Paweł Kukiz zdecydował o wsparciu Prawa i Sprawiedliwości. Od dawna już bliski był decyzji o tym, że przechodzi na drugą stronę politycznej barykady. Nie miał już wielkiego klubu ani nawet porządnej grupy posłów, nie mógł więc stawiać poważniejszych warunków współpracy z potężnym obozem władzy. Ale „od oka” czegoś zażądać musiał. Pozornie jego życzenie było bardzo niewinne: jedna tylko ustawa - przeciw sitwom. O ustawie tej zaczął mówić w związku z tym prezes Kaczyński.
I tak się zaczęło. Jak pierze z rozdartej starej poduchy poniosło się po świecie, że Polską rządzi sitwa. W ubiegłą sobotę podczas kongresu PiS uczestnicy rozmawiali, jak pozbyć się tego raczyska, które toczy państwo, jakim są rządy sitwy. Kiedyś Grzegorz Schetyna mówił o szarańczy obgryzającej kraj. Przyjęli nawet w PiS kuriozalną instrukcję, której sens polega na tym, że niektórzy członkowie rodzin polityków na państwowych posadach mogą tam pozostać, jeśli zgodzi się na to wicepremier Sasin. W tym samym czasie Donald Tusk wracający do PO także mówił o sitwie - nikt już z obozu władzy nie mógł zaprzeczyć, że kraj jest w rękach układu. Tak, po latach okazuje się, że krajem rządzi polityczny układ obozu władzy jego bliskich i przyjaciół. Podobno ok. 250 osób na najwyższych stołkach pozatrudniało bliskich, ponad 50 parlamentarzystów ma stołki w rządzie, żeby dorobić. Podobno - nikt tego nie sprawdza, bo nie ma jak. Przez kanały rozmaitych fundacji i instytutów z kasy państwa ciekną jak z dziurawego garnka pieniądze do prywatnych kieszeni. Nigdy po 1989 roku nie było w kraju tyle nepotyzmu i partyjniactwa.
W obozie PiS toczą się kłótnie o pieniądze i wpływy, często zażarte wojny, których dźwięki docierają już zza drzwi pałaców władzy. Emocje wokół posad i wpływów są większe niż polityczne namiętności. Tak już upadł niejeden system na świecie. I nie pomogą ani podpisywane układy z partiami prorosyjskimi, ani nowa wojna z prywatnymi mediami i kapitałem amerykańskim im nie pomogą. Polsce pomoże tylko dobra ustawa antysitwiarska i twardy zakaz załatwiania rządowej roboty (jak w Austrii), zakaz ukrywania majątków metodą „na żonę”, obowiązek informowania przez spółki o zatrudnianiu bliskich osób z politycznego świecznika. Jeśli źródłem klęski obozu władzy będzie sitwiarstwo, to źródłem zmiany w Polsce musi być prawdziwa zmiana podejścia do polityki i wprowadzenie twardych zasad dla notabli, jeśli chodzi o rozprowadzanie bliskich. Polska jest blisko Wschodu i kultury politycznej paru naszych postsowieckich sąsiadów. Prawda jest taka: nas na Zachodzie trzymają wyśrubowane standardy antykorupcyjne. To one oddzielają nas od wschodniej kultury politycznego kumoterstwa i oligarchizacji. Czas je wzmocnić z żelazną konsekwencją.