Od 10 lat pachnie tu piernikami [zdjęcia]
Zygmunt Stary uczcił wieść o narodzinach syna... piwem i piernikami. Dzisiaj Toruń rozsławiają smakołyki z Żywego Muzeum Piernika.
Od dziesięciu lat Żywe Muzeum Piernika w Toruniu kultywuje piernikarską tradycję. A ta jest niezwykle bogata.
Pierwsza wzmianka pochodzi z około 1380 roku - mówi o piekarzu Mikołaju Czanie, który parał się wypiekiem korzennych specjałów. Dwa wieki później pojawiła się oficjalna nazwa „piernikarz”. Zamieszczono ją w informacji o śmierci Symeona Neissera (1564 rok).
Nocleg poza domem - dodatkowy rok nauki
Jak dowiadujemy się ze strony muzeumpiernika.pl, kandydaci na piernikarzy musieli wywiązać się z kilku zobowiązań. Chodziło mianowicie o przekazanie starszym cechu listu rodowego kandydata, miał on potwierdzić „wolne i zacne” pochodzenie. Należało również uiścić opłatę, do cechu musiało trafić 100 groszy. Okres próbny trwał od dwóch tygodni do pół roku. Kandydat na czeladnika mógł zapomnieć o karierze choćby przez... brak odpowiedniej tężyzny fizycznej. Na właściwą naukę rzemiosła uczniowie musieli poświęcić minimum dwa lata. Przez ten czas mieszkali u swoich mistrzów, gdzie panowały surowe zasady. Ba, za jeden nocleg poza nowym domem, dochodził dodatkowy rok terminowania!
Tytuł mistrza? Kandydat musiał dorzucić się do kasy cechu, ukończyć dwuletnią wędrówkę czeladniczą i zaliczyć „mutjar”. Pod tym pojęciem kryła się próbna praca u mistrza, trwająca od sześciu miesięcy do roku. Jeśli zaś chodzi o czeladniczą wędrówkę, od XVIII wieku - za odpowiednią opłatą - można się było od niej zwolnić.
Pomyślicie, jakże musiał się natrudzić piernikarz, zanim cieszył się z mistrzowskiego tytułu. Gra była jednak warta świeczki, wszak mistrz na brak funduszy nie mógł narzekać.
Zakąska do wódki, wojskowy suchar, narzędzie dyplomatyczne - specjał z korzennym aromatem pełnił rozmaite funkcje.
Co miał piernik do dyplomacji?
Jak głoszą historyczne źródła, wiele. W 1696 roku choćby, ułaskawił szwedzką komisję likwidacyjną zajmującą się długami miasta. Korzennymi przysmakami raczyła się także caryca Katarzyna, do której - w 1778 roku - dotarł piernik długi na cztery łokcie i gruby na pół łokcia.
Piernikarska tradycja wciąż żyje w Grodzie Kopernika. Żywe Muzeum Piernika, które otworzyło swoje podwoje dokładnie dziesięć lat temu. To pierwsza taka interaktywna placówka w Europie.
Piec z 1903 roku niemieckiej firmy Schmidt & Soehne, mieszarka z około 1905 roku z fabryki L. G. Eberhardta i dzielarka z zakładów Otto Neckera, drewniane formy piernikarskie z XVIII i XIX wieku. To przykładowe eksponaty z ponad stu przedmiotów, które otrzymały nowe życie przy Rabiańskiej. To właśnie tutaj, w 2006 roku, w zabytkowym spichlerzu pochodzącym z 1863 r., Elżbieta i Andrzej Olszewscy założyli muzeum. W pierwszym roku działalności, odwiedziło je 34 tys. osób. Dla porównania, w 2014 - niemal 107 tys.
Kto zajrzy na pierwsze piętro, przeniesie się w świat średniowiecza. Swoimi tajemnicami dzielą się tutaj Mistrz Piernikarski oraz Wiedźma Korzenna. Piętro wyżej poczujemy klimat manufaktury z przełomu XIX/XX wieku, zarządza nią rodzeństwo Rabiańskich.
Toruń piernikami stoi, ale z tych specjałów słynęła także Norymberga. Miasta strzegły zazdrośnie swoich receptur do 1556 roku. Wówczas otrzymaliśmy prawo produkcji pierników norymberskich, zaś Norymberga zaczęła oficjalnie wypiekać pierniki toruńskie.
„Do roboty gonimy wszystkich bez wyjątku, czy to małych, czy dużych” - zapowiadają z dowcipem muzealnicy.
Ich goście mają okazję wejść w rolę piernikarskich mistrzów, spróbować swoich sił w artystycznym zdobieniu lukrem.
Jest cel - pobicie rekordu świata
Atrakcje z okazji dziesiątych urodzin placówki znajdziecie na www.muzeumpiernika.pl. Zdradzimy, że wśród nich jest ustanowienie rekordu na największe piernikowe serce na świecie.
Autor: Ewelina Sikorska
Informacje historyczne zawarte w tekście pochodzą ze strony muzeumpiernika.pl.