Na Stadionie Narodowym w Warszawie odbyła się całodniowa dyskusja o wojnie kulturowej. Wszystko pod patronatem Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, czyli europejskiej międzynarodówki konserwatywnej. Zapraszał Patryk Jaki - dla którego brawa za kulturę polityczną rzadką w dzisiejszych czasach - sam zabiegał, żeby w dyskusji wzięli udział nie tylko jego zwolennicy, ale także przedstawiciele innych środowisk, którzy go trochę pokrytykują.
Prawda jest taka: żadnej realnej wojny kulturowej nie ma. Politycy oczywiście uwielbiają wojny, szczególnie takie, w których nikt nie ginie. Można się bez zbędnego ryzyka przedstawić jako wojownik, ale walczyć wystarczy odpaliwszy wieczorem FB, Twittera albo inne medium społecznościowe. Ogłaszania wojny kulturowej chce oczywiście prawica, ogłaszania wojny kulturowej chce lewica. Prawica chce się przedstawić jako ofiara lewactwa. Lewica chce opowiedzieć, że prawica ich atakuje.
A my w centrum siedzimy i spokojnie patrzymy, jak Wisła płynie. Dobrze wiemy, że w każdym pokoleniu starsi się gorszyli zachowaniem młodych i ogłaszali „koniec świata”, „dyktaturę LGBT” i takie tam. Tak naprawdę najczęściej najgłośniej krzyczą o wojnie kulturowej ci na prawicy, którzy mają największy kłopot z własną integralnością.
Czytaj dalej!
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień