Być może, jak twierdziła jedna z gazet codziennych, po ogłoszeniu wyniku wyborów do samorządu prezes PiS rzeczywiście powiedział, że oznacza on demitologizację PiS. Jeśli tak stwierdził, to była to najbardziej przenikliwa diagnoza tego, co się stało w polityce wewnętrznej w 2018 roku. Ma takie znaczenie, jak słynne „nie mamy z kim przegrać” Donalda Tuska. Tyle że stwierdzenie prezesa PiS oznacza, iż szybko zorientował się, że obecna większość ma kim przegrać.
Mit PiS dotyczył tego, że w Polsce są dwie partie, które z technicznego punktu widzenia mogą rządzić, jeśli wygrają wybory. Jedna miała być zawsze tą dobrą (w wypowiedziach przedstawicieli PiS „my”) druga - kosmopolici, oligarchowie i wszystkie możliwe diabły, czyli PO (w wypowiedziach PiS „oni”).
Po 2015 mit został uzupełniony powszechnym niemal przekonaniem, że Polskę czeka los węgierski, czyli rządzili będą zawsze „my”, a dokładnie PiS (w pewnym momencie przedstawiciele tej partii stracili umiar w obietnicach, do którego roku zamierzają zasiedzieć się w Alejach Ujazdowskich).
Tymczasem okazało się, że Grzegorz Schetyna ma zdolność do porozumienia się z Donaldem Tuskiem i zmobilizowania setek tysięcy centrowych wyborców w miastach. Nie daje mu to jeszcze zwycięstwa, ale daje możliwość myślenia o nim w przyszłym roku. Okazało się, niby dla rozsądnych ludzi rzecz oczywista, że uczciwość i prawość w polityce nie są rozłożone wedle partii politycznych. Innymi słowami, że w PiS też są nieuczciwi ludzie. I na koniec roku okazało się, że model węgierski zbliża się do wyczerpania. Uderzenie w pracowników, a jednocześnie wsparcie właścicieli wielkich fabryk, które oznacza ustawa zwana „niewolniczą” daje do myślenia.
Jakby nic się nie zmieniło w Polsce w 2018 roku. Dzisiaj wciąż wygrałoby wybory PiS, Kukiz wszedłby do parlamentu i dałby większość Jarosławowi Kaczyńskiemu. A jednak tendencja wśród wyborców zaniepokoiła partię władzy: posłowie zamiast gotować wigilijne barszcze nie przypadkiem zostali przed Świętami zmotywowani do zostawania na partyjnych zebraniach z confetti niemal do samej Wigilii. Także nerwowe poszukiwanie sposobu, jak stworzyć wrażenie, że ceny energii nie rosną, pokazują, że powstała w związku z 500+ magia PiS się kończy, szczególnie, że inne wielkie programy budowy samochodów elektrycznych czy tanich mieszkań się nie udają.
Co to oznacza dla wyborców? Że mają wybór. Mogą powiedzieć, kto ma rządzić krajem - w 2019 roku na sylwestra wszystko powinno być jasne. Szczęśliwego Nowego Roku!