Od słowa do słowa: Czy pójdziemy z torbami Komentarz Dziennika Łódzkiego
Co to jest ekologia? To jest taka nauka, dzięki której bogaci stają się jeszcze bogatsi, a biedni coraz biedniejsi. Tę cokolwiek nową definicję potwierdzają pierwsze doświadczenia po wprowadzeniu opłaty recyklingowej za torebki foliowe.
Już wiadomo, że Biedronka nie wpłaci do budżetu opłaty recyklingowej, gdyż dotyczy ona torebek o grubości od 15 do 50 mikrometrów, a nowe foliówki Biedronki mają 52 mikrometry. Cieńsza foliówka kosztowała 8 groszy, nowa grubsza już 25 groszy. Kto będzie bogatszy, a kto biedniejszy dodawać już nie trzeba. Inne sklepy wprowadzają normalne opłaty, ale kto wie, czy nie pójdą śladem Biedronki.
Może się oczywiście okazać, że taka gwałtowna podwyżka za coś, co się wyrzuca zaraz po zrobieniu zakupów, skłoni Polaków do sięgnięcia po torby wielokrotnego użytku, czyli zostałby osiągnięty efekt ekologiczny w tradycyjnym rozumieniu. Tak się przecież stało w krajach, gdzie wprowadzono opłaty recyklingowe. No, ale trzeba wziąć poprawkę na Polaków. Może po prostu przyzwyczają się do nowych cen, tak jak przyzwyczajają się do coraz droższych papierosów. Foliówka to może jeszcze nie nałóg, ale dużo jej nie brakuje. Może na początku Polak wstrzyma się od zakupu dodatkowej foliówki, ale kiedy minie szok nowości, kto wie jak będzie.
Pytanie, czy proekologiczne rozwiązanie można było przygotować lepiej. Nietrudno było przewidzieć, że jeśli postawi się granicę na 50 mikrometrach, to ktoś wpadnie na pomysł i zrobi foliówki o grubości 52 mikrometrów, których opłata recyklingowa nie obejmuje. Takie chytre obejścia robi się nie od dziś. Foliówce może daleko do moździerza, ale z moździerzami było podobnie. Na początku lat 90. Polska, aby uniknąć ograniczeń w liczbie moździerzy o kalibrze stu milimetrów, skonstruowała moździerz o kalibrze 98 mm. I możemy je sobie produkować do woli.
Wracając do lżejszego kalibru, czyli foliówki - niestety, nie ma chyba plastikowej torebki, której nie dałoby się pogrubić o kolejne dwa mikrometry, aby tylko uniknąć opłat.
Pozostaje jeszcze kwestia intencji państwa, które tak skonstruowało ekologiczne przepisy, aby na tym zarobić. Świadczą o tym apetyty urzędników z Ministerstwa Środowiska - w tym roku z tytułu opłaty recyklingowej liczą na ponad miliard złotych. Tu wypada wrócić do papierosów. Ciągłe podwyżki ich cen też są przecież motywowane szlachetną troską państwa o zdrowie obywateli, a tak naprawdę chodzi o kasę.
Nawiasem mówiąc, trudno uwierzyć, że dawno temu, czyli w PRL-u obywaliśmy się bez foliówek. Ale może to dlatego, że wtedy jak już coś rzucili do sklepu, to człowiek brał jak leci, a tego żadna foliówka by nie wytrzymała. Nawet o grubości 52 mikrometrów.