Od redaktora: Berczyński do wyjaśnienia
Mamy dalszy ciąg serialu z Wacławem Berczyńskim i to dwa odcinki naraz. W pierwszym odcinku PO oskarża MON, że do akt związanych z przetargiem na śmigłowce dopuszczono osoby nieupoważnione: Wacława Berczyńskiego, Kazimierza Nowaczyka i Bartłomieja Misiewicza.

MON pokazuje kwity, że wszyscy mieli upoważnienia. Jeśli tak, to następne pytanie brzmi: po co? Do czego tej dziwacznej trójcy taki dostęp był potrzebny? Dlaczego szef MON takie upoważnienia wystawił?
Drugi odcinek napisała „Gazeta Wyborcza”. Twierdzi, że Berczyński w lutym ubiegłego roku poleciał z Macierewiczem do Paryża na rozmowy z francuskim ministrem obrony Jean-Yves’em Le Drianem ws. zakupu śmigłowców. Po co?
Można oskarżać Platformę, że rozgrywa sprawę dla korzyści politycznych. Bo rozgrywa. Ale to w niczym nie osłabia wagi problemu. To jest sprawa dla prokuratora.