Odeszła Nina Busk z Torunia. Charyzmatyczna gwiazda "Sanatorium miłości" zmarła w wieku 65 lat
Tysiące internetowych kondolencji i wspomnień znalazło się pod informacją o śmierci Niny Busk, torunianki i gwiazdy pierwszej edycji telewizyjnego show "Sanatorium miłości". 65-latka zmarła 16 lipca po ciężkiej chorobie. Jej ostatnie pożegnanie odbędzie się w sobotę w kościele św. Jakuba w Toruniu.
W sobotę, 16 lipca Telewizja Polska przekazała smutną i nieoczekiwaną wiadomość.
„Odeszła od nas Nina Busk, uczestniczka pierwszej edycji "Sanatorium miłości". Zapamiętamy na zawsze jej płomienne serce, radość, energię i pasję do życia, którymi dzieliła się z innymi”- tak brzmiał internetowy wpis.
Po nim posypały się setki komentarzy i wspomnień. Była wulkanem energii, kolorowym ptakiem, słońcem w pochmurny dzień. Kiedy się pojawiała nawet wielkie problemy zaczynały maleć, a ludzie wokół dostrzegali światełko w tunelu. Zarażała swoim entuzjazmem, pogodą ducha i radością życia. Między innymi tak o Ninie Busk pisali na portalach społecznościowych jej przyjaciele, znajomi i fani z całej Polski. Kim była ta niezwykła kobieta, która za życia wyciągała innych z dołka, a po śmierci wzbudziła taki żal i tęsknotę?
Radość po ojcu, szyk po mamie
Nina, a właściwie Janina Busk wzięła udział w pierwszej edycji telewizyjnego hitu "Sanatorium miłości", którą emitowano na antenie telewizyjnej "jedynki" zimą 2019 roku. 62-letnia wówczas torunianka zgłosiła się na casting i swoją osobowością oraz wdziękiem zachwyciła twórców programu, którzy już po pierwszych odwiedzinach u pani Niny, zaprosili ją do Ustronia. To właśnie tam, w malowniczej miejscowości w Beskidzie Śląskim w gościnnym ośrodku Równica toczyła się akcja „Sanatorium miłości“. Przypomnijmy, że to program dla singli 60 plus, których łączy jedno- są samotni i chcą to zmienić.
Pani Nina szybko zyskała sympatię widzów. W programie dała się poznać jako kobieta pełna energii i miłośniczka mody. Jej znakiem rozpoznawczym były długie, rude włosy. Miała też tatuaż, który zrobiła na swoje 62.urodziny.
- Zawsze taka byłam, mam to po tacie. Po nim odziedziczyłam też optymizm, radość życia, a jeśli chodzi o moje zamiłowanie do przepięknych długich sukien, to już zasługa mamy. Była bardzo elegancka. To ona wpoiła mi, że kobieta musi o siebie dbać i zawsze dobrze wyglądać- tłumaczyła pani Nina w rozmowie z "Nowościami" w marcu 2019 roku.
Popularność była przyjemna
Przed emeryturą życie Niny Busk było tak samo ciekawe, jak po zakończeniu kariery zawodowej. Żartowała, że była jak Irena Kwiatkowska w słynnym „Czterdziestolatku“- żadnej pracy się nie bała. Wcześniej pracowała m.in. w księgowości w Szpitalu Miejskim, jako technolog w Apatorze, czy agentka ubezpieczeniowa w jednej z firm. W młodości chciała zostać lekarzem, ponieważ przez lata opiekowała się swoją mamą. Ostatecznie nim nie została, ale chęć pomocy innym pozostała. Jak spędzała czas? Zawsze z przyjaciółmi. Chodziła z nimi do kawiarni albo jeździła na basen do Wielkiej Nieszawki. Latem lubiła się opalać na swoim tarasie, przebierać kilka razy dziennie i jeździć do Ciechocinka na fajfy, których bardzo brakowało jej w Toruniu.
- Dla ludzi starszych nie ma u nas rozrywki. Są restauracje i dyskoteki dla młodzieży, ale ja nie mam się gdzie bawić, dlatego jeżdżę na fajfy do Ciechocinka. Ostatnio byłam w centrum zainteresowania pewnego Ukraińca. Domyślam się, że to ze względu na udział w programie, bo wcześniej się nie znaliśmy- mówiła nam 3 lata temu.
Popularność nie męczyła pani Niny, była dla niej czymś nowym i fascynującym.
- Mała dziewczynka zrobiła lalkę z rudymi włosami i powiedziała, że to Nina z „Sanatorium miłości“. Byłam bardzo wzruszona, gdy się o tym dowiedziałam. Niedawno napisała też do mnie 34-letnia kobieta z pytaniem skąd mam tyle energii. Te głosy od widzów, wyrazy sympatii są bardzo miłe. W Toruniu znają mnie wszyscy - opowiadała nam pani Nina.
Swoje występy w telewizji podsumowała w taki sposób:
- Podobał mi się ten program, ale na wszystko jest odpowiedni czas. Tak miało być, że to właśnie „Sanatorium miłości“ było mi pisane. To była dla mnie wielka przygoda- powiedziała nam przed trzema laty Nina Busk.
Ta przygoda sprawiła, że pokochało ją tak wiele osób, dla tak wielu była inspiracją.
Odchodziła otoczona miłością
Bohaterka pierwszej edycji "Sanatorium Miłości" odeszła 16 lipca. Jak podają w mediach społecznościowych autorzy programu, w otoczeniu najbliższych. Kilka dni wcześniej odwiedzili ją przyjaciele z programu. Byli z nią Wiesia, Marek, Krzysztof, Joanna, Teresa, Małgosia i Walentyna. I choć cierpiała, wizyta sprawiła jej ogromną przyjemność.
Dziś wiadomo, że ostatnie pożegnanie pani Niny zaplanowane jest na sobotę, 23 lipca o godz. 12 w kościele św. Jakuba w Toruniu. Jak podaje jeden z tabloidów, ostatnim życzeniem zmarłej było, by jej pogrzeb nie był smutny.
- Była twarzą pierwszej edycji "Sanatorium miłości". Bez jej uśmiechu, pogody ducha i energii nasz program nie odniósłby tak ogromnego sukcesu - napisali w mediach społecznościowych autorzy telewizyjnego show.