Bracia Morawscy od 1743 roku są nieodłączną częścią historii miasta. Młodzi Czesi po raz kolejny odwiedzili Nową Sól, by pracować tu przez tydzień
To już w zasadzie tradycja, że przez jeden z wakacyjnych tygodni, nieco głośniej niż zwykle, słychać w mieście język czeski. To oczywiście za sprawą Fundacji Braci Morawskich, tych samych, którzy w 1743 roku przybyli do Nowej Soli i wybudowawszy w mieście osiedle, znacząco przyczyni się do rozwoju ówczesnej Neusalz.
Josef Šeda, misjonarz Jednoty Braterskiej (bo taka nazwa funkcjonuje u naszych południowych sąsiadów), wraz z rodziną przybył do naszego miasta w listopadzie 2012 roku, idąc za głosem serca i powołania zamienił swoje mieszkanie w Pradze na kamienicę w Nowej Soli. - Chcemy po prostu zaistnieć w życiu miasta – mówił na łamach „GL” kilka lat temu. Dziś wiadomo, że to się udało. - Kilka razy organizowaliśmy tu różne imprezy, jak festyn latawców, czy rzeźbienia w drewnie. Tak, aby dzieci mogły coś z nich wynieść i spędzić czas z rodzicami – wyjaśnia. - A teraz już po raz trzeci przyjechała do nas na cały tydzień grupa z Czech, by zrobić coś sensownego dla miasta – dodaje.
Tym sposobem, pod przewodnictwem Jerzego Ceglarka z nowosolskiego magistratu, grupa Czechów pomagała przy pracach w drugiej części Parku Krasnala. J. Šeda przyznaje, że zawsze jest coś do zrobienia w mieście. – Pytamy się pana Ceglarka i on zawsze coś znajdzie – śmieje się. – W tym roku, trochę podobnie jak w tamtym, robiliśmy dużo wokół budowanego kopca i tarasów – wyjaśnia. – Była potrzeba oczyścić kostkę, pomalować takie drewniane paliki, oprócz tego sprzątanie, dużo tego typu rzeczy – wylicza.
W tym roku Nową Sól odwiedziły 23 osoby. – Ta liczba nie zmienia się dużo na przestrzeni lat, to zawsze jest koło dwudziestki – mówi Josef.
Zaskakiwać może średnia wieku młodych Czechów. – Przyjechała do nas młodsza kategoria. Mamy ograniczenie wiekowe od 13 lat i niektórzy jak tylko przekroczą ten próg, to już są z nami – wyjaśnia nowosolski Czech. Skąd biorą się tak młodzi ludzi, którym chce się pracować za darmo w innym kraju? - Jest to częścią naszej zbożności. Nie chcemy, by ludzie spotykali się tylko w kościele na nabożeństwach, tylko żeby żyli ze sobą i robili coś sensownego. Żeby coś z tego było – tłumaczy J. Šeda. - Cenimy historię. Całe pokolenia praktycznie cały czas pilnowały tej tradycji i walczyły o to życie w zgodzie z tym, co czytają w biblii. Dzięki temu mamy tą kontynuację, wiemy jak było kilkaset lat wcześniej i chcemy do tego nawiązywać. Dlatego powstał pomysł, by pomóc przywrócić może nie tyle kościół, co pewne uniwersalne wartości. Dla nas to jest źródło energii, inspiracji. Bo kto z nas jechałby do Polski, gdyby nie miał takiego źródła – mówi.
Šimon Dvořák to pastor z Chrastavy, lider i organizator grupy, która odwiedziła nasze miasto. Zapytany o to jak minął im pracowity tydzień, bez zastanowienia pożalił się na letnie upały: – Bylo horko! Bardzo cieszę się, że dzieciaki wytrzymały. Ale oni chwilę odpoczną i dalej pracują. Rozpiętość wieku naszej grupy od 13 do 22 lat. Problem mamy w czasie letnim, bo mamy młodzież z różnych zborów, które organizują w wakacje różne obozy, wyjazdy. Więc ludzi są zajęci jeszcze bardziej niż podczas roku szkolnego – wyjaśnia wspólnie z Josefem. - Nowa Sól pięknieje – przyznaje Simon i przyznaje, że podoba mu się pomysł dawania pracy bezrobotnym przez miasto.
Bracia Morawscy to wspólnota ewangelicka, która ukształtowała się w Europie w XVIII wieku. W 1743 roku, gdy Nowa Sól otrzymała prawa miejskie, Bracia zostali ulokowani w mieście przez króla Prus Fryderyka II. Z ich grona wywodził się m.in. założyciel nowosolskiej fabryki nici Johann Dawid Gruschwitz. Poza tym prowadzili również największą firmę handlową w mieście, czyli „Meyerotto”. To właśnie tej firmie i Braciom zawdzięczamy istnienie odnalezionej w ubiegłym roku kapsuły czasu z 1874 roku.
Jak można przeczytać w „Dziejach Nowej Soli” pod redakcją Tomasza Andrzejewskiego, Bracia chętnie brali udział w życiu publicznym. Dla innych byli też przykładem gospodarności i porządku. W XVIII wieku, gdy stan sanitarny miasta pozostawiał wiele do życzenia, ich kolonia lśniła czystością.