Piękna muzyka, świetne reżyseria i scenografia oraz klasa bydgoskich solistów i chóru: składniki bardzo udanej premiery 61. sezonu Novej.
Bezlitośnie pogryziony przez komary i gzy, okrutnie upokorzony, porzucony w rzece w koszu na bieliznę, wyszydzany na wszystkie możliwe sposoby (hm… „udręka oślic” wydaje się tu określeniem najbardziej pikantnym)… Czyż nie jest to dostateczna kara za bycie próżnym?
Bo też próżnym być trzeba, skoro wierzy się - będąc zrujnowanym opojem i spaślakiem - że ma się świat u stóp i prawo do każdej, choćby (a może zwłaszcza) cudzej, kobiety. Szlachecki tytuł Johna Falstaffa jest może jakimś wabikiem, ale nie na tyle, by stracić dla niego głowę.
w dalszej części recenzji:
- dlaczego plan Falstaffa uwiedzenia dwóch mieszkanek Windsoru nie wypalił?
- który wątek sztuki wypada dramaturgicznie słabo?
- atuty przedstawienia
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień