Od słowa do słowa: Gniezno nad Wisłą, a stocznia w Radomiu
W kabaretach mają teraz ciężkie życie. Można robić kabaret z rzeczywistości, ale kiedy co zrobić, kiedy rzeczywistość staje się kabaretem?
Miliony Polaków śmieją się z kolejnych odcinków satyry politycznej „Ucho Prezesa”, ale czy jej twórcy Robertowi Górskiemu jest do śmiechu? Przecież ledwie nadąża za rzeczywistością. Weźmy sprawy patriotyczno-wodne. W „Uchu Prezesa” słyszymy, że biurko prezesa, wiadomo którego, jest wykonane z litego dębu wydobytego z dna Wisły na wysokości Gniezna. W tym czasie w MON - i to nie już nie jest kabaret - zrodził się pomysł, aby siedzibę Stoczni Marynarki Wojennej przenieść do... Radomia. Ale nie wiadomo, czy bardziej się z tego śmiać, czy płakać. Stocznia jest w upadłości od sześciu lat i przeniesienie siedziby do Radomia to rozpaczliwa próba jej uratowania poprzez włączenie do struktur Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która ma siedzibę właśnie w Radomiu.
Ale co się będziemy czepiać PiS. Dowództwo Marynarki Wojennej, jak sama nazwa wskazuje, prawie od trzech lat znajduje się w Warszawie. Trwają poważne analizy, czy może jednak dowództwo marynarki nie powinno wrócić do Gdyni. Ale czy jest się do czego spieszyć? W końcu zarówno Warszawa jak i morze leżą nad Wisłą.
Zarówno satyrykom jak i codziennym zjadaczom satyry daje pożyć Bartłomiej Misiewicz, rzecznik szefa MON. W kabarecie Roberta Górskiego niezbyt lotny, za to zachłanny „Misio”, asystent ministra wojny Antoniego, wyżera krówki prezesowi. A w życiu? Dziennik „Fakt” opisuje wypad „Misia” na dyskotekę w Białymstoku, gdzie strzeżony przez ochroniarza, miał stawiać chętnym kolejki i prosić didżeja, aby ogłosił pobyt pana rzecznika na dyskotece. Sam zainteresowany zaprzecza „jakoby”, ale kto by słuchał jego zaprzeczeń?
Dużo radości sprawił Polakom sam minister Antoni, który lubi mówić podniośle, patriotycznie i zasadniczo. Tak też mówił przy okazji obchodów rocznicy powstania styczniowego: - To Józef Piłsudski, dla którego powstanie warszawskie było symbolem i źródłem odbudowy wojska polskiego. To Roman Dmowski, dla którego dziedzictwo powstania warszawskiego było symbolem konieczności odbudowy siły i patriotyzmu narodu polskiego” - grzmiał minister Macierewicz.
Takie tam przejęzyczenie. Wiadomo, że chodziło mu o powstanie styczniowe. Przecież każdy wie, że Piłsudski umarł w 1935, a Dmowski cztery lata później. Każdy? Dariusz Joński, były łódzki poseł SLD, umiejscowił kiedyś wybuch powstania warszawskiego w 1988 roku.
Czekamy na nowe odcinki kabaretu. I na nowe podręczniki do historii. Mam wrażenie, że mogą się tam pojawić pewne przejęzyczenia.