37 minut wygrywali i odpadli. Fatalna gra pod własną tablicą zadecydowała o porażce Polskiego Cukru z Rosą Radom w ćwierćfinale Pucharu Polski.
POLSKI CUKIER TORUŃ 65
ROSA RADOM 67
Kwarty: 20:10, 17:22, 15:12, 13:23
POLSKI CUKIER: Michalak 15 (3), Wiśniewski11 (1), Gibson 8 (2), 6 zb., 5 as, Kornijenko 6, Milosević 0 oraz Cummings 11 (1), Sulima 7, Perka 5, Śnieg 2, Bochno 0. ROSA: Harris 18 (1), 10 zb., Sokołowski 13 (1), 8 zb., Zajcew 6, Witka 6, Thomas 0 oraz Hajrić 12, Szymkiewicz 5, Bonarek 3 (1)
To miał być najbardziej zacięty z czterech ćwierćfinałów, bo spotkały się drugi z trzecim zespołem TBL. Faworytem byli jednak radomianie, którzy Polski Cukier pokonali w styczniu w Toruniu, a w ostatni 13 spotkaniach przegrali tylko raz.
Torunianie rozpoczęli bardzo dobrze. Maksym Kornijenko ogrywał pod koszem Roberta Witkę, Łukasz Wiśniewski trafiał z półdystansu i było 8:2. Radomianie pudłowali nawet w prostych sytuacjach spod kosza (5/21 z gry w inauguracyjnej kwarcie) i w 5. minucie było już 13:2. Gdy Michał Michalak trafił z dystansu (16:2) trener Wojciech Kamiński musiał zaprosić swoich graczy na pogawędkę.
Jak zapowiadał trener Winnicki, torunianie w defensywie starali się wyeliminować przede wszystkim rzuty z dystansu. Taktyka się sprawdziła, bo Rosa do przerwy miała w tym elemencie 1/10. Autorem tej jedynej „trójki” był ten, który Polski Cukier pognębił w meczu ligowym - Łukasz Bonarek. Wtedy torunianie akurat wypracowali sobie najwyższą przewagę - 23:10.
Gorzej było z powrotem do defensywy i sporo punktów Polski Cukier tracił po szybkich kontrach Rosy. Brakowało wsparcia wysokich. Stevan Milosević szybko usiadł na ławce po kilku błędach, potem wrócił, ale znowu nic nie pomagał drużynie, niewiele także wniósł Aleks Perka, który dostał kilka minut przed przerwą.
Rosa przesunęła defensywę wyżej na obwód, co mocno utrudniało grę Dany Gibsonowi, który był niemal w każdej akcji podwajany. W dodatku torunia-nie przekroczyli limit przewinień i po kolejnych wolnych CJ Harrisa przewaga stopniała w 17. minucie do 5 pkt (31:26).
Po przerwie Rosa wciąż miała problemy ze skutecznością, ale torunianie nie potrafili tego wykorzystać. Bardzo często pozwalali rywalom na zbiórki ofensywne (24 w całym meczu!) i ponawianie akcji. Po właśnie takim ponowieniu i trafieniu Roberta Witki z przewagi zostały 4 pkt.
Na szczęście w 25. minucie pierwszy raz trafił z dystansu Gibson, który do przerwy miał tylko 2 pkt na koncie. Po chwili poprawił jeszcze raz (49:40), a po „trójce” Michalaka przewaga znowu urosła do 10 pkt (52:42).
Ostatnią kwartę torunianie rozpoczęli bez środkowego, wtej roli był ustawiony Perka. To był chyba błąd, bo pod koszem Polskiego Cukru robił co chciał Seid Hajrić. Zresztą wiele prezentów w tej strefie rozdawali sami torunianie, którzy momentami sprawiali wrażenie, jakby nie chcieli łapać piłki. Trener Winnicki co chwilę łapał się za głowę, bo cała praca w obronie szła na marne. Rosa zdobyła aż 19 pkt drugiej szansy.
W 36. minucie z dystansu trafił Sokołowski i było jedynie 59:56. Polski Cukier tracił impet także w ataku, gdzie odbijał się od coraz lepszej defensywy Rosy i pojawiało się coraz więcej indywidualnych akcji.
Po kolejnej zbiórce ofensywnej i dobitce Igora Zajcewa Rosa pierwszy raz prowadziła. W kluczowej akcji z dystansu trafił Harris. Jednocześnie faulowany pod koszem był Sokołowski, a przy ponowieniu z boku kolejne 2 pkt dorzucił Harris (65:61). Jeszcze w ostatniej akcji na zwycięstwo rzucali z dystansu Wiśniewski i Gibson, ale nie trafili.