Ocieplenie relacji Polska - Białoruś? Tak! Ale nie za cenę likwidacji atutów
Rozmowa z Agnieszką Romaszewską-Guzy, dyrektorką telewizji Biełsat o przyszłości stacji.
Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski ocenił kierowaną przez Panią telewizję jako nieatrakcyjną i mającą mały zasięg. Zapowiedział zmniejszenie dotacji MSZ z 17 do 5 mln zł. Jak to pani skomentuje?
W grę wchodzi nie tylko ucięcie dotacji, choć jest ono bardzo radykalne, a które spowoduje de facto zamknięcie instytucji. Ale zaraz potem pan minister udzielił jeszcze wywiadu, w którym powiedział, że właściwie trzeba zlikwidować Biełsat i zasugerował, że wynika to z jakichś układów z władzami Białorusi.
Próba ocieplenia polsko-białoruskich stosunków dyplomatycznych jest rzeczywiście widoczna...
Żeby była jasność - jestem wielką zwolenniczką ocieplenia. Uważam, że jeżeli państwa ze sobą sąsiadują, to muszą mieć ze sobą dobre relacje. A zamrożenie relacji nie sprawdza się. Ale jednym jest utrzymywanie relacji, a drugim - likwidowanie wszystkich atutów, które posiada się w stosunku do danego kraju. Działającej od dziewięciu lat stacji telewizyjnej, która jest jednym z ważniejszych ośrodków niezależnego życia białoruskiego, nie likwiduje się z dnia na dzień. Tak po prostu, w geście dobrej woli. W ten sposób pozbawiamy się narzędzia.
Jak będziecie funkcjonować za te 5 mln zł dotacji?
Za 5 mln zł nie będziemy funkcjonować, bo tak się nie da. Mamy około 160-170 współpracowników. To jest kanał, który nadaje codziennie, jest od 2,5 do 3 godzin premierowej produkcji. Przecież ktoś musi to zrobić. Może się wydawać, że weźmie się trzy osoby i one będą siedzieć w studio. To nieprawda. Jedną z ważniejszych cech tej stacji jest to, że ona jest jedyną profesjonalną stacją nadającą w języku białoruskim. To nie jest jedna z wielu istniejących np. w internecie. Tego nie zastąpi żadna strona internetowa. Portali białoruskich nie brakuje, a kolejny jest niepotrzebny. Druga rzecz - jesteśmy jedynym medium, które dociera do małych miast i miejscowości. Tam wystarczy, że mieszkańcy postawią sobie antenę i już mają Biełsat. Natomiast bardzo często nie mają dostępu do internetu i nawet nie mają nawyku, by z niego korzystać. A z telewizora korzystają. Ludzie, którzy mieszkają w wielkich miastach np. Mińsku, wyobrażają sobie często, że cały świat tak wygląda jak u nich. Otóż tak nie wygląda. Warto uwzględnić tych, którzy mieszkają poza dużymi miastami i to jest w ogromnej części nasza widownia. I to ona zostanie pozbawiona dostępu do informacji.
Stwierdziła Pani, że „koncepcja TVP Polonia na Białorusi (zamiast Biełsatu) to koncepcja nie tyle, czy myć rękę czy nogę, tylko czy myć rękę czy obciąć sobie nogę”. Rozumiem, że nie zgadza się pani z koncepcją MSZ połączenia stacji zagranicznych z TV Polonią?
Tego nie da się połączyć. Tak jak powiedziałam swemu prezesowi (Jackowi Kurskiemu, prezesowi TVP - przyp. red.): śledź jest dobry i go lubię, czekoladę też, ale oba produkty razem nie są dobre. Telewizja Polonia jest skierowana do Polaków, ale nie tylko na Wschodzie, ale szerzej. Choć też powinna zostać zreformowana, bo w tej chwili jest dla wszystkich i dla nikogo zarazem. Uważam, że powinna być profilowana w zależności od regionu. Powiedzmy jednak, że byłaby. Ale to nie zmienia faktu, że przytłaczająca większość Białorusinów nie mówi po polsku. I to tylko my w Polsce, zwłaszcza mieszkając w regionie przygranicznym, możemy tak sobie to wyobrażać. Bo jest wspólny handel i ludzie jakoś się dogadują. Ale wystarczy pojechać do Mińska albo Witebska i tam spróbować dogadać się po polsku. Oczywiście, że powinna istnieć TV Polonia, bo ona daje styczność z językiem polskim, budzi zainteresowanie polskością, ale Biełsat spełnia zupełnie inną rolę. Jest to telewizja, z pomocą której Polska podaje pomocną dłoń ludziom aktywnym i zainteresowanym zmianami w ich kraju - Białorusi. Warto przypomnieć rządzącym, że władze się zmieniają. Nawet Łukaszenka nie będzie wieczny.
Wielu wydawało się, że Fidel Castro będzie wieczny, a zmarł...
Za czasów mojej młodości niektórym wydawało się, że komunizm będzie wieczny. A on się skończył, tak jak i Łukaszenka kiedyś się skończy. I każda inna sytuacja polityczna.
Jaka przyszłość czeka zatem telewizję Biełsat?
Liczę, że ta decyzja zostanie zmieniona. Wierzyć mi się w nią nie chce. Jestem osobą, która wyznaje zasadę, że nadzieja umiera ostatnia. Moja prababka, która była działaczką PPS i współpracownicą Józefa Piłsudskiego, mawiała, że nawet jak cię już postawili pod ścianą i nawet jak już powiedzieli: „cel!”, to dopóki nie powiedzieli: „pal!”, wszystko może się jeszcze wydarzyć. Mam pozytywne wsparcie od prezesa Kurskiego, który na razie czeka na rozstrzygnięcia formalne. Bo jeśli mielibyśmy mieć tego typu budżet, to od stycznia-lutego musielibyśmy zacząć zwalnianie ludzi.
Minister Waszczykowski powiedział, że pracownicy Biełsatu mogą przejść do TV Polonia, a i Pani dostała ponoć lukratywną propozycję pracy.
Nie bardzo wiem, co miał na myśli. Po pierwsze: pracownicy w znacznej części nie mogliby przejść, bo znają język polski, ale nie na poziomie dziennikarskim. Jeśli chodzi o mnie, to jeżeli miałabym mieć bliżej nieznaną posadę w TV Polonia, to zostanę ze swoimi pracownikami. Bo każdy człowiek musi jeszcze umieć spojrzeć na siebie w lustrze.