Odurzony metanolem: Była sobie dziewczyna oraz motor piękny i nowy
Jest taka historia, do której kilku pismaków robiło rozmaite podchody i czaiło się niczym pies do jeża. Każdy rzucił coś w periodyku, do którego akurat pisuje i czekał na reakcję. Klasyczni „padliniarze” jak mawiał o Robercie Lewandowskim pyskaty Jan Tomaszewski.
Chodzi o Klaudię Szmaj i „Szkołę mistrzów Lotto”. O kobietach w żużlu za chwilę, a w tej chwili skoncentruję się na uczniu. Klaudia, sympatyczna i niebrzydka dziewczyna, została wciągnięta do imponującego programu hazardowego potentata. Z wielkim hukiem, bo na podwarszawskim poligonie, Szmaj trafiła prosto w tryby maszyny marketingowej z ogromnym potencjałem. Skarb państwa to przecież niczym beczka bez dna, róg obfitości, ba, Eldorado nad Wisłą nawet. Trafiła tam razem z Piotrem Protasiewiczem, który miał być jej mistrzem.
Nie trzeba być specjalnie przenikliwym, żeby dostrzec w tym zgrabnie uszyty garnitur, pardon, to jest kombinezon reklamowy. O ile umowa urodziła się w blasku fleszy i w obecności tłumu dziennikarzy, o tyle umarła w zupełnej ciszy... jak w życiu. Przyczyny pozostają niejasne, bo zawodniczka zapadła się pod ziemię, a jej ojciec, który dbał o sprawy córki zasznurował usta na amen. Ani słowa komentarza nie wydał z siebie także zielonogórski klub, który wyszedł z założenia, że to nie jego sprawa. Zawodnicy i zawodniczka sami sobie wybierają partnerów. Cześć jak czapka.
Ulica wie swoje i od dawna szumi, że na linii Szmaj - klub doszło do krytycznego zatoru płatniczego. Nie ma kwitów ani komentarza żadnej ze stron, więc „padliniarze” musieli obejść się smakiem. Nie było afery. To znaczy była, ale nie można jej udowodnić. I w tym miejscu powinienem zakończyć gawędę, ale obiecałem jeszcze wątek feministyczny.
Kobiety - mam nadzieję, że nie doczekam innych czasów - są w przeważającej większości słabsze fizycznie od mężczyzn. Różnice w tej sferze równoważą na wielu innych polach, co czyni je bez wątpienia równymi nam samcom. Wspaniale się uzupełniamy, choć oczywiście nie zawsze. Jednym z takich wyjątków jest sport. Odbicie się od cięższego o 20 kg rywala nieuchronnie kończy się „demakijażem”. To nie uprzedzenia, ale fizyka. Są wyjątki potwierdzające regułę, jak choćby drużyna koszykarek w zielonogórskiej lidze amatorów, gdzie walczą poza nimi wyłącznie panowie.
Próby były także na żużlu, ba, kobiety wymogły nawet stosowne zmiany w regulaminie, który dopuszczał do metanolu jedynie chłopców. Z perspektywy czasu oceniam, że przepis robił to dla dobra samych dziewczynek. Chciały, więc wskoczyły na motocykle i pojechały. Jak to wyglądało? Przepraszam, ale żałośnie. Jest jedno „ale”. Klaudia Szmaj byłą pierwszą dziewczyną, która jeździła na żużlu, ale przede wszystkim poza torem. Kto pierwszy ten lepszy i ona postanowiła wykorzystać ten marketingowy ładunek. Niestety, w ostatecznym rozrachunku okazało się, że to ładunek wybuchowy.