Toczy się tydzień temu w Świątyni Opatrzności Bożej dyskusja o „tamtych” czasach - końcu komunizmu. Choć czasach bardziej szarych, to w jakimś stopniu lepszych, prostszych. Pretekstem była rocznica kazania Jan Pawła II na Zaspie w Gdańsku w 1987 roku.
Padają nazwiska z tamtego czasu: Tischner, Wojtyła, Wałęsa, w tle Wyszyński. Wstaje znany dziennikarz katolicki i opowiada, że w wywiadzie udzielonym Michałowi Szułdrzyńskiemu szef dużej pracowni socjologicznej Marcin Duma powiedział, że w młodym pokoleniu Jan Paweł II nie cieszy się już autorytetem. Zaraz potem na sali zaczyna się narzekanie na to, że o papieżu powstają memy, czyli prześmiewcze w treści współczesne kolaże fotografii i napisów. Szum, zgrzyt. Ryszard Bugaj ma nawet przygotowany i zakreślony ten fragment wywiadu Dumy, w którym dzielił się on z czytelnikami Rzeczpospolitej wynikami badań.
Jeden z obecnych na sali dramatycznie pyta: dlaczego? Powodów jest kilka: po pierwsze obecny papież Franciszek poprzez swój styl bycia nie przyczynia się do budowy autorytetu Stolicy Apostolskiej, której pozycję Jan Paweł II wyniósł wysoko. Pewnie znaczenie mają też emocje. Pokolenia Polaków, którzy pamiętają Jana Pawła II, mają już w zasadzie 40+. Dla kolejnych pokoleń Wojtyła jest postacią historyczną jak Czesław Miłosz, Maria Skłodowska Curie czy Władysław Sikorski. Nie służy też pamięci papieża odkrywanie skandali w życiu Kościoła z czasów, kiedy był on biskupem i papieżem.
Ale największe zasługi ma w niszczeniu pamięci o Janie Pawle II ma po prostu obecna władza - nacisk na mówienie o Wojtyle w szkole, ile się tylko da, buduje opór i kpinę wśród młodzieży. Przymuszony pacierz nie idzie do Pana Boga, jak mówiła babcia. Ofiarą zacałowania władzuni jest już także Stefan Wyszyński. Teraz zasadzili się właśnie na Maksymiliana Kolbego, który ma być patronem kolejnej państwowej instytucji za wielkie pieniądze. Moja pani od historii w podstawówce, dobra, ale komunistka mawiała, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu i komuniszmu razem wziętych. Właśnie nadgorliwość władzy, chęć przypięcia sobie do piersi orderów za zasługi dawno zmarłych bohaterów narodowych zabija pamięć o tych bohaterach. Stają się papierowi i nieciekawi, odchodzą w świat memów ci, którzy zasłużyli na pamięć i powagę. Może zresztą te memy są już ostatnią formą autentycznego zainteresowania niektórymi postaciami historycznymi w najmłodszym pokoleniu.
Jadę do Łopusznej na konferencję „Myślenie według Tischera”. Czytam „Etykę Solidarności”. Tischner pisze o Wojtyle jak o proroku, który połączył wszystko, co najlepsze w Polsce, bez którego „bylibyśmy… niczym”. Trzeba ratować to, co się da wbrew wszystkiemu, wbrew pisowskim ministrom edukacji też. Byśmy wszystkiego nie zapomnieli.