Od Krakowa do Brukseli: Musimy być razem
Byliśmy razem w 1980 roku, byliśmy razem w 2005 roku, gdy umierał Jan Paweł II, byliśmy razem w kwietniu 2010 roku i jeszcze wiele razy. Tym bardziej trzeba być „razem” teraz.
Nie ma już chyba Polaka, który nie odczuwałby niepokoju. Strach jest bronią Putina. Ludzie tydzień temu pytali „czy będzie wojna?”, teraz zagadują „czy rzuci atomówkę?”. To nasze „razem” nigdy nie trwa długo. Zawsze w końcu ktoś z kimś się pokłóci. To „razem” nigdy nie jest absolutne - zawsze ktoś chce być poza tym „razem”. Tak jest i teraz. Ale najważniejsze, żeby z tego „razem” nie zrobić kompletnego kiczu.
„Razem” nie znaczy, że likwidujemy opozycję w Polsce ani, że w każdej sprawie będziemy bić brawo. „Razem” nie znaczy, że zapominamy o ruinie, w jakiej rząd postawił polską politykę zagraniczną i szczególnie europejską w ostatnich sześciu latach.
Czyli wiemy już, że to nasze „razem” jest na chwilę i w niektórych sprawach - ale jest konieczne. Ze względu na to chwilowe „razem” prezydent zawetował lex Czarnek. I dobrze. Ze względu na te same powody prezydent zaprosił do Pałacu Namiestnikowskiego prezydentów wielkich miast z Rafałem Trzaskowskim na czele. Teraz prezydent powinien zrobić następny krok. Zaprosić Donalda Tuska do Rady Bezpieczeństwa Narodowego. I to już nawet nie chodzi o praktyczne względy - są one oczywiste: Donald Tusk posiada sieć znajomości w europejskich partiach chadeckich, z których wiele jest u władzy i decyduje o zachowaniu poszczególnych europejskich rządów wobec agresji Rosji na Ukrainę. W takich czasach chodzi o sygnał do narodu - ludzie się bardziej boją i potrzebują poczucia jedności - jak pisklęta w gnieździe bezpieczeństwa. Obywatele się jednoczą wokół akcji pomocy. Za miesiąc możemy mieć w Polsce ponad milion uchodźców - takich ruchów ludności Polska nie widziała od II wojny światowej.
Minie pierwszy entuzjazm, pojawią się kłopoty. Tym bardziej zatem potrzebujemy konsolidacji jako naród, jako społeczeństwo, na które spadnie duuuuużo nieznanych dotąd kłopotów. Do tego też potrzebne jest to chwilowe choćby, ale: „razem”. I może teraz najważniejsze - nasze „razem” musi być widoczne za granicą - szczególnie na Kremlu powinni je widzieć. Powinni widzieć konsolidację i jedność.
Nie bójmy się tej jedności. Niebawem wrócimy do codziennych kłótni kampanii wyborczych. Uszanujmy chwilę prawdziwej powagi w polityce. To wszystko choć kruche i przelotne, i w trudnych czasach ma sens.