Ogniści bohaterowie z Iłowej
Gdy zawyją syreny w Iłowej, Bogu na chwałę, bliźniemu na pomoc
Mimo, że nie są zawodowymi strażakami, zawsze można ich spotkać na akcji. Mowa o członkach Ochotniczej Straży Pożarnej w Iłowej, która na początku tego roku obchodziła swoje 70-lecie. Jednostka mieści się w starym budynku z 1914 roku. Raz w tygodniu strażacy spotykają się, żeby omówić sprawy bieżące, częściej spotykają się gdy zawyje syrena alarmowa. OSP liczy 33 ochotników, w tym dwie kobiety. Wielu z nich pomaga innym od ponad 30 lat. Jedną z takich osób jest Eugeniusz Tobiasz, działający w straży od 1979 roku.
-Mamy pierwsze miejsce w województwie pod względem wyjazdów. W tym roku dotarliśmy na miejsce zdarzenia już 147 razy - wylicza Eugeniusz Tobiasz, wiceprezes jednostki. W tym roku opuścił tylko 10 wyjazdów, na każdej akcji jest odpowiedzialny za fotografowanie. -Proszę zobaczyć, gdzie jest najbardziej wydeptane. U mnie! Jestem strażakiem od 37 lat, biorę udział niemal w każdej akcji, nie ważne czy to pożar, wypadek albo wejście kota na drzewo - dodaje E. Tobiasz. Prezesem OSP w Iłowie jest Bronisław Szczepiński, strażak-ochotnik z wieloletnim doświadczeniem. Oprócz błahych wezwań, zdarzają się drastyczne wyjazdy. - Nie raz zdarzało się, że jechaliśmy do śmiertelnego wypadku, od tego też jesteśmy. Oprócz tego, że się udzielamy w mieście, w gminie, czasami musimy stawić czoła najgorszemu - mówi B.Szczepiński. Mimo, że są ochotnikami, muszą prowadzić dokumentację z każdego wyjazdu. - Wszystko zapisuję w zeszycie. Godzinę wyjazdu, ilu strażaków brało udział w akcji - mówi Tadeusz Kmiecik.
- Podczas powodzi w 1981 przez tydzień pomagaliśmy w Bytomiu Odrzańskim. Czasem jedziemy na chwilę, a zdarzało się, że na dłużej -mówi pan Marcin. OSP Iłowa ma na swoim koncie wyjazdy na pożar w więzieniu w Krzywańcu, na wojskowe poligony. Lecz najczęściej ochotnicy wyjeżdżają do wypadków, do uli lub niewielkich pożarów . Wielu mieszkańców gminy wspiera swoich. Co roku przeznaczają jeden procent podatku, który później przeznaczony jest na sprzęt dla strażaków. - Żyjemy dobrze z ludźmi, to się nam odwdzięczają. Co roku pomagamy księdzu przy różnych świętach, on później namawia ludzi, aby w miarę potrzeb pomogli nam. Staramy się być pierwsi na miejscu zdarzenia, robimy to dla innych, żeby czuli się bezpiecznej. W końcu jesteśmy tylko ochotnikami i zależy nam na ludziach, ich życiu kończy Bronisław Szczepiński.