Patrzyłem na ministra Zbigniewa Raua w Moskwie z ulgą. Minister spraw zagranicznych Rzeczypospolitej w kapeluszu szefa OBWE prezentował się sensownie.
Swoją drogą jego rzecznik Łukasz Jasina stale pokazuje w mediach społecznościowych zdjęcia Raua w dosłownym kapeluszu jak wsiada do samolotu. Wracam do Moskwy. Kapleusz OBWE Raua pomógł. Rau przedstawił Ławrowowi propozycje dalszych rozmów i mówił jak polityk z Zachodu, jak polski minister stojący po właściwiej stronie.
Mam do ministra Raua pretensje, ze nie występuje przed Sejmem, choć sam był wczesnej szefem Komisji Spraw Zagranicznych. Mam pretensje o kilka inny rzeczy, ale co prawda nie grzech. Wizyta w Moskwie w ekstremalnie trudnej sytuacji międzynarodowej była udana na ile udana być mogła – dodatkowy plus za hołd złożony na miejscu ofiarom stalinizmu. Tak rzadko mogę z czystym sumieniem pochwalić jakiś ruch obecnej władzy – zatem skwapliwie korzystam z okazji.
Polityka zagraniczna potrzebuje stałości. Nasi sojusznicy – Francuzi, Niemcy, Hiszpanie muszą każdego dnia widzieć polską determinację w grze o nasze interesy na Wschodzie. Jeśli nie uwierzą w nasze zdecydowanie, sami będą odpuszczali Kremlowi, bo od nich dalej do Rosji niż z Warszawy. I dlatego doceniam Raua w kapeluszu, ale nie mogę się wyzwolić z obrazków sprzed kilku tygodni jak premier Morawiecki spędzał sobotę w Madrycie z najbardziej proputinowskimi partiami na kontynencie na czele z LePen i Orbanem, nie mogę odzobaczyć tamtych czułych fotografii. Żeby tylko jedną z dwóch największych partii w Polsce a dzisiaj rządzącą coś natknęło i żeby pomyśleli jak siebie i Polskę przede wszystkim wykaraskać z tego złego towarzystwa w jakie popadli.
Dzisiaj jest tak, że ja nie wiem, która polityka rządu jest tą prawdziwą: ta z Madrytu, czy ta z ostatnich wizyt członków rządu (także premiera) do Kijowa. Nie wiedzą tego Polacy i nie wiedzą nasi liczni sojusznicy z Zachodu. A czasy są takie, że polityka to międzynarodowa to znowu twarda i poważna gra, i trzeba jasno mówić: jesteśmy za poszanowaniem prawa międzynarodowego a nie za zaborami kawałków terytoriów sąsiada, jeśli się ma więcej czołgów. I to nas różni jako Polaków od poglądów LePen i innych polityków Putinternu.
Naszą rolą jako opozycji nie jest klaskać władzy. Nie po to obywatele mają nas na Wiejskiej. Polityka zagraniczna po latach rządów PiS jest zdezelowana a polityka europejska ledwie zipie. Tak dużo napsocili, że czasami już nie ma człowiek siły krytykować. Tym lepiej czasami mieć powód, żeby pochwalić ministra Raua (w kapeluszu czy bez) a do kolegów ministra z rządu zaapelować, by się zastanowili przed następnymi demonstracjami sympatii do pani LePen zanim nie będzie za późno.