Robert Bagiński

Odra płynie, marszałek Polak też. Dwa ostatnie kryzysy w Lubuskiem były egzaminem dla marszałek województwa

Odra płynie, marszałek Polak też. Dwa ostatnie kryzysy w Lubuskiem były egzaminem dla marszałek województwa Fot. fot. Mariusz Kapala
Robert Bagiński

Lubuskie jest coraz częściej na czołówkach mediów ogólnopolskich. Duża w tym zasługa marszałek województwa Elżbiety Polak. Ostatnie wypowiedzi na temat rzekomej obecności rtęci w Odrze, uczyniły z niej postać rozpoznawalną poza regionem. Niestety medialny festiwal nie służy dobrze Lubuskiemu. Nie inaczej było z aferą „praca za seks” w gorzowskim WORD, gdzie Polak również nie odegrała swojej roli najlepiej.

- Pani marszałek, to jest ta rtęć w Odrze czy jej nie ma? – dopytywał w programie „Gość Wydarzeń - Polsat News” redaktor Piotr Witwicki. Temat na czasie, ponieważ ubiegłotygodniowe oświadczenie marszałek Elżbiety Polak, że „przyczyną zatrucia Odry była rtęć” odbiło się szerokim echem nie tylko w Polsce. Marszałek Elżbieta Polak zmieszana, ale z pewnością siebie odpowiedziała, jak na polityka przystało. - Odra płynie, czego nie wie może rząd polski, i wpadła już do Bałtyku. Więc w piątek rtęć była, ale w kolejnych badaniach się nie potwierdziła. Dziś słyszałam, że są już próbki w których znów się pojawiła – powiedziała.

Dokładnie tak, jakby ostatnie zamieszanie z zakwestionowaniem jej wypowiedzi przez ministra środowiska i klimatu Brandenburgii niczego jej nie nauczyły. Wtedy na Twitterze napisała:

- Axel Vogel w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można określić skali.

Rzecz w tym, że służby prasowe ministerstwa szybko tej tezie zaprzeczyły. - Minister nie stwierdził, że przyczyną zatrucia jest rtęć. Wskazał raczej, że przyczyn może być kilka, między innymi niskie pH wody i wynikające z tego stężenie substancji normalnie nieszkodliwych – mówiła w rozmowie z Gazetą Lubuską sekretarz prasowa Frauke Zelt. Dodała też: – Analizy laboratoryjne wykazały wartości rtęci, które mieszczą się w tolerancji ekologicznej.

Mimo tego, marszałek Polak w rozmowie z Polsat News nie zamierzała się cofnąć. - Nie mówiłam nic o tym, że rtęć jest przyczyną śmierci ryb. Była mowa o zasoleniu i utlenieniu w Odrze. Nie sądziłam, że mam przygotowywać jakieś wypracowania na ten temat – wypaliła. Powtórzyła to w innym wywiadzie, tym razem dla redaktora Jacka Nizinkiewicza z „Rzeczpospolitej”. - Czyli uważa pani, że ta rtęć w Odrze jednak była, ale znikła, bo została rozmyta? – indagował dziennikarz. - Oczywiście, że tak. Nie sądzę, żeby minister mnie okłamywał.

[polecany]23344499[/polecany]

Kiedy informacje o katastrofie klimatycznej na Odrze stały się sprawą ogólnopolską, marszałek Polak oraz jej partyjny kolega i burmistrz Krosna Odrzańskiego Marek Cebula epatowali mieszkańców zagrożeniem wynikającym z samego kontaktu z wodą.

Wiem, że wolonatariusze odławiający rybę mają oparzenia i poważne zmiany skórne. Zagrożenie życia i zdrowia jest ogromne – mówił burmistrz. Marszałek poszła dalej, wykonała telefon do 105 Szpitala Wojskowego z Żarach, aby jednostka zabezpieczyła odpowiednie zasoby, ponieważ efektem skażenia Odry będą liczni poparzeni.

[twitter]https://twitter.com/zyczkowski/status/1561058105366036480[/twitter]

Można założyć, że marszałek Polak chciała dobrze i nie chodziło o kolejne działanie, które nie wnosi dosłownie nic, poza chaosem oraz paniką. Od jej telefonu do żarskiego szpitala minęło wiele dni, ale zgłosił się tylko jeden człowiek. – Pacjent brał udział w akcji odławiania ryb, dlatego potraktowaliśmy to bardzo poważnie. Okazało się, że to z czym do nas przyszedł mogło być co najwyżej skutkiem nadmiernego przebywania na słońcu – mówi GL Marek Felmak, lekarz i zastępca komendanta szpitala w Żarach. Pacjent, jak przystało na renomowany i jedyny w województwie oddział dermatologii, potraktowany został z największą starannością.

Ciekawa jest również zmiana stanowiska w sprawie apelu, który zarząd województwa wystosował do rządu w sprawie ogłoszenia na terenie lubuskiego stanu klęski żywiołowej. - Jest zagrożenie epideiologiczne, bo zwierzęta domowe wchodzą do Odry jak na stołówkę – powiedziała w Polsat. Najbardziej dosadnie komentują tą sprawę sejmikowi koalicjanci.

– Ela zapomniała, że stan klęski żywiołowej może opóźnić i przesunąć wybory, ale nie głosowanie nad wnioskiem o jej odwołanie z powodu zaniedbań w aferze „praca za seks” w WORD – mówi jeden z rozmówców GL. Jego zdaniem, w obu przypadkach marszałek Polak nie zdała egzaminu. – W przypadku WORD udawała, że o niczym nie wie i wielu spraw nie widzi, a w przypadku Odry widziała to, czego nie było - tłumaczy.

Jest jeszcze sprawa służb specjalnych, które mieli na nią nasłać rzekomo ministrowie. Pytany przez GL rzecznik prasowy Paweł Kozłowski stwierdził, że nikt jeszcze nie przyszedł, a sama Polak widzi to tak, jak powiedziała w rozmowie z „Rz”: – Skoro ministrowie nasyłają na mnie służby, to z pewnością po mnie przyjdą.

Dwa ostatnie kryzysy w Lubuskiem były egzaminem dla marszałek województwa. Zarówno ten z WORD, jak również w przypadku katastrofy ekologicznej na Odrze, nie wypadły najlepiej. Możliwe, że intencje były dobre, ale efekt wykonania nie przyniósł dla Lubuskiego niczego pozytywnego.

[polecany]23510855[/polecany]

Robert Bagiński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.