Od Polski zniewolonej po podzieloną
Pielgrzymki. Jan Paweł II najpierw obudził Polaków, potem bolał nad naszym zachowaniem. Uwielbialiśmy go, ale nie przyjmowaliśmy jego nauk. Benedykt XVI chwalił polską religijność ludową, choć sam jest na przeciwnym jej biegunie. Franciszek będzie w kraju skłóconym jak nigdy.
Pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski od wizyty Franciszka dzieli 37 lat. Gdy papież Wojtyła przyjeżdżał do nas w pierwszym roku swego pontyfikatu, w czerwcu 1979 r., kraj była częścią bloku sowieckiego. Poza garstką ludzi reszta taki stan rzeczy akceptowała. Gierkowska propaganda wmawiała nam, że jesteśmy 10. potęgą świata i nie brakowało rodaków, którzy w ten mit uwierzyli. Obecna władza jeszcze kilka miesięcy temu przekonywała, że Polska jest w ruinie. I również wielu tę wersję przyjęło. - Nie ma najmniejszego sensu porównywanie sytuacji naszego państwa z końca dekady gierkowskiej, a potem lat 80., z okresem III RP. Ale sposób myślenia Polaków, ich mentalność, stosunek do państwa, życia publicznego, drastycznie się nie zmienił - twierdzi prof. Jacek Kurczewski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Smak godności
Powszechne jest przekonanie, że pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski z historycznego punktu widzenia miała najważniejsze znaczenie spośród wszystkich, jakie odbył do ojczyzny. - To dla mnie nie ulega wątpliwości - mówi prof. Andrzej Nowak, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, biograf Karola Wojtyły. - Fundamentalne znaczenie miało wtedy to, że po raz pierwszy od dziesięcioleci Polacy mogli zobaczyć się i poczuć jako wspólnota. W czerwcu 1979 r. naród polski poznał smak godności - dodaje prof. Nowak.
Pielgrzymka w 1979 r. zaskoczyła niemal wszystkich. - Dowiodła, że zachowań społeczeństwa nie sposób przewidzieć - ocenia prof. Kurczewski.
Na początku III RP CBOS przeprowadził sondaż, z którego wynikało, że niemal 80 proc. Polaków uważało, iż pielgrzymka papieska przyczyniła się do powstania „Solidarności”. Prof. Nowak jest innego zdania. Twierdzi, że i bez niej doszłoby do wybuchu społecznego, bo ówczesny system był skrajnie niewydolny. - Istota sprawy polega na tym, że gdyby Jan Paweł II nie przyjechał wtedy do ojczyzny, trzeba byłoby się liczyć z tym, że mielibyśmy nie rewolucję bez rewolucji, co miało miejsce, ale prawdziwą rewolucję, z ofiarami i trudnym do przewidzenia losem Polski.
Pielgrzymki Jana Pawła II w 1983 r. i w 1987 r. ściągnęły miliony Polaków, lecz efektu choćby porównywalnego do roku 1979 nie przyniosły. - Polacy stali się ponownie bierni, pogodzeni z losem - mówi prof. Wojciech Roszkowski, historyk z Polskiej Akademii Nauk. - On też widział, że przebywa w ojczyźnie, w której, jak mówił: „Ludzie się nie znoszą, ludzie się zwalczają”.
Zapomniane dziedzictwo
Do wolnej Polski Jan Paweł II przybył pierwszy raz w 1991 r. Nie był jednak zadowolony ze współrodaków. Nie szczędził wtedy Polakom gorzkich słów. Wprost mówił, że to, co się dzieje w jego kraju, boli go. W sierpniu 1991 r. na Jasnej Górze z okazji Światowych Dni Młodzieży spotkał się z ok. 900 tys. pielgrzymów.
Następca papieża Polaka Benedykt XVI, zanim przyjechał do Polski, przysłał list do biskupów. Kładł w nim mocny nacisk na pogłębienie intelektualne wiary. Stefan Wilkanowicz, publicysta katolicki, zwraca uwagę, że Benedykt wyraził zaniepokojenie, iż w ojczyźnie Jana Pawła II z przyjmowaniem jego nauczania nie jest najlepiej.
- Do dziś mało kto wgłębia się w dziedzictwo, które pozostawił nam papież Wojtyła. Wolimy chełpić się fotografiami ze zmarłym Ojcem Świętym - martwi się Wilkanowicz.
Dziesięć lat temu Polacy ciepło przyjęli Benedykta XVI. On zaś chwalił religijność Polaków, którą określa się mianem „katolicyzmu ludowego”. Krzysztof Mądel, jezuita, mówił wtedy „Dziennikowi Polskiemu”: - Z pewnością papież doskonale wie, co mówi. Ale faktem jest, że Józef Ratzinger jest czołowym przedstawicielem teologii i religijności zachodniej, różniącej się w istotny sposób od polskiej.
Po wizycie Benedykta XVI w Auschwitz część Polaków narzekała, że papież nie przeprosił za zbrodnie dokonane przez jego rodaków, a obwinił za nie jedynie przywódców III Rzeszy.
Trudna rola Franciszka
Papież Franciszek przybywa do Polski podzielonej, zantagonizowanej jak nigdy, głównie na tle politycznym.
- Papież Franciszek zapewne nie zmieni tych Polaków, którzy są zacietrzewieni w walce międzyplemiennej - mówi dr Olgierd Annusewicz, psycholog polityki z UW. - Ale zapewne jego słowa i postawa wpłyną pozytywnie na tych, którzy mają dość sporów, nienawiści, egoizmu.