Od Strasznego dworu po Zemstę nietoperza. Odeska 1 żyje sztuką
Powstawała długo i w bólach, miała wielu zagorzałych przeciwników. Dziś jest najważniejszym miejscem na kulturalnej mapie regionu. Opera i Filharmonia Podlaska to przykład niezwykłej metamorfozy - z prowincjonalnej orkiestry powstała instytucja o poziomie europejskim.
Dziś już chyba już nikt nie ma wątpliwości czy jest nam potrzebna. Działająca od 2012 roku w nowym gmachu przy ul. Odeskiej 1 Opera i Filharmonia Podlaska to najnowocześniejsza i najbardziej wszechstronna instytucja w tej części Polski. Z perspektywy regionu to bezdyskusyjnie najbardziej rozpoznawalne i reprezentacyjne miejsce kultury. I to nie tylko ze względu na formę architektoniczną okazałej siedziby. A jeszcze kilka lat temu, wiele osób kwestionowało zasadność jej budowy.
Filharmonią Białostocką, która w 2005 roku została przemianowana na Operę i Filharmonię Podlaską kierowali kolejno Kazimierz Złocki, Leon Hanek, Jan Kulaszewicz, Tadeusz Chachaj, Mirosław Jacek Błaszczyk oraz Marcin Nałęcz-Niesiołowski. Dwaj ostatni znacząco podnieśli poziom instytucji. W 1995 roku białostoccy muzycy pod batutą Błaszczyka koncertowali m.in. w prestiżowej Carnegie Hall w Nowym Jorku.
Na salony europejskie orkiestrę wprowadził Marcin Nałęcz-Niesiołowski - charyzmatyczny dyrygent, który przez wiele lat był najmłodszym szefem filharmonii w Polsce. Jego zaangażowanie, entuzjazm i pracowitość przez wiele lat urzędowania przynosiła wymierne efekty, a instytucja i orkiestra z poziomu prowincjonalnego awansowała do miana europejskiego. Wspólnie z Vilolettą Bielecką 10 lat temu powołał nowy zespół - chór OiFP, który w niedługim czasie stał się jednym z najbardziej cenionych w Polsce. Wielokrotnie brał udział w prawykonaniach utworów polskich kompozytorów współczesnych. Występuje na prestiżowych festiwalach.
Orkiestra OiFP za swoje nagrania wielokrotnie była nominowana do Fryderyków - najważniejszej w Polsce nagrody fonograficznej. Wyróżnienie to otrzymała dwukrotnie: w 2012 roku za album „Paderewski - Piano Concerto, Polish Fantasy” z udziałem Kevina Kennera oraz w tym roku za płytę DVD „Paweł Łukaszewski: Symphony of Providence”.
To właśnie z inicjatywy Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego dziś możemy cieszyć się w Białymstoku Operą i Filharmonią Podlaską - Europejskim Centrum Sztuki. Początki nie były łatwe. Wiele osób z różnych środowisk kwestionowało potrzebę budowy w Białymstoku takiej instytucji. Wieszczono o wysokich kosztach jej utrzymania, braku odpowiednio wyrobionej publiczności, krytykowano nawet jej wygląd, który zaproponował ceniony architekt prof. Marek Budzyński z Warszawy. Tymczasem Nałecz-Niesiołowski do tej szalonej jak na Białystok 2004 roku idei zdołał przekonać szereg ludzi i to z różnych opcji politycznych. Budowa trwała osiem lat, finansowano ją z budżetu ministerstwa kultury i samorządu województwa. W sumie kosztowała ok. 220 mln.
- Białystok jest jednym z większych miast w kraju i nie jest żadną ekstrawagancją posiadanie jednej, profesjonalnej sali, która będzie miała możliwości sceniczne zgodne ze standardami europejskimi. To był czas, kiedy Polska dołączała do Wspólnoty, czyli realna szansa na skorzystanie ze środków europejskich. Był to czas zasypywania przepaści między Europą Zachodnią i Środkową, także na polu inwestycji związanych z kulturą - mówił „Porannemu” 2012 roku Marcin Nałęcz-Niesiołowski.
Z operą podlaską rozstał się jednak w 2011 roku w atmosferze skandalu, po protestach muzyków. Jak później uznał sąd - zwolnienie go z pracy odbyło się z naruszeniem prawa. Dziś jest dyrektorem Opery Wrocławskiej.
Zaszczyt otwarcia nowej siedziby opery we wrześniu 2012 roku przypadł kolejnemu dyrektorowi - reżyserowi Roberto Skolmowskiemu. Na wielką inaugurację przygotował dwie premiery - największą polską operę „Straszny Dwór” Stanisława Moniuszki oraz polską premierę musicalu „Korczak”. Skolmowski został zwolniony po trzech latach - po tym jak zadłużył instytucję na 5 mln zł przy rocznym budżecie oscylującym wokół 23 mln. Z trudnej sytuacji ekonomicznej i organizacyjnej wyprowadził operę Damian Tanajewski - obecny dyrektor. Wcześniejsza gigantomania ustąpiła miejsca racjonalizacji kosztów. W sprawach artystycznych pomaga dyrektorowi dyrygent Paweł Kotla.
OiFP to dziś najnowocześniejsze centrum życia kulturalnego Białegostoku i regionu. Tylko tu można poznać najwybitniejsze dzieła operowe („Traviata”, „Czarodziejski flet”, „Carmen”), doskonałe musicale (kultowy „Upiór w operze” czy „Skrzypek na dachu”), ale także muzyczne bajki dla najmłodszych („Adonis ma gościa”, „Jaś i Małgosia” „Brzydki Kaczorek”, „Pinokio” czy ostatnio „Kot w butach”) oraz operetkę - tej doczekaliśmy się w tym roku. 9 grudnia obyła się premiera „Zemsty nietoperza” (na zdjęciu). To niewątpliwie jedna z najlepszych dotychczasowych realizacji w repertuarze naszej opery.
Instytucja realizuje szereg koncertów symfonicznych. Na estradzie opery występowały zespoły Mazowsze i Śląsk, koncertował już chociażby Grzegorz Turnau, Włodek Pawlik, Leszek Możdżer, Urszula Dudziak, Grażyna Łobaszewska, Kayah czy Maciej Maleńczuk, Maria Peszek. Od kilku lat, na progu wakacji, w amfiteatrze odbywa się doskonały Halfway Festival, czyli miejsce spotkań miłośników szeroko pojętej muzyki alternatywnej.
OiFP to bardzo różnorodne miejsce. Właściwie tylko tu możemy obcować ze sztuką z najwyższej półki, ze snobistycznym sznytem w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jest to też miejsce otwarte na niezależne działania i nowych artystów.