Od Krakowa do Brukseli. Budujemy nowy łuk
A może coś jest w tej idei łuku triumfalnego? A może nie ominiemy pewnych procesów społecznych i nie ma co przyspieszać? Tak, wiem francuski i belgijski „państwowy” kościół votum Sacre Coeur zbudowano sto lat przed wilanowską Świątynią Opatrzności Bożej. Może tak samo musi być z łukiem triumfalnym i trzeba go zbudować z opóźnieniem? Może warto posłuchać Donalda Tuska, który pokazuje, że nawet liberałowie muszą współcześnie uwzględnić potrzebę współczesnych społeczeństw zakorzenienia we własnej historii? Może to nie tylko prawicowy i populistyczny wyborca potrzebuje utulenia w dobrej pamięci historii własnego narodu?
Nadmiar pomników jest polskim problemem. Aleje Ujazdowskie niebawem zamienią się w wystawę rzeźby - zastawione kolejnymi słusznymi monumentami. Ale największym problemem jest przecież artystyczna wartość stawianych pamiątek narodowych. Załóżmy zatem, że uznajemy, że łuk by się jednak zmieścił jeszcze w stolicy - to przecież lepszą okoliczność niż stulecie zwycięstwa nad bolszewikami trudno będzie znaleźć! A może zatem opozycja zamiast mechanicznie odpowiadać premierowi „nie”, powinna zaskoczyć władzę swoją taktyką? Może trzeba powiedzieć: „Tak, budujemy”, ale wspólnie. Tak jak wtedy przed stu laty przedstawiciele wszystkich partii weszli do gabinetu Witosa, tak teraz niech komitet honorowy uformują wspólnie prezydent i marszałek Senatu.
A może opozycja powinna pójść dalej i zacząć od potoku zasłużonej krytyki pod adresem rządu, który przypomniał sobie o rocznicy bitwy warszawskiej na krócej niż rok przed nią? A może warto zapytać, co z planem Muzeum Bitwy Warszawskiej? Rząd wyraźnie zaspał. Przecież problem nie polega na stawianiu łuku. Łuk może być, byle elegancki. Muzeum mogło być, byle mądre. Problem w tym, że władza, dysponując pieniędzmi, urzędami i fundacjami, nie zbudowała i już nie zbuduje na stulecie ani wielkiej kliniki onkologicznej, ani szkoły, ani muzeum, ani łuku.
Skoro rząd śpi i obiecuje gruszki na wierzbie - potrzebna jest inicjatywa opozycji w sprawie uczczenia stulecia ostatniej takiej bitwy, w której faktycznie sami poradziliśmy sobie nad wyraz dobrze. I jeszcze jedno: można być patriotą i za budową łuku, i można być patriotą czasem nawet lepszym - i być przeciwko łukowi. Jednego nie można kolejny raz w naszych dziejach: udawać, że tematu nie ma, a potem na łapu capu organizować cokolwiek i łkać, że nas nie szanują, bo nikt ze świata nie chce przyjechać na nasze rocznice. No chyba, że kanclerz Niemiec, która do naszych spraw ma miękkie serducho i zawsze w ostatniej chwili wsiądzie w samolot, by z sąsiadami poświętować.