Od pierścienia Hallera po palec Lichockiej. Polskie gesty i słowa
Palec pokazany posłom opozycji przez posłankę PiS Joannę Lichocką robi oszałamiającą karierę w mediach i internecie, będąc „bohaterem” niezliczonych dyskusji i memów. Ma także szansę przejść do historii i pozostać w zbiorowej pamięci Polaków. Jednak, czy tak się stanie, zależy od rozwoju dalszych wydarzeń. Jeśli PiS przegra wybory prezydenckie, być może ów serdeczny palec zostanie nazwany przyczyną porażki. A wtedy już będzie „żył” w zbiorowej świadomości przez lata.
Często to przypadek decyduje o tym, jakie gesty i słowa przechodzą do historii, stając się symbolami, do których odwoływać się będą także przyszłe pokolenia. W ostatnich latach odnotowaliśmy wiele zdarzeń, które z nieznaczących szybko urastały do wielkich. M.in. było to powiedzenie Elżbiety Bieńkowskiej: „Sorry, taki mamy klimat” czy zdjęcie Ryszarda Petru z klubową koleżanką Joanną Schmidt z wakacyjnego samolotu, które zakończyło polityczną karierę nie tylko Petru, ale i całej Nowoczesnej. I choć wspomnianymi słowami i fotką żyła wówczas cała Polska, dziś mało kto już o tym pamięta… A jak będzie z palcem Joanny Lichockiej?
Konstytuta - prostytuta
W ponadstuletniej historii odrodzonej Polski słów i gestów znanych przez niemal wszystkich współcześnie żyjących rodaków i przez kilka następnych pokoleń, nie brakuje. Za pierwszy powszechnie zapamiętany symbol można chyba uznać platynowy pierścień wrzucony do Bałtyku pod Puckiem przez gen. Józefa Hallera z okazji „zaślubin Polski z morzem”. Drugim hasłem, które znają niemal wszyscy, jest „cud nad Wisłą”. Tak endecja określiła, a przez lata cała Polska nazywała zwycięstwo w bitwie warszawskiej 1920 roku.
W świecie nie tylko bez internetu, ale i telewizji, o gesty i słowa znane wszystkim było trudno. Do historii przeszły cytowane przez prasę (o ile nie usunęła ich cenzura) swobodne, ale i wulgarne słowa wypowiadane wielokrotnie w Sejmie przez Józefa Piłsudskiego pod adresem posłów z „konstytutą prostytutą” na czele, po uchwaleniu Konstytucji marcowej w 1921. Z kolei „wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić” padło pod adresem członków rządu tymczasowego w 1918 roku.
„Silni. Zwarci. Gotowi”. Zwrot ten zrobił oszałamiającą karierę po klęsce wrześniowej, ale raczej nabrał wtedy prześmiewczego charakteru.
Pod koniec II RP znów pojawiły się dwa hasła, które znali wszyscy Polacy. Pierwsze z nich umieszczone zostało na rozlepianych jak Polska długa i szeroka plakatach, zachęcających do wpłat na pożyczkę obrony przeciwlotniczej. Na tle szyku samolotów z biało-czerwoną szachownicą i skrzydeł polskiej husarii napisano „Silni. Zwarci. Gotowi”. Zwrot ten zrobił oszałamiającą karierę po klęsce wrześniowej, ale raczej nabrał wtedy prześmiewczego charakteru. Za to zawsze z dumą pamięta się i cytuje do dzisiaj najmocniejsze słowa z wygłoszonego w Sejmie przemówienia ministra spraw zagranicznych Józefa Becka z 5 maja 1939 roku. W odpowiedzi na niemieckie żądania stwierdził: „Polska od Bałtyku odepchnąć się nie da!”.
Rzymskie pozdrowienie
Nie można też zapomnieć o słowach prezydenta Ignacego Mościckiego, których słuchała większość rodaków przez radio 1 września 1939 - „A więc wojna!” i prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego „widzę wielką Warszawę” - 23 dnia tego miesiąca, tuż przed kapitulacją miasta.
Czas wojny i okupacji przyniósł innego rodzaju sytuację. Pojawił się wówczas najbardziej znienawidzony przez Polaków gest hitlerowskiego pozdrowienia, wzorowanego na rzymskim salucie. Jeszcze dziś jego użycie wywołuje skrajne emocje, a, niestety, bywa stosowany razem z hakenkreuzem w niektórych kręgach nacjonalistycznej młodzieży.
Trzy razy tak, trzy razy nie!
Z czasów powojennych gestów i słów, które wchodziły do powszechnego obiegu, z upływem lat było coraz więcej. Rozwój mediów i powolna globalizacja sprawiały, że żywot symboli był bardziej powszechny i dłuższy.
Hasłem towarzyszącym powojennym zmaganiom o kształt Polski było niewątpliwie komunistyczne wezwanie do głosowania podczas referendum w 1946 roku. Sformułowanie „Trzy razy tak”, a także konkurencyjne „dwa razy tak, raz nie” i „trzy razy nie” - długo jeszcze krążyły w społeczeństwie, żyjąc w oderwaniu od ogłoszonych oficjalnie wyników tamtego głosowania. Dla jednych były legitymizacją władzy, dla innych - hasłem do stawiania oporu.
„Każdy (...), który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie”
U progu października 1956 roku cała Polska cytowała raczej ze strachem i przeważnie szeptem radiową zapowiedź ówczesnego premiera Józefa Cyrankiewicza po czerwcowych wydarzeniach w Poznaniu: „Każdy (...), który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie”.
Pomożecie? No!
Czasy rządów Władysława Gomułki pozostawiły w powszechnej świadomości Polaków haniebne wezwania z marca 1968 roku typu „Syjoniści do Syjamu” (zamiast do Syjonu, co byłoby poprawniejsze geograficznie) czy „Literaci do pióra”, a także określenie przez samego Gomułkę, na żywo w telewizji, pisarza Janusza Szpotańskiego „człowiekiem o moralności alfonsa”. W rewanżu w „drugim obiegu” funkcjonował zwrot użyty przez Stefana Kisielewskiego, a określający komunistyczne władze jako „dyktaturę ciemniaków”.
Zwrot „Aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej” został użyty przez I sekretarza PZPR 4 września 1971 na plenum Komitetu Centralnego. Miał on charakteryzować politykę rządu realizowaną wspólnie z „towarzyszem Piotrem (Jaroszewiczem)”.
Najbardziej znanym hasłem dekady lat 70. było słynne „Pomożecie?” - pytanie wystosowane przez nowego I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka do gdańskich stoczniowców 25 stycznia 1971 roku, rzucone ponad miesiąc po masakrze dokonanej na robotnikach Wybrzeża. Zwrot ten zrobił oszałamiającą karierę i bywa używany do dziś. W cieniu tych słów pozostają niewątpliwie inne popularne hasła epoki Gierka. Zwrot „Aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej” został użyty przez I sekretarza PZPR 4 września 1971 na plenum Komitetu Centralnego. Miał on charakteryzować politykę rządu realizowaną wspólnie z „towarzyszem Piotrem (Jaroszewiczem)”. Inaczej, o wiele bardziej ponuro, zabrzmiały latem 1976 roku słowa Gierka, które także zapamiętały pokolenia, o „warchołach z Radomia i Ursusa”. Tak lider PRL nazwał robotników strajkujących z powodu zapowiedzianej podwyżki cen mięsa i wędlin. Zwrot ten został podchwycony i powielany potem na zakładowych masówkach, gdzie „spontanicznie” potępiano strajkujących, którzy w tym samym czasie byli katowani na komisariatach.
Długopis Wałęsy
Koniec epoki Gierka zaznaczył się najpierw słynnym gestem tyczkarza Władysława Kozakiewicza, oglądanym masowo podczas telewizyjnej transmisji z igrzysk olimpijskich w Moskwie. Niemal stutysięczna widownia, głównie radziecka, gwizdała na Polaka, chcąc go zdeprymować podczas rywalizacji w konkursie skoków. Kozakiewicz pokazał jednak siłę charakteru i wysokie umiejętności, zdobył złoty medal, a na gwizdy dwukrotnie odpowiedział dobrze znanym gestem, wzbudzając niesamowity entuzjazm telewizyjnej widowni w Polsce. Wówczas prawie każdy Polak marzył o tym, by „Ruskim” pokazać podobnego „wała”.
Symbolami narodzin ruchu „Solidarności” zostały długopis, którym Lech Wałęsa podpisywał porozumienie gdańskie, i słynny znak nowego ruchu związkowego, noszony potem w klapie przez miliony Polaków. To oryginalne logo autorstwa Jerzego Janiszewskiego stało się słynne na cały świat.
Wówczas prawie każdy Polak marzył o tym, by „Ruskim” pokazać podobnego „wała”.
Również w wielu zagranicznych mediach pokazał się kilka miesięcy później inny symboliczny obrazek, związany z walką Polaków o wyzwolenie spod dominacji komunistów i ZSRR - twarz pobitego Jana Rulewskiego podczas interwencji milicji po sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej w marcu 1981 roku w Bydgoszczy. Plakaty z opuchniętą twarzą Rulewskiego zdobiły wtedy duże polskie miasta, wywołując gniew tysięcy Polaków. Trafiły również na Zachód, gdzie pokazywały je największe media.
Nie chcem, ale muszem
Dekadę później w pamięć Polaków zapadł gest Tadeusza Mazowieckiego, który jako premier otrzymał wówczas misję stworzenia pierwszego niekomunistycznego rządu w Europie Środkowowschodniej. 12 września 1989 roku Mazowiecki po zakończeniu sejmowego expose podniósł rękę i ułożył palce w znak „V”, gest zwycięstwa. Pokazał go powoli, z rozmysłem, obracając się naokoło całej sali.
Były też słynne „czarne teczki” Stana Tymińskiego, „noc teczek” 4 czerwca 1992 roku, kiedy obalano rząd Jana Olszewskiego, powiedzenia typu „Kto nie z Mieciem, tego zmieciem”, dotyczące wielkiego wpływu Mieczysława Wachowskiego.
W wolnej już Polsce mieliśmy kolejne powielane masowo i cytowane hasła, związane często z groteskowymi wypowiedziami prezydenta Lecha Wałęsy (np. „Nie chcem, ale muszem”, „Plusy dodatnie i plusy ujemne” etc.). Były też słynne „czarne teczki” Stana Tymińskiego, „noc teczek” 4 czerwca 1992 roku, kiedy obalano rząd Jana Olszewskiego, powiedzenia typu „Kto nie z Mieciem, tego zmieciem”, dotyczące wielkiego wpływu Mieczysława Wachowskiego.
Symbolami ostatnich lat przebiegających pod znakiem ostrej wojny politycznej stały się, jak na razie, słowa Jarosława Kaczyńskiego o „mordach zdradzieckich”, słynne „ośmiorniczki”, które pogrążyły rząd PO i wulgarny gest Joanny Lichockiej, pokazującej opozycji środkowy palec. Ciekawe, czy jego kariera przetrwa dłużej, czy przyćmi go jakiś inny gest lub cytat z trwającej właśnie kampanii wyborczej?