Od pomorskiego szmagustera przez opoczyński gaik i palenie żuru
Wielkanoc to nie tylko święconka i tradycyjne potrawy. A i jednego przepisu na święta nie ma. My jemy żurek, Podlasie czerwony barszcz...
Gdy mieszkańcy województwa łódzkiego będą doprawiali żurek z białą kiełbasą i jajkiem, na Podlasiu będzie się kończył gotować czerwony barszcz, a w Małopolsce sycąca chrzanówka. W Wielkopolsce natomiast osoby kultywujące tradycję będą się szykowały do palenia żuru. I choć wydaje się, że święta w całym kraju obchodzi się tak samo, to poszczególne regiony różnią się nie tylko potrawami, ale i zwyczajami.
Pod tym względem nasz region nie prezentuje się szczególnie okazale, choć nie brakuje miejsc, w których święta obchodzone są nieco inaczej. Są powiaty, w których ciągle chodzi się z kurkiem lub z gaikiem, a i pisanki są inaczej ozdabiane.
- W Polsce środkowej, a także częściowo w Wielkopolsce i na Mazowszu upowszechnił się zwyczaj chodzenia z kurkiem - mówi Barbara Chlebowska, kustosz z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego z Łodzi. - Najczęściej z kurkiem chodziło się w drugi dzień świąt, zajmowali się tym młodzi mężczyźni w dekorowanych czapkach i pasach, którzy ciągnęli za sobą wózek albo z żywym kogutem albo z ozdobioną figurką. Kogut symbolizował energię, siły witalne.
Tymczasem młode dziewczyny w naszym województwie były „zatrudniane” do chodzenia z gaikiem. Uczestniczki tego nietypowego pochodu szły z zieloną gałęzią lub małym drzewkiem przybranym piórami, obrazkami z wizerunkiem Matki Boskiej. Gaik także symbolizował siły witalne.
W powiatach opoczyńskim i rawskim ciągle zdarza się, że pisanki są ozdabiane woskiem, czyli starą ukraińską techniką. W kilkunastu wsiach w rejonie Łowicza mężczyźni do dziś w nocy z niedzieli na poniedziałek wielkanocny chodzą po polach z chorągwią. Służy to ochronie pól przed gradem i szkodnikami.
Aneta Sobroń z Koła Gospodyń Wiejskich z Dziektarzewa w gminie Lutomiersk Wielkanoc obchodzi dość tradycyjnie. Na świątecznym stole nie może jednak u niej zabraknąć śledzi w chrzanie.
- Robię je tylko teraz, to dla mnie typowo wielkanocna potrawa - mówi Aneta Sobroń. - Nie jemy ich w czasie Bożego Narodzenia ani w pozostałe dni. Moja Wielkanoc to, od lat, niezmiennie śledź w chrzanie.
Do przygotowania tej potrawy potrzeba pół kilo płatów śledziowych, dwóch łyżek gęstej śmietany, trzech łyżek mocnego chrzanu, garści rodzynek oraz pieprzu do smaku. Płaty należy pokroić, dodać pozostałe składniki, i odstawić na dwa - trzy dni.
Jedną z regionalnych odmian wielkanocnej zupy w naszym województwie jest biały barszcz gotowany na tradycyjnym zakwasie, ale i na karczku, którego do tego celu się z reguły nie dodaje.
Gdyby pani Aneta mieszkała na Podlasiu, to na Wielkanoc gotowałaby czerwony barszcz, czyli podstawową potrawę w tym rejonie. Od wersji wigilijnej różni się tym, że przyrządzany jest na burakach kiszonych. Na stole znajduje się w towarzystwie ziemniaczanej babki.
Małopolska Wielkanoc to przede wszystkim Emaus, czyli odpust i chrzanówka. Emaus odbywa się przy klasztorze Norbetanek na Zwierzyńcu, przy ul. Emaus. To do wsi Emaus udał się zmartwychwstały Chrystus. Z zupy chrzanówki słynie natomiast podkrakowska wieś Lanckrona.
Na Pomorzu można zapomnieć o hucznym Lanym Poniedziałku i młodych ludziach biegających z wiadrami napełnionymi wodą. Tam obchodzi się bowiem szmaguster.
Do tego celu używa się delikatnych, lekko zazielenionych gałązek, które - nawet przez kilka tygodni - były trzymane w cieple. Stosowane są do smagania dziewcząt, ale panowie starają się, a przynajmniej zgodnie ze zwyczajem od zawsze starali się to robić delikatnie. Na Pomorzu także nie oblewa się wodą, raczej delikatnie nią kropi. Wysmagane dziewczęta i ich „ciemiężyciele” raczą się w święta szynką w cieście.
Piękne i dorodne palmy wielkanocne to natomiast domena Kurpiowszczyzny. Mierzą nawet 10 metrów, ale to nie dziwi, gdyż powstają z pnia ściętego drzewa. Są oplatane wstążkami, bibułą, kwiatami.
Wielkopolska słynie natomiast z palenia żuru. W tym rejonie kraju zupa z białą kiełbasą i jajkiem nie uchodzi za rarytas, w wręcz poddaje się ją „torturom”. Zwyczaj ten polega bowiem na rozbijaniu garnków z żurem, ich zakopywaniu. W najbardziej ekstremalnej wersji zdarzało się także palenie garnków - oczywiście wraz z zawartością.
W Wielkopolsce w Wielkanoc największe powody do zadowolenia mają dzieci, choć ten akurat obyczaj nie ma tu zbyt długiej tradycji. Chodzi o tzw. zajączka, który to zwyczaj mniej lub bardziej jest obecny też w innych regionach kraju, np. na Śląsku. Zwyczaj ten trafił do Polski z Niemiec, gdzie dzieciom w Wielkanoc wręcza się słodkie podarunki. Tradycja głosi, że zostały one przyniesione przez zajączka.