Od redaktora: Za błędy nikt nie przeprasza
Nie da się wycenić cierpienia rodziców, którzy stracili dziecko w wyniku błędu lekarskiego.
Przy odrobinie dobrej woli można się starać, żeby ich poczucie krzywdy było mniejsze. Niestety nie dba się o to ani w polskich sądach, ani w szpitalach. Wie to doskonale olimpijczyk Bartłomiej Bonk, który wraz z żoną „przeszedł piekło cięższe od wszystkich ciężarów”.
Podczas porodu upór lekarki sprawił, że jedna z ich bliźniaczek urodziła się z niedotlenieniem mózgu. I choć po latach Bonkowie wywalczyli milion złotych za śmierć córki, nadal są rozgoryczeni, bo od nikogo nie usłyszeli słowa przepraszam, a winna lekarka jak pracowała, tak pracuje.
Przeprosin, a nawet wypłaty zobowiązań nie mogą się też doprosić od szpitala w Piotrkowie rodzice 9-letniej dziś niepełnosprawnej dziewczynki, choć sąd wskazał winnego, a wyrok od dawna jest prawomocny.
Kiedy czyta się takie historie, trudno nie przyznać racji byłemu łódzkiemu ministrowi, nie zdrowia, a sportu, który mówił, że Polska to jest dziki kraj.