Dokładnie 30 lat temu rząd Polski kierowany przez Jan Krzysztofa Bieleckiego uznał Ukrainę. Tak to premier Polski wbił gwóźdź do trumny Związku Sowieckiego. I bez nas Ukraina by powstała wtedy jako niepodległe państwo, ale polityka składa się z gestów a historię tworzą gesty wielkie.
Decyzja rządu z 2 grudnia 1991 roku ustawiła całą polską politykę wschodnia na kolejne trzy dekady. Bielecki wysłał Zachodowi taki oto sygnał: Polska niepodległa wraca z długiej drogi, w którą ruszyła w 1939 roku nie ze swojej woli, Polska uznaje kontynuację prawną z II Rzeczpospolitej ale zamyka spory sprzed wojny, nie żąda powrotu do dyskusji o granicach i ciągnie do NATO i UE. Bez klarownej polityki wschodniej nie byłoby nas teraz w dwóch najważniejszych organizacjach Zachodu. Nie wszystkie narody w naszym regionie stać było na taką politykę.
Należałoby wspominać wydarzenia sprzed trzech dekad, popijać szampana, wspominać Kulturę, opozycję antykomunistyczną i Jana Pawła II za to, że przez dekady przygotowywali polską opinię na decyzję, którą podjął Bielecki i, że polityka wschodnia III Rzeczpospolitej znalazła akceptację społeczną.
Są na świecie rozmaite imperia. Nie każde budzi strach w oczach. W Krakowie bez trudu znajdziecie miłośników Austro-Wegier. W Jednej sprawie wszelako możemy być zgodni: imperium rosyjskie u polskich granic to zagrożenie nie malowane ale realny strach.
Po trzydziestu latach mamy tak, ze znowu de facto graniczymy z Rosją, która buduje imperium. Białoruś już istnieje tylko jako byt prawny i przede wszystkim jako marzenie Białorusinów. Tymczasem Putin pociąga za sznurki i dyktuje takt kolejnych operacji białoruskich przeciwko Polsce. Teraz szykuje się na rozgrywka z Ukrainą. Chce powstania trzeciego imperium rosyjskiego - tym razem Imperium Putina.
Dzisiaj Polska ma mechanizmy, żeby ten scenariusz udaremnić. Te mechanizmy to wspólne instytucje UE i NATO. Do tego możliwości współpracy z filarami zachodniej polityki - USA, Niemcami czy Francją. Ne powinniśmy naszym sojusznikom dać ani jednego dnia spokoju od naszego kołatania o wsparcie i stworzenie nowego planu polityki wschodniej. Tymczasem, gdy Zachód się zbiera do kupy, Francja i Włochy zawierają ścisły polityczny sojusz, w warszawskich politycznych gabinetach zamiast rozważać przykładowo pomysły na wielką strategiczną umowę z Niemcami, pozytywne związanie Niemiec w Unii, zamiast idei nowego Partnerstwa Wschodniego, zamiast choćby pracy nad ukochanym przez rząd PIS Trójmorzem włącza się antyniemieckie fixum dyrdum.
Podobno na zamkniętym spotkaniu PiS koleżanki i koledzy przepowiadali sobie, że idzie IV Rzesza. Tak mówił prezes czy inaczej, każdy dzień politycy zaczynają i kończą antyniemiecką litanią. A nam po trzydziestu latach od decyzji rządu Bieleckiego grozi trzecie imperium rosyjskie albo nowy Związek Sowiecki (jak kto woli) przy granicy a nie IV rzesza. Żeby tylko w rządzie z w tym całym antyzachodnim szale uniesienia tego faktu nie przeoczyli.