Ojciec Wojciech Żmudziński: widzę tu podwójne standardy
Z o. Wojciechem Żmudzińskim, jezuitą, dyrektorem Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe w Gdyni, rozmawia Dariusz Szreter.
Część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, która sprzeciwia się ekshumacjom, zaapelowała do Kościoła katolickiego o zabranie głosu i wsparcie ich sprzeciwu. Czy Kościół jest właściwym adresatem takich apeli?
Kościół na pewno nie przeciwstawia się ekshumacji w sytuacjach prawnie uzasadnionych, takich, gdzie trzeba dociekać kwestii procesowych. Pozostaje natomiast otwarte pytanie, czy w tym przypadku, o który pan pyta, są po temu realne potrzeby procesowe, czy jest to rozgrywka polityczna. Jeśli to drugie, byłaby to rzecz naprawdę naganna. Tym bardziej niepokojące jest dla mnie to, że to środowisko polityczne stosuje podwójne standardy. Lech Kaczyński, kiedy był jeszcze ministrem sprawiedliwości, nie zgodził się przecież na ekshumacje w Jedwabnem, mimo że były tam podstawy do dociekania pewnej prawdy. Uzasadnieniem były wtedy właśnie kwestie religijne. A tutaj kwestie religijne jakoś nie mają wpływu na decyzje osób prowadzących badania.
Rozumiem, że chodzi Ojcu o zignorowanie apelu Cerkwi prawosławnej, która sprzeciwia się ekshumacji abp. Cyryla.
Jak najbardziej. W przypadku Jedwabnego część środowiska żydowskiego, ale - podkreślam - tylko część, zajęła stanowisko, że nie należy ekshumować ciał ofiar. I wówczas odwołano te ekshumacje, powołując się właśnie na względy religijne. A tu względy religijne Kościoła prawosławnego nie są brane pod uwagę. Mamy więc podwójne standardy.
Czy to nie jest trochę tak, że Kościół jest w pewnym sensie „depozytariuszem” zmarłych, których rodziny życzyły sobie katolickiego pochówku? Kiedy wspominamy obrazy pogrzebu pary prezydenckiej na Wawelu, religijny aspekt tej uroczystości całkowicie zdominował elementy świeckie czy państwowe, choć chodziło przecież o głowę państwa. Czy w takim razie episkopat nie powinien jednak zająć jakiegoś stanowiska? Tymczasem od kardynała Nycza słyszymy, że raczej nie powinniśmy się tego spodziewać.
Pewnie takiego stanowiska nie będzie z tego względu, że episkopat nie chce być wciągnięty w rozgrywki polityczne. A wokół tego tematu, niestety, cały czas takie rozgrywki się toczą. Tutaj pojawia się pytanie o moralność wciągania do nich zmarłych, których rodziny nie chcą, żeby w ogóle ich ruszano i niepokojono. To jest kwestia niepewna moralnie. Natomiast trudno jest Kościołowi opowiedzieć się, czy wszystkie zapowiadane obecnie czynności prokuratorskie są rzeczywiście konieczne z punktu widzenia prawa. Jeśli są, to Kościół nie ma podstaw, żeby przeciwstawiać się ekshumacjom. W przeciwnym razie, gdyby decydowały rozgrywki polityczne - powtarzam: z punktu widzenia Kościoła byłaby to rzecz bardzo naganna.
Czy doktryna katolicka mówi coś na temat powtórnych pochówków? Czy nie ma nic niestosownego w tym, by były one równie albo nawet bardziej okazałe od tych pierwotnych?
W historii Kościoła było dużo takich sytuacji, kiedy zwłoki pochowane gdzieś przypadkowo przenoszono do bardziej zacnego miejsca. Była praktyka przenoszenia szczątków świętych do katedr. Wiele było takich sytuacji. Niedawno odbył się uroczysty powtórny pogrzeb żołnierzy wyklętych: „Inki” i „Zagończyka”, którzy wcześniej pochowani byli bez żadnej ceremonii i bez szacunku.
Nie ma więc kościelnych przeciwwskazań, by urządzić drugi, jeszcze bardziej widowiskowy pogrzeb Lecha i Marii Kaczyńskich, który - jak niektórzy przepowiadają - ma „przyćmić” rozmachem pogrzeb marszałka Piłsudskiego w 1935 roku?
Zależy od tego, czym to by było podyktowane. Gdyby okazało się, że tam leżały inne szczątki, nie te osoby...
Mówimy o powtórnym pochówku w tym samym miejscu.
Dlaczego powtórnym? Przecież oni byli już raz pochowani.
Ale będzie ekshumacja.
Ekshumacja nie zmienia faktu, że pogrzeb się już odbył. Żaden ponowny pogrzeb nie jest uzasadniony w sytuacji, gdy tylko odkrywa się grób i prowadzi jakieś badania na ciele zmarłego. To nie miałoby sensu, byłoby wręcz naigrawaniem się z obrzędu.
Słychać też głosy krewnych ofiar, że sprawa ekshumacji nie pozwala im zakończyć żałoby po tragicznie zmarłych bliskich. Jak wygląda ta kwestia z religijnego punktu widzenia? I czy niepewność co do przyczyny śmierci lub nieukaranie ewentualnych sprawców zabójstwa może być powodem do wydłużenia żałoby ponad zwyczajowy rok?
Bólu osób, które straciły kogoś bliskiego, nigdy nie można ignorować. Żałoba jest zwyczajem, którego Kościół katolicki nie reguluje odgórnie, lecz głęboko szanuje, natomiast jednocześnie przypomina, że życie nie kończy się wraz ze śmiercią. Kościół nie nawołuje do szukania winnych, lecz do przebaczenia tym, którzy do tej śmierci mogli się przyczynić. By komuś przebaczyć, nie trzeba go znać z imienia i nazwiska. Konkretnych winnych szuka się zwykle po to, by „wyrównać rachunki”. Dla mnie, chrześcijanina, niewiele ma to wspólnego z ewangeliczną sprawiedliwością.
Jak by Ojciec określił aktualne relacje między obozem władzy a Kościołem katolickim? Niektórzy mówią, że rządzący są pod presją i spłacają dług wobec biskupów za poparcie. Inni, że przeciwnie: PiS wykorzystuje Kościół i religię instrumentalnie do swoich potrzeb.
Zdaję sobie sprawę, że są księża czy proboszczowie, którzy wyrażają sympatię dla obecnego obozu władzy, a może raczej dla pewnych decyzji przezeń podejmowanych. Tego rodzaju sympatie nie mogą być jednak traktowane jako oficjalne stanowisko Kościoła. Kościół chce współpracować z każdym rządem, choćby dlatego by zapewnić swoim wiernym równe traktowanie. Kościołowi zawsze zależało na tych kontaktach, niezależnie od tego, jaka ekipa była aktualnie u władzy. Natomiast kiedy niektórzy politycy powołują się na wiarę czy na Kościół dla uzasadnienia swoich politycznych poglądów, to jest to zdecydowane nadużycie. Ze strony pasterzy Kościoła, biskupów nie słyszałem o szczególnym aliansie ołtarza z tronem. Widać dużą i mądrą ostrożność ze strony biskupów. Nie chcą oni, by utożsamiać Kościół z partią obecnie rządzącą.