Robert Wabich, chociaż zagrał w 80 filmach i serialach, zdecydował się na udział w telewizyjnym show „Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami” i wraz z partnerką i trenerką Hanną Żudziewicz zwyciężył, zdobywając Kryształową Kulę oraz 100 tysięcy złotych.
Przed programem „Taniec z gwiazdami” nigdy nie tańczył pan na pakiecie?
Jestem z zawodu aktorem i w teatrze miałem elementy tańca, ponadto w szkole teatralnej były zajęcia z tańca ludowego, ale taniec w takim wymiarze, jak w tym programie, nie był mi praktycznie znany.
Co więc zadecydowało, że podjął pan decyzję udziału w tym programie?
Byłem zaintrygowany, jak to wszystko wygląda od środka. W każdej edycji był ktoś znajomy z kolegów aktorów i coś tam na ten temat opowiadał. Ponadto sam taniec nikomu krzywdy nie robił, ładnie się w nim wygląda na małym ekranie, jest świetnie realizowany, efektownie filmowany, więc korciło mnie, bo było to coś nowego. Do tej pory jako aktor grałem zbójów, kogoś biłem, a tutaj miałem tańczyć i postanowiłem przeżyć chwilową przygodę, bo nie spodziewałem się, że dojdę do finału, a tym bardziej, że zwyciężę cały show. Teraz jestem bardzo zadowolony, że wziąłem w nim udział.
Podobno prognozował pan, że dotrze do drugiego, najwyżej trzeciego odcinka?
Mieliśmy miesiąc przygotowań i po tym czasie czułem się nieprzygotowany do tańca. Mimo że były to bardzo intensywne i forsowne treningi. Nie przypuszczaliśmy, że uda się nam dojść do końca, co było ogromnym sukcesem i niespodzianką. Co tydzień było bardzo trudno, bo tańców i choreografii do nich wciąż przybywało i niełatwo było mi to wszystko opanować.
Jakie znaczenie miały dla pana opinie partnerki i trenerki zarazem, z tytułem mistrzyni świata, Hanny Żudziewicz?
Zdanie Hani miało znaczenie podstawowe, bo to ona wspólnie z choreografami uczyła mnie wszystkiego. To ona włożyła w moje wyszkolenie najwięcej pracy. Gdy zobaczyła, że mogę czasami oderwać się od parkietu, to jeszcze bardziej mnie przyciskała i dzięki temu efekt końcowy jest taki, jaki widzieliście. To zawodowiec najwyższej kategorii. Była szalenie konsekwentna, jak sobie wymyśliła jakąś choreografię, to już nie odpuszczała.
Program się skończył. Będzie pan tańczył dalej?
Na razie odpoczywam, bo dostałem ogromną dawkę tańca, tańczyłem non stop przez trzy miesiące. Ponieważ zawsze lubiłem tańczyć i z przyjemnością patrzyłem na tańczących, gdy odetchnę, będę tańczył na spotkaniach towarzyskich, bo wszyscy będą mnie zaczepiać i prosić o to. Tylko nie wiem, czy bez Hani będę umiał sam tak ładnie zatańczyć.
Teraz będzie pan tańczył z żoną Katarzyną.
Rzeczywiście. Jak pan widzi, nie obraziłem się na taniec, który był dla mnie wspaniałą przygodą.
Żona towarzyszyła panu w Warszawie?
Żona jest aktorką Teatru Polskiego w Szczecinie i wzięła sobie trochę wolnego, aby mi towarzyszyć. Zajęła się moim domem w Warszawie, w którym pomieszkuję. Na co dzień mieszkamy w pięknym, zielonym Szczecinie.
Gdzie postawił pan Kryształową Kulę?
Mam specjalną półkę. Wszyscy znajomi zrobili sobie z nią zdjęcia. Jest ona dowodem na przygodę mojego życia, chociaż mam nadzieję, że jeszcze coś fajnego mnie w spotka.
Na co przeznaczy pan sto tysięcy złotych nagrody?
Jestem skromnym człowiekiem, kiedy nie mam pracy, siedzę sobie w Szczecinie. Nie mam etatu, ale gram w kilku teatrach w Warszawie i jeżdżę ze sztukami po kraju. Raz praca jest, a innym razem jej nie ma. Trzeba będzie wyremontować mieszkanko w Szczecinie, pieniędzy nie zamierzam roztrwonić, bo zbyt często ich nie miałem. Wygrane pieniądze nie zmienią mojego stylu życia, nie zmieniam samochodu, może kupię sobie nową wędkę.
Wystąpił pan prawie we wszystkich polskich serialach, ale nigdy w roli głównej. Może teraz dostanie pan dużą rolę, bo przecież pana popularność bardzo wzrosła?
Byłoby miło. Liczę na propozycje ze strony Telewizji Polsat, ale w zawodzie aktora różnie bywa. Natomiast zainteresowanie moją osobą w mediach bardzo wzrosło.
Już rozpoczął pan pracę w swoim zawodzie aktora?
Gram rolę Mario w farsie „Klub mężusiów”, w Teatrze Capitol w Warszawie. W Teatrze Imka w Warszawie, w spektaklu „Generał”, rolę generała Floriana. Występujemy na miejscu, jeździmy też po Polsce. W serialach ostatnio grałem w „Powiedz tak”, ale bez kontynuacji kolejnych odcinków. Coś tam robiłem w „Ojcu Mateuszu”, incydentalnie pojawiłem się w filmie Wołyń”, wystąpiłem we wszystkich filmach Wojtka Smarzowskiego.
Rozmawiał Bohdan Gadomski