważył jeden z nich - „skostniałych jest mnóstwo”.
Takim zadowolonym ojcem jest Robert Włodek, przedsiębiorca ze Słubic, tata trzyipółletniej Mai i dwuletniej Jagody. - Mój tata jest wesoły i duuży! - mówi Maja. Tata z dziewczynkami uwielbia spędzać czas na powietrzu, najlepiej gdzieś na wsi. Ostatnio pojechali razem do Kłopotu i ganiali bociany. Frajda była niesamowita! - Dziewczyny zmieniły mi perspektywy, priorytety, pokazały, co w życiu jest najważniejsze. Nawet jak mam trudny dzień, wiele problemów, to wiem, że wrócę do domu i te dwa słodkie uśmiechy zmienią wszystko. Maja mówi mi często, że mnie kocha. Ja pytam, co to znaczy. „Miłość do taty i mamy. I do Gusi” - odpowiada. Gusia to Jagoda. - Ma uśmiech mamy i dołeczki, których nie można nie kochać - śmieje się duży tata.
- Ojcostwo to supersprawa. Gdy zostałem ojcem, dostałem zastrzyk pozytywnej energii - mówi nam Maciej Winiarski, prawnik z Witnicy i ojciec dwuletniej Emilki. Przyznaje, że kiedyś, czyli przed tym, gdy został tatą, było łatwiej. Gdy przychodził do głowy jakiś pomysł, od razu go spontanicznie realizował. Od czasu, gdy na świecie jest Emilka, jest trochę inaczej. - I wcale nie powiem, że gorzej. Teraz muszę pomyśleć, jak to wszystko dopasować, by pogodzić potrzeby całej rodziny - mówi. Swoją córkę uwielbia zabierać na wycieczki. - Ostatnio zjeździliśmy okolice Odry, także po stronie niemieckiej. Mam nadzieję, że w przyszłości jakieś przebłyski z tych naszych wycieczek w jej pamięci zostaną - mówi tata Emilki. Krystian Misiak z Zielonej Góry mówi, że ojcostwo to poświęcenie, bo dzieci trzeba kochać, ale zaraz do-daje, że wszystko trzeba robić z uśmiechem. - Jak to jest możliwe, ojciec powinien jak najczęściej przebywać z dziećmi np. wyjeżdżać z nimi na wycieczki czy obozy - klaruje. I zastrzega, że w domu dzieli się obowiązkami z żoną, bo „tak łatwiej wychowuje się dzieci”.
Wszystkie chwile z synem
Pierwsza myśl, kiedy Paweł Grzelak z Nowej Soli dowiedział się, że zostanie ojcem: super! - Ucieszyłem się bardzo - wspomina pan Paweł. Dziś jego Staś ma dwa i pół roku. - Wszystkie chwile spędzone z synem są rewelacyjne. Codziennie rano, zanim pójdę do pracy, do godziny 10 jesteśmy razem. Żona Aleksandra wychodzi do pracy wcześniej, a my z synem robimy „zwykłe czynności”. Wstajemy. Jemy śniadanie. Ubieramy się. Potem synka przejmuje opiekunka, a ja idę do pracy - opowiada pan Paweł. Prowadzi studio tatuażu, z synem lubi rysować i malować. Wychodzą też na spacery z rowerkiem biegowym. - Takie najfajniejsze momenty, to m.in. wtedy kiedy słyszę w nocy: „kocham cię tato”, albo rano: „tatusiu, wstajemy” - mówi ojciec Staszka. Stanisław odziedziczył imię po swoich dwóch dziadkach, czy będzie podobny w charakterze do nich, czy do ojca? - Chyba będzie uparty jak mama. Jest asertywny. Jak czegoś chce, to umie powiedzieć, że ma to być już - przyznaje ojciec Stasia.
Stanisław Czerczak, który pracuje w kancelarii w Gorzowie, mówi: - Bycie ojcem to najwspanialsza rzecz, jaka mogła mi się przytrafić. Z prawie pięcioletnim Jurkiem łączą mnie wspólne zainteresowania, jak choćby słuchanie muzyki czy poznawanie historii Gorzowa. Już teraz śmiało mogę powiedzieć, że jest nie tylko moim synem, ale też najlepszym przyjacielem. Zaś ośmiomiesięczna Hania to osóbka wymagająca skupienia i uwagi, co także sprawia dużo radości. Bycie ojcem to nie tylko przyjemności, ale także ogrom obowiązków. Na szczęście potrafimy z Ewą pogodzić różne płaszczyzny życia tak, aby jak najwięcej uwagi skupić na dzieciach. Bo są tego warte - podkreśla.
Oj, panie kolego!
Bartłomiej Nowosielski, urzędnik z Gorzowa, w rozmowie z reporterem „GL” mocno się zastanawia: - Ojcostwo...? Oj, panie kolego, to aktualnie i pewnie na zawsze najważniejsza rzecz w moim życiu. Staram się wychować Emilkę na dobrego i zaradnego człowieka. I ciekawie spędzać z nią czas. Lubimy jazdę na rowerze. Ostatnio machnęła 5 km, a kolejne wycieczki jeszcze przed nami. Dużo spacerujemy, jeździmy nad jezioro, na łono natury, zaliczamy kolejne place zabaw. Oglądamy razem MTV i śpiewamy wspólnie po angielsku, gramy w planszówki. No i robimy zdjęcia. Emilia ma swój mały aparacik i pstryka.
45-letni Przemek z Gorzowa, tata trzyletniej Martyny na pełny etat, jak się przedstawia: - Ojcostwo jest wypełnieniem we mnie miejsca, o którego istnieniu nie miałem pojęcia. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, że może mi dać ono tyle szczęścia. Bycie kimś ważnym w świecie tak małej istoty, jaką jest mój mały szkrab, często wprowadza mnie zakłopotanie, bo przecież ja dla niej jestem wzorem na całe życie, a to jest ogromna odpowiedzialność, której muszę podołać najlepiej jak tylko potrafię.
Dzień Ojca zaplanowany
Pan Przemek zaplanował już z Martyną cały Dzień Ojca. Mama jest na szkoleniu - mówi - więc dom będzie cały nasz. Plan dnia jest taki:
1. Pobudka o świcie, jak przystało na energiczną trzylatkę
2. Ekstremalne zabawy w domu z torem przeszkód z foteli, krzeseł, koców i poduszek
3. Objazd po najlepszych placach zabaw w Gorzowie, koniecznie takich, które mają ścianki do wspinaczki!
4. Fantastyczny kluskowo-makaronowy obiad
5. A na koniec dnia wspólna wyprawa na dworzec, by odebrać stęsknioną mamę!