Od Studia Operowego do Opery Nova. Sześć dekad wielkiej sztuki [zdjęcia]
Operowe życie Bydgoszczy liczone jest na prawie trzy pokolenia. W sumie 60 lat. Pięknych i ambitnych. Także trudnych, nawet bolesnych.
Narodziny bydgoskiej sceny operowej, datowane na 1956 r., mogą sugerować, że wcześniej miasto nad Brdą było „muzyczną pustynią”. Nic bardziej mylnego.
Bydgoszcz może pochwalić się bogatą tradycją chóralistyki. Najstarszy chór męski Towarzystwa Śpiewaczego „Halka” powstał w 1883 r., czyli w latach zaboru pruskiego.
Pod koniec lat 20. XX w., w reprezentacyjnym gmachu Teatru Miejskiego, zagościła na dobre operetka. Zwana „podkasaną muzą” znalazła uznanie w oczach ówczesnego dyrektora Władysława Stomy, który umieścił ją jako stałą pozycję repertuarową.
Zdzisław Pruss i Alicja Weber, autorzy wydanego w 2002 roku „Bydgoskiego Leksykonu Operowego”, podają, że pod dyrekcją Stomy scena operowo-operetkowa rozwijała się znakomicie, osiągając po koniec lat 30. swoiste apogeum.
W pięknym gmachu przy pl. Teatralnym regularnie wystawiały się Opera Warszawska i Poznańska (w 1930 r. odbyła się premiera „Halki” Stanisława Moniuszki).
Gościły tu również popularne wtedy rewie i zespoły, w tym chór „Dana”, także solistki: Hanka Ordonówna czy Loda Halama. Przed bydgoską publicznością występowały również gwiazdy polskiej operetki, w tym Lucyna Messal.
Po wojnie sceny operowej nie było; w pejzażu miasta zabrakło również dostojnego gmachu Teatru Miejskiego.
Nowy obiekt, zbudowany według projektu Alfonsa Licznerskiego został otwarty w 1949 r. Siedem lat później, w tymże gmachu, zainaugurowała działalność nowa scena operowa.
Zajrzyjmy do „Krótkiej kroniki życia operowego Bydgoszczy” (dostępna na portalu opera.bydgoszcz.pl). Dowiadujemy się, że
30 grudnia 1955 r. Zarząd Towarzystwa Muzycznego w Bydgoszczy podjął decyzję o powołaniu Studia Operowego oraz przygotowaniu inauguracyjnego wieczoru, w którego programie przewidziano dwie jednoaktowe opery Stanisława Moniuszki: „Flis” i „Verbum nobile” oraz jakieś polskie widowisko baletowe
Parę dni później Zarząd ustalił organizację Studia, powołał też kadrę kierowniczą: przewodził jej dyrygent Zdzisław Wendyński i Roman Mackiewicz, jako kierownik artystyczny. Kierownictwo wokalne objęła Felicja Krysiewicz, która niedługo potem stanęła na czele Studia. Chór prowadził Antoni Rybka, balet - Anna Rooterowa.
Pierwsza premiera, gorąco przyjęta przez publiczność i prasę, odbyła się w sali Teatru Ziemi Pomorskiej 21 września 1956 roku. W programie wieczoru, obok jednoaktówek Mo-niuszki : „Flisa” i „Verbum nobile”, znalazło się także „Wesele krakowskie w Ojcowie” Karola Kurpińskiego.
Na roku 1960 kończy się historia Studia Operowego (w ciągu czterech sezonów przygotowano dziesięć premier i zagrano ponad 370 przedstawień). Uchwałą Miejskiej Rady Narodowej utworzono Państwowy Teatr Muzyczny Opery i Operetki. Niestety, tak jak Studio, tak i nowa instytucja nie miała swojej własnej siedziby.
Nie mając swojej sceny, Opera daje spektakle w wielu miastach Kujaw i Pomorza. Wzbogaca repertuar, sypią się premiery.
Rok 1963 to kolejny milowy krok w historii sceny, która w końcu doczekała się własnej, samodzielnej orkiestry. Dotąd bowiem teatr realizował premiery i przedstawienia korzystając z usług muzyków Filharmonii Pomorskiej. Nowy zespół operowej orkiestry po raz pierwszy przedstawił się 21 listopada podczas koncertu w sali Pomorskiego Domu Sztuki.
Kolejna zmiana nazwy (1964) - pojawia się Opera i Operetka w Bydgoszczy. Dwa lata później , z okazji jubileuszu 10-lecia, przygotowano cztery premiery.
Pod koniec lat 60. z Bydgoszczy odeszła spora grupa cenionych artystów, a w prasie pojawiały się wypowiedzi sugerujące, że teatr przechodzi kryzys.
Kronika lat 70. i 80. to zapis przede wszystkim tego, co powstawało na muzycznej scenie - przybywało premier, sięgano po coraz ambitniejszy repertuar, zmieniali się dyrektorzy, pojawiały się wielkie nazwiska.
Teatr muzyczny żył, świętował kolejne jubileusze, ale ciągle nie miał swojego miejsca. Po okresie starań, różnorakich koncepcji, w latach 70. Opera i Operetka otrzymały w posagu gmach Pomorskiego Domu Sztuki. Obiekt nie nadawał się jednak na to, by można w nim dawać przedstawienia.
Zanim w zakolu Brdy wbito pierwszą łopatę powstał bardzo ambitny, nowatorski - i jak się miało okazać - ponadczasowy projekt. To, co rodziło się w tak wielkim bólu, podziwia każdy, kto w Bydgoszczy się pojawi.
Wizję obiektu na papier przelali dwaj architekci: prof. Józef Chmiel dr inż. Andrzej Prusiewicz.
Jak pisze Ewa Bator „koncepcja bryły budynku ujętej w trzy kręgi przesądziła o wygranej w konkursie rozstrzygniętym w 1962 r. Jurorów zachwyciła miękkość formy, doskonale komponującej się z zakolem Brdy, idealnie wprost wyrażającej misję architektury jako sztuki kształtowania przestrzeni. I żadne późniejsze „pragmatyczne” argumenty, dziesiątki koncepcji przymierzających obiekt do wielorakich ról (nie tylko służebnych wobec kultury), żadne polityczne przetasowania, w które obfitowały te lata, nie śmiały naruszyć jednego: trzech okazałych kręgów wpisanych w zakole Brdy”.
W 1978 roku projekt techniczny był gotowy. Konstruktorzy Janusz Gołębiowski i Maciej Kędzierski raz jeszcze skrupulatnie obliczyli parametry wytrzymałościowe, zagęszczono palowanie i ruszyła budowa fundamentów. Ale dla projektantów nie oznaczało to odpoczynku. Płynące co rusz „z góry” nowe pomysły na funkcje, jakie winien pełnić budynek (operze przeznaczano raz jeden krąg, innym razem dwa, w pozostałym planując a to siedzibę telewizji, obiekt handlowy, parking, restaurację z kabaretem, kręgielnię, w końcu centrum kongresowe), wymagały nieustannych przeróbek.
Epokowa wprost decyzja z 1994 r., by w „najdroższej ruinie nowoczesnej Europy” zorganizować I Bydgoski Festiwal Operowy tchnęła w tlącą się inwestycję nowe życie. Co prawda trzeba było jeszcze 12 lat, by oficjalnie móc otworzyć gmach Opery Nova, ale wobec trwającej dziesięciolecia budowy to niewiele.
Raz jeszcze sięgnijmy do tekstu E. Bator: „W gmachu o tak konkretnym przeznaczeniu, jak Opera Nova, najpoważniejszym wyzwaniem była sala główna. Projekt konkursowy, poza tym, że określał trzy kręgi jako podstawę formy budynku, musiał ulec pewnym zmianom, podyktowanym wymogami akustyki. One uściśliły proporcje budowli, decydowały o kubaturze sali operowej, kształcie i wielkości widowni, nadscenia. Opera Nova miała ten przywilej, że nad jej akustyką pracował śp. Witold Straszewicz, najwybitniejszy w tamtych latach polski specjalista z dziedziny projektowania akustyki wnętrz, twórca wielu sal koncertowych, m.in. filharmonii w Bydgoszczy, Rzeszowie i Częstochowie, Akademii Muzycznej w Warszawie, Teatru Wielkiego w Łodzi, Studia Koncertowego Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego. Wspomagali go specjaliści z pracowni akustyki warszawskiego „Budopolu”.
Na markę Opery Nova składają się minione sześć dziesięcioleci, z których ostatnie dwa miały wymiar wyjątkowy. Z instytucji „bez ziemi” teatr stał się placówką nie tylko wpisaną w krajobraz miasta, ale w historię polskiej, także europejskiej opery i baletu.
Źródło: Ewa Bator, „Pejzaż a Novą” z albumu wydanego przez Operę Nova w 2006 r.