Drezdenko. Wędkarze o martwych rybach alarmowali już na początku sierpnia. Sami je wyławiali i zakopywali przy jeziorze, bo nie miał kto się zająć śmierdzącym problemem
- Najpierw martwych węgorzy było kilka. Ale z upływem czasu to było ich już kilkaset! - mówi zdenerwowany wędkarz z Lubiewa.
Śnięte ryby dryfowały po jeziorze Morawy i Łubowo. Zalegały też na ich brzegach. Sytuacja bardzo zaniepokoiła wędkarzy i turystów.
Zaczęły się pierwsze telefony. Najpierw do straży rybackiej. - Co nam odpowiedziano? Żebyśmy sobie sami wyłowili te martwe ryby. Przecież to jakieś wolne żarty - mówi Alicja Świt, która od 50 lat mieszka nad jeziorem w Lubiewie. Rzeczywiście takie zgłoszenia miały miejsce. Potwierdza to Lucjan Depo, strażnik ze społecznej straży rybackiej w Drezdenku. - Były zgłoszenia o martwych węgorzach. Sprawdzaliśmy co się dzieje. Było po kilka sztuk martwych węgorzy. Sprawę też zgłosiłem do Polskiego Związku Wędkarskiego w Gorzowie - mówi.
I to się również potwierdza. Ale... Jak się okazuje PZW zajmuje się tylko odłowem żywych ryb. - My nie doprowadziliśmy do śnięcia tych ryb, więc dlaczego mamy je odławiać - mówi Piotr Tomkowiak, ichtiolog z gorzowskiego okręgu PZW. Takie stanowisko wręcz zbulwersowało środowisko wędkarzy, a także samych mieszkańców. - To znaczy, że jeśli przykładowo pacjent umrze w szpitalu to już lekarz nie musi się interesować co z ciałem? - zastanawia się oburzona Alicja Świt.
My nie doprowadziliśmy do śnięcia tych ryb, więc dlaczego mamy je odławiać
O martwych rybach powiadomione zostały niemal wszystkie służby państwowe. Sanepid, ochrona środowiska, władze gminy i powiatu. Jednak nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności. - W ramach swoich kompetencji sprawdziliśmy plażę. Był z nami inspektor sanitarny. Nie wykryliśmy na miejscu zagrożeń - mówi Maciej Pietruszak, burmistrz Drezdenka. Nad jeziora przyjechali też pracownicy ochrony środowiska. Oni również nie dostrzegli zagrożenia. - Pobraliśmy i zbadaliśmy próbki wody. Nic niepokojącego nie stwierdziliśmy - mówi Marzena Masłowska, główny specjalista wydziału monitoringu środowiska w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska w Zielonej Górze.
Pobraliśmy i zbadaliśmy próbki wody. Nic niepokojącego nie stwierdziliśmy
Niestety martwymi węgorzami ciągle nie miał kto się zająć. Cały czas się pojawiały. Było ich naprawdę dużo. - Węgorzy było coraz więcej. No i ten smród gnijących ryb był nie do zniesienia - dodaje Alicja Świt. 9 września nad jezioro przyjechał przedstawiciel PZW, by ocenić sytuację i uspokoić zdenerwowanych mieszkańców oraz wędkarzy. Ale zanim doszło do tego spotkania mieszkańcy postanowili powiadomić prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Za jakiś czas powinniśmy się dowiedzieć co ustalili śledczy.
Skąd taki pomór węgorza? Najprawdopodobniej śnięcie powoduje choroba bakteryjna. - Czekamy na wyniki badań - mówi Piotr Tomasik. Ale PZW nie czeka na ostateczne wyniki badań. - W najbliższy piątek firma zajmująca się utylizacją padliny zajmie się sprzątaniem tych ryb. Na nasze zlecenie - informuje Andrzej Zakrzewski, dyrektorem okręgu PZW w Gorzowie.