Ojciec chrzestny 33 i 1/3, czyli co jest najważniejsze dla naszych donów i dlaczego nie powinno nas to śmieszyć
Nie wiem, czy w ramach prezentacji ofert nie do odrzucenia któryś z prezesów partii władających Polską znalazł w łóżku głowę konia wartego 600 000 dolarów; to mało prawdopodobne, ale nie dlatego, że nasi donowie (zwłaszcza dwaj) nie byliby gotowi użyć argumentu a la Corleone, ale z tej przyczyny, że za sprawą koalicyjnej polityki w stadninach (dziś narodowych, kiedyś międzynarodowych) trudno w Polsce o takiego ogiera; można co najwyżej wysłać opornemu głowę norki.
Mój sąsiad-złomiarz dziwi się, że w czasach, gdy Polki i Polacy boją się, iż skutki jesiennej pandemii mogą być dla nich o wiele dotkliwsze od wiosenych, donowie zajmują się wyłącznie sobą, czyli konstelacją rozległych interesów i haków.
Nota bene sąsiad, zapewne jak dwie trzecie Polek i Polaków, za cholerę nie zdawał sobie dotąd sprawy, że rządzi nim jakaś koalicja; był przekonany, że to „jeden Pi(e)S”. Teraz słyszy, że występują w tym obozie skoncentrowanym (na sobie) fundamentalne różnice - w traktowaniu gejów, norek i przestępnych urzędników. Zgryźliwi twierdzą, że zapewne nie są to różnice nie do przezwyciężenia przy pomocy stanowisk w spółkach skarbu państwa oraz prawa do występów w TVP. Ale chwilowo mogą nie mieć racji, bo gra (wojna?) toczy się najwyraźniej o najwyższą stawkę. Czyli trwały dostęp do stanowisk i występów.
Na pozór Polskę stać na wielotygodniowe obserwowanie (i finansowanie) „negocjacji”, w których rzuca się ludowi przed oczy głowę biednej norki, a tak naprawdę wszystko ma drugie dno, by nie powiedzieć - dona. Chodzi mianowicie o schedę któregoś z donów (M. czy Z.? bo na powtórkę z Jarosława jakoś się nie zanosi) po Wielkim Donie PJK.
Nas, Polki i Polaków, stać na trawienie tego tasiemca (ekstremalnie trafne słowo!), gdyż - jak deformuje TVP - poradziliśmy sobie z pandemią jak nikt na świecie. Owszem, z danych GUS wynika, że bezrobocie przestało rosnąć, zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw jest zaledwie 1,5 proc. niższe niż przed rokiem, średnia pensja wzrosła o ponad 4 proc. – do 5338 zł. Każdy ekonomista wie jednak, że te dane mówią wprawdzie trochę o skuteczności polskich tarcz w przeszłości, natomiast nie odpowiadają na ani jedno pytanie o przyszłość. Krakowscy przedsiębiorcy zwracają uwagę, że uratowali miejsca pracy dzięki zaskórniakom oraz wsparciu tarcz. Wielu z nich wciąż nie uzyskuje jednak nawet połowy zeszłorocznych przychodów. Dojrzewają w nich dramatyczne decyzje o zwolnieniach. Zapadną jesienią? Zimą?
Z piskiem hamuje budownictwo. Zastopowały inwestycje. Podobnie – konsumpcja, ciągnąca nam PKB w ostatnich latach. Eksporterzy towarów i usług – współtwórcy polskiego sukcesu – opowiadają o narastaniu trudności w wymianie międzynarodowej. Raport stowarzyszenia przewoźników lotniczych IATA przewiduje, że powrót do liczby pasażerów z 2019 r. nastąpi w sezonie 2024/25. To kluczowa prognoza dla co trzeciego przedsiębiorcy w Krakowie, ważna dla pozostałych. Więc w firmach narasta niepokój. Niebezpieczny, bo im bardziej będą się bać, tym mniej będą inwestować – a to nakręci spiralę recesji.
Na te niepokoje władza powinna przygotować odpowiedź. Dla naszych donów ważniejsze jest jednak, czyja żona/kochanka dostanie posadę w spółce-łupie i kto wystąpi w programie defamacyjnym TVP. Sąsiad-złomiarz wyznał właśnie, że „cała ta koalicyjna wojna o norki” go śmieszy. – Bo ci nasi „donowie” przypominają Vita Corleone w takim stopniu, jak Frank Drebin – brudnego Harrego – dodał.
Fakt, moglibyśmy się z tego nabijać jak z perypetii bohaterów „Nagiej broni 33 i 1/3”. Ale donowie PiS władają naszym wspólnym państwem w taki sposób, jakby podstawowym jego problemem było rozdzielanie wpływów poszczególnych odłamów mafii. A to wcale nie jest śmieszne.