Ofiara księdza pedofila skarży dwie diecezje
Prokurator porównał działalność ks. pedofila Pawła Kani do snucia pajęczej sieci: ks. Kania zaprzyjaźniał się z chłopcami, a potem ich krzywdził.
Dziś w bydgoskim sądzie rozpoczyna się proces przeciwko diecezji bydgoskiej i archidiecezji wrocławskiej. Ofiara księdza pedofila Pawła Kani, który był przez przełożonych przerzucany pomiędzy tymi dwiema diecezjami, domaga się od obu instytucji 300 tys. złotych odszkodowania. Wśród pierwszych świadków są osoby cywilne i duchowny.
- Obie diecezje odpowiedziały negatywnie na nasze roszczenia - informuje reprezentujący ofiarę mecenas Janusz Mazur. - Ich argumentacja jest następująca: nie odpowiadają za czyny podległego księdza, ponieważ prawo kanoniczne nie zabraniało wcześniej księżom posiadania zdjęć o charakterze pedofilskim [w 2005 roku ks. Paweł Kania został zatrzymany za posiadanie materiałów o treści pedofilskiej - przyp. red.]. Przedstawiciele obu diecezji twierdzą, że instytucje te o niczym nie wiedziały, a biskupi nie byli informowani o przestępczej działalności księdza. Uważają ponadto, że w czasie i w terminie wykonały wszystkie czynności i z ich strony nie było żadnej zwłoki.
Mecenas Edmund Dobecki (reprezentuje diecezję bydgoską) przypomina, że zarzut - główny czyn księdza pedofila wobec ofiary nastąpił, kiedy ksiądz Paweł Kania został już odesłany z Bydgoszczy do Wrocławia. - To wydarzyło się w 2010 roku, a on odszedł z Bydgoszczy rok wcześniej - przypomina mec. Dobecki. - Tego księdza już wtedy nie było na naszym terenie.
Nie jest to pierwsza sprawa sądzenia diecezji przez ofiary księży pedofilów. Była już podobna w Koszalinie. Zdaniem mec. Dobeckiego, tam problem został rozstrzygnięty w sposób moralny, a nie odpowiedzialnościowy.
Przypomnijmy, dwa lata temu pojawił się w Bydgoszczy mecenas z Oławy, który zaproponował ofierze księdza pedofila 40 tys. „stypendium”. Kościół miał wypłacać półtora tysiąca złotych miesięcznie w zamian za to, że skrzywdzony przez księdza pedofila chłopiec zrzeknie się roszczeń wobec diecezji wrocławskiej i bydgoskiej. Mecenas ten zaproponował również ofierze, że wystąpi w jego imieniu przeciwko księdzu Kani o odszkodowanie w wysokości 250 tys. zł. Tylko kłopot w tym, że skazany ksiądz nie ma żadnego majątku ani dochodu. Diecezja bydgoska twierdzi, że nie dawała tamtemu mecenasowi żadnego upoważnienia w tej sprawie.
Ksiądz pedofil Paweł Kania obecnie siedzi w więzieniu (został skazany na siedem lat). Proces natomiast udowodni, czy biskupi diecezjalni ponoszą odpowiedzialność za to, co robią podlegli im księża. Gdyby biskupi zareagowali i na czas pozbyli się księdza pedofila z Kościoła, to on w kolejnych parafiach, do których był wysyłany przez swoich przełożonych, nie prowadziłby przestępczej działalności.
Nie będąc już księdzem - nie miałby kontaktu z dziećmi np. jako nauczyciel religii czy opiekun służby liturgicznej. A tak - molestował seksualnie dzieci jako ksiądz, osoba reprezentująca Kościół.