Europa chwilowo pożegnała covid i zaczął się sezon konferencyjny. Niby nowoczesność zagościła w naszych zagrodach za sprawą rozmaitych umów do wideokonferencji – ale jednak polityka pozostaje sobą.
Od czasów Arystotelesa towarzyszą jej intrygi i pokazy małości oraz najgorszych cech charakteru. Ale też są cieniem polityki kuluary od stuleci. Kuluary konferencji. Ruszyli więc politycy i eksperci z walizkami na sympozja i spotkania. Znajomy mawia, że „konferencja w Baden-Baden a rezultat żaden-żaden”.
Nie zawsze i nie do końca – jednak w tych kuluarach można nadstawić ucha i dowiedzieć się co w politycznej trawie piszczy. Dopiero się wiec skończyło Davos a już zaczyna się Bratysława. Ludzie jak zwierzęta pociągowe przez lotniska ciągną swe walizki na kółkach. Aż się człowiek nadziwić nie może, że całe wieki walizki były bez kółek i trzeba było tych tragarzy do noszenia kufrów i waliz za sobą ciągać. Jak oni na te konferencje jeździli? Potem hotele, prasowanie sukien i garniturów, i rozmowy. W przerwach na kawę nowe idee rozprzestrzeniają się jak wirusy z ust do ust, od stolika do stolika, od espresso do espresso. Zresztą tylu ludzi zamawia wiąż ekspresso, że niedługo Włosi będą musieli usankcjonować tę nazwę dla kawy.
Szerzy się na konferencja wirus neokolonializmu. Dostojny Kissinger, co to uważa, ze Polska w 1920 roku napadła bolszewików, powiedział w Davos to, co gdzieś w głowach siedziało znudzonym ekspertom: a niech Ukraina odda kawałek Ruskim. Może tak faktycznie trudno uwierzyć prezydentowi Francji i Kissingerowi, że granice Francji i USA nie są świętsze ani o jotę od naszych czy ukraińskich? Szerzy się więc neokolonializm i atakuje mózgi mądrych ludzi, którzy nie chcą zrozumieć, ze świat się zmienił, że nie ma co wydzwaniać do Putina, że Ameryki nie wymyślają, że dawniej też by się rozmowy toczyły, ale po cichu bez tego obnoszenia się z krwawymi telefonami. Aż się człowiek dziwi, ze od tej słuchawki telefonicznej po rozmowie z Putinem nie zostaje niektórym ślad krwawy na uchu – tak by zmyć go nie było można.
Zakażonym wirusem neokolonializmu („tylko dawne imperium zrozumie imperium”) mam do powiedzenia tyle. Będzie Rosja po Putinie. Jeszcze z nią pohandlujecie, ropa będzie tańsza, Rosja może mniejsza, ale lepsza dla swych obywateli. I najważniejsze: wcale nie jest powiedziane, ze będzie bliższa Chinom. Może być wreszcie taka jak być powinna – prozachodnia.
Tymczasem w dawnym domu rosyjskim w Davos wiszą zdjęcia z Buczy. Zbrodnia z rozmachem. Dla tych, którym dawne kolonie w głowie siedzą – polecane do zobaczenia.