Czy można było nie przeczytać książek Olgi Tokarczuk, zanim dostała Nobla? Można. A czy można nie czytać po tym, jak otrzymała nagrodę? Pewnie, że tak. Można nie gustować w jej literaturze? Także. Można nie zgadzać się z jej opiniami o polityce? Jasne. Można opowiadać o tym publicznie? Oczywiście. U nas jednak poszło dalej.
Ludzie polityki, intelektualiści prawicy na wyprzódki oświadczają z nieskrywaną niechęcią, że nie czytali i czytać nie będą itd. A to już jest przejaw kontrkultury dalekiej od powściągliwej konserwatywnej postawy.
Nie idzie nam z Noblami z fizyki, medycyny i czego tam jeszcze. Ale Pan Bóg dał Polsce szczęście do Nobli z literatury
Nie idzie nam jako narodowi z Noblami z fizyki, medycyny i czego tam jeszcze. Ale Pan Bóg dał Polsce szczęście do Nobli z literatury: Reymont, Sienkiewicz, Miłosz, Szymborska i Tokarczuk to niezły dorobek. Jest u nas tradycja dumy z tych wyróżnień. To jest część polskiego stosunku do literatury. Stosunku tyleż gorącego, co paradoksalnego, bo przecież statystycznie należymy do społeczeństw czytających mniej niż więcej. Oczywiście, że inna była rola powieści Reymonta czy Sienkiewicza, a inna poezji Miłosza czy Szymborskiej. Inna była epoka, inny stosunek ludzi do literatury w ogóle. W czasach, gdy rządziła wielka powieść na przełomie XIX i XX wieku, mniej ludzi umiało czytać, ale też nie było internetu.
W czasach Miłosza ludzie czekali na jego słowa jako zwiastun nowej Polski, odrodzenia, w jego wierszach odnajdywali opis nadziei w szarej polskiej rzeczywistości i proroctwo zwycięstwa Solidarności. Zawsze szukaliśmy w wielkiej literaturze tej krzty polityki, zawsze kogoś to złościło, ale liderzy opinii wiedzieli, że nad Wisłą nie ma się co chwalić: „nie czytam i nie zamierzam czytać”.
Polacy mają prawo do chwili dumy z noblistki i dygnitarze nie muszą kwasić tego deklaracjami, że nie będą czytać Tokarczuk
Jak będzie z Olgą Tokarczuk? Czy stanie się prorokinią dla dzisiejszych Polaków, czy wzrosną nakłady jej dzieł? Nie wiemy. Ale jedno trzeba powiedzieć. Polacy mają prawo do chwili dumy z noblistki i naprawdę dygnitarze nie muszą kwasić tego święta swoimi codziennymi deklaracjami, że nie będą czytać Tokarczuk, bo się z nią nie zgadzają. Pisarz nie jest od oklasków dla władzy - choć warto przypomnieć, że kiedy to jeszcze takie modne nie było „Księgi Jakubowe”, Tokarczuk podczytywał Jarosław Kaczyński.
Naprawdę zatem gratulacje ze strony władzy mogły być trochę - jakby to powiedziała Tokarczuk - czulsze. Wiemy przecież dobrze, że gratulacje różne bywają - nawet Breżniew przecież pogratulował kardynałowi Wojtyle wyboru na papieża, ale nic z tego nie wynikało. Może to jeszcze ktoś przemyśli w najważniejszych gabinetach.
Niech żyje Olga Tokarczuk! Gaude Mater Polonia…