Każda rocznica pogromu kieleckich Żydów wzbudza dużo emocji. Nie inaczej było tym razem. Różnice występują nawet wśród historyków i badaczy wydarzeń z 4 lipca 1946 roku, którzy reprezentują odmienne od siebie stanowiska. Dotyczy to zarówno kwestii genezy i przyczyn zajść, jak i często – samego przebiegu pogromu. W jednym wszyscy są jednak zgodni – pogrom był wielką tragedią i nigdy nie powinien mieć miejsca.
O antysemityzmie Polaków
Najwięcej emocji wzbudziło wystąpienie profesor Sary Bender na zorganizowanej wspólnie przez Instytut Historii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach oraz kieleckiej Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej. Sara Bender jest badaczką relacji polsko-żydowskich na Uniwersytecie w Hajfie w Izraelu. Dokonała ona oceny sytuacji polskiej mniejszości żydowskiej w Kielcach od odzyskania niepodległości w 1918 roku do wydarzeń pogromowych z 4 lipca 1946 roku.
Profesor Bender, swoje wystąpienie rozpoczęła od zarysowania przyczyn oraz przebiegu pogromu ludności żydowskiej, do jakiego doszło w Kielcach 11 listopada 1918 roku. Nieprzychylna Żydom sytuacja w Kielcach utrzymywała się także w kolejnych latach, czego skutkiem był kolejny pogrom 20 października 1921 roku. Jednym z głównych przeciwników mniejszości wyznania mojżeszowego – według badaczki z Izraela stała się Narodowa Demokracja. – Ludność żydowska dobrze postrzegała Józefa Piłsudskiego, bowiem ten uniemożliwiał dojście do władzy Endecji, która chciała zaburzyć żydowskie życie w Polsce i w dużym stopniu udało mu się powstrzymać działania antysemickie. Jednak po śmierci marszałka, antysemickie i antyżydowskie nastroje eskalowały. Nigdzie w Polsce, Żydzi nie byli tak podejrzewani, napadani i nie stali się przedmiotem uprzedzeń jak powiecie kieleckim. Podobna sytuacja miała miejsce jeszcze tylko w regionie białostockim – tłumaczyła profesor.
Według badaczki relacji polsko-żydowskich, ta polityka, poparta przez „polskie masy” miała doprowadzić do pogromu kieleckich Żydów w lipcu 1946 roku. – Było to przygotowaniem wydarzeń, które skutkowały pogromem „kieleckim”. Trwał on kilka godzin i miał on tragiczny skutek. Główna wina za to co się wydarzyło w Kielcach przypisana była środowiskom prawicowym i nieznaczącym urzędnikom, którzy nic nie zrobili, by wstrzymać zachowanie tłumu. Po pogromie, kler czuł, że miał związane ręce i nie mógł powstrzymać patologii, która się pojawiła. Zajścia antyżydowskie w powojennej Polsce, w tym także pogrom „kielecki” mogą być wytłumaczone niechęcią, podejrzeniami oraz wzajemnymi oskarżeniami żydowskiej i polskiej ludności. Wydarzenia z 4 lipca 1946 roku były kolejnym rozdziałem polskiego antysemityzmu. Stanowiły też niezwykle poważną manifestację kryzysu w relacjach polsko-żydowskich. W tych działaniach można zaobserwować pewien ciąg zdarzeń i wzrost nastrojów antysemickich w polskim społeczeństwie od połowy lat 30. poprzedniego stulecia – powiedziała profesor Sara Bender.
Referat badaczki z Izraela wywołał wśród słuchaczy dyskusję oraz lawinę komentarzy. Profesor Bender pokusiła się o wydanie oceny dotyczącej sytuacji Żydów w Kielcach. Jej zdaniem w społeczeństwie polskim nie brakowało postaw nacjonalistycznych, nastawionych na propagowanie antysemityzmu. Nie wdając się w szczegóły jej wypowiedzi, wydaje się, że badaczka z Uniwersytetu w Hajfie powieliła wiele stereotypów, posłużyła się zbyt wieloma uproszczeniami i przemilczeniami. Starała się wykazać jedynie te sytuacje, które miały – jej zdaniem – świadczyć o nieprzychylnym stanowisku dużej części polskiego społeczeństwa wobec mniejszości żydowskiej.
Wydaje się, że referat profesor Sary Bender był potrzebny. Pokazuje on stan wiedzy oraz poglądy na sytuację polskich Żydów od okresu odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku, aż po koniec Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Opinia wyrażona przez badaczkę z Izraela nie jest bowiem odosobniona. Podobne stanowisko reprezentuje wielu innych badaczy stosunków polsko-żydowskich. Co jakiś czas pojawiają się kolejne wypowiedzi naukowców z Polski, Stanów Zjednoczonych, Izraela oraz krajów Europy Zachodniej, zarzucające polskiemu społeczeństwu kolaborację z niemieckim okupantem i sprzyjanie eksterminacji ludności żydowskiej.
Wiele znaków zapytania
Zupełnie odmienny charakter miała wypowiedź doktora Ryszarda Śmietanki-Kruszelnickiego, historyka z kieleckiej Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej, zajmującego się pogromem z 4 lipca 1946 roku, który stawiał ważne pytania oraz wskazywał na potrzebę prowadzenia dalszych badań naukowych. Przedstawił on postulaty badawcze, których dogłębne wyjaśnienie jest konieczne dla właściwego poznania przyczyn, genezy oraz przebiegu antyżydowskich zajść w Kielcach.
Pierwszym wątkiem, który poruszył doktor Śmietanka-Kruszelnicki było postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie pogromu z 2004 roku przez prokuratora Krzysztofa Falkiewicza. – Takie, a nie inne postanowienie spowodowało bierność i zahamowanie dalszych badań. Śledztwo było prowadzone w latach 90. Również wówczas przesłuchiwano świadków oraz inne osoby, w tym historyków zajmujących się pogromem. Dużo osób bezkrytycznie przyjęło wyniki tego śledztwa. Wiele dokumentów, nie zostało lub nie mogło być wziętych pod uwagę. Postanowienie prokuratora Krzysztofa Falkiewicza, powinno być traktowane jedynie jako element badań, punkt wyjścia do kolejnych poszukiwań – zaznaczył badacz pogromu z kieleckiego Instytutu Pamięci Narodowej.
Jak podkreślił doktor Śmietanka-Kruszelnicki w postanowieniu pominięto wiele bardzo istotnych kwestii. – Istniały pomyłki z ustaleniem tożsamości osób, które były obecne w trakcie wydarzeń pogromowych przed kamienicą przy ulicy Planty. Prokurator Falkiewicz nie potrafił, między innymi stwierdzić kto był szefem Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Kielcach. Pominięto sprawę zeznania Hanki Alpert, która zeznawała o prowokacyjnym strzelaniu do ludzi z okien kamienicy oraz udziału wojska w wydarzeniach pogromowych – dodał historyk.
Podczas wystąpienia doktora Śmietanki-Kruszelnickiego pojawiły się także wątki kieleckiej Huty „Ludwików”. Jednym z zasadniczych kwestii, które pojawiły się w sprawie udziału robotników z „Ludwikowa” jest fakt, że w przy tym kieleckim zakładzie funkcjonowała jednostka wojskowa. – W związku z tym, być może istniały patrole wojskowe przy tej fabryce – zaznaczył doktor Śmietanka-Kruszelnicki. Na tym jednak nie koniec, bowiem według ustaleń badacza pogromu Żydów z lipca 1946 roku, w hucie „Ludwików” w okresie okupacji niemieckiej pracowały osoby, które działy na rzecz wywiadu Armii Czerwonej. – One też sprawowały ważne funkcje, między innymi we władzach związkowych. Wypada poszukać informacji na ich temat – podkreślił historyk.
Jestem zwolennikiem tego, by w sprawie pogromu przyjrzeć się raz jeszcze wszystkim wątkom, bowiem dotychczasowa kwerenda archiwalna przeprowadzona została w sposób niezwykle niedbały
podsumował doktor Śmietanka-Kruszelnicki.
W poszukiwaniu odpowiedzi
Wystąpienie historyka – jak sam podkreślił – o niczym nie przesądza, stawia jednak ważne pytania, które do tej pory nie znalazły odpowiedzi w dyskusji na temat pogromu kieleckich Żydów. Poszukiwania badacza z kieleckiego Instytutu Pamięci Narodowej, pozwoliły na poznanie lub uwypuklenie mniej znanych wątków związanych z sytuacją w Kielcach w latach 1945-1946.
Podjęta, przez kierownictwo Instytutu Pamięci Narodowej, decyzja o potrzebie kontynuacji kwerendy archiwalnej dotyczącej zajść antyżydowskich w Kielcach oraz jej realizacja przez kielecką delegaturę, przybliża nas do poznania prawdy o tragicznym w swoich skutkach wydarzeniu. Już kilka miesięcy temu można było usłyszeć od przedstawicieli tej instytucji, że umorzenie śledztwa w 2004 roku, nie oznacza końca badań naukowych dotyczących pogromu. – W dalszym ciągu trwają badania historyczne, sprawdzające nowe hipotezy w tej kwestii, a badacze docierają do nowych dokumentów. 70. rocznica pogromu była momentem, w którym więcej mówiło się na ten temat, ale praca historyków z Instytutu Pamięci Narodowej na temat wydarzeń z lipca 1946 roku jest ciągle kontynuowana i nie ograniczyła się jedynie do ostatniej rocznicy – tłumaczył kilka miesięcy temu w rozmowie z „Echem Dnia”, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, doktor Jarosław Szarek.
Słowa te zostały potwierdzone podczas ostatnich obchodów rocznicowych. –Zbrodnia, która spotkała kieleckich Żydów nadal wymaga badań. Skłania nas do stawiania pytań. Dlaczego miało to miejsce i czemu to się stało? Czy towarzyszyły temu jakieś inspiracje? Jakie były skutki tych wydarzeń? Zadawanie pytań oraz próbowanie udzielenia na nich odpowiedzi jest elementarnym zadaniem historyków – stwierdził wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej, doktor Mateusz Szpytma.
Pogrom kieleckich Żydów wzbudza kontrowersje i wiele emocji. Należy jednak pamiętać, że nie można godnie upamiętniać wydarzeń z 4 lipca 1946 roku bez wiedzy na temat przyczyn oraz ich przebiegu. Potrzeba więc rzetelnego przyjrzenia się dotychczasowym ustaleniom historyków i innych badaczy. Teraz przed pracownikami Instytutu Pamięci Narodowej zadanie najtrudniejsze – weryfikacja oraz podjęcie próby odpowiedzi na sformułowane pytania. Zainteresowanie ze strony zachodnich naukowców sprawia, że pogrom kieleckich Żydów nie jest wydarzeniem o wyłącznie lokalnym charakterze. Wydaje się więc, że priorytetem powinna stać się odpowiedź na wszystkie nurtujące pytania, a wyjaśnienie wszelkich wątpliwości leży w interesie państwa polskiego oraz podległych mu instytucji naukowych.