Ochrona przyrody. Słowacy odbierają skutery, u nas można dostać mandat
Blady strach padł na tych, którzy nielegalnie jeżdżą po rezerwatach przyrody, parkach krajobrazowych i narodowych. To dlatego, że dwóm Polakom, którzy wjechali na skuterach śnieżnych do Parku Krajobrazowego Orawa Górna na Słowacji, grozi ich konfiskata.
Tak jest na Słowacji. Zatrzymała ich policja z Żyliny współpracująca ze służbami parku krajobrazowego. Zarzut jest poważny - niszczenie roślin chronionych oraz stworzenie zagrożenia dla zwierząt. W ramach postępowania policja zabezpieczyła Polakom skutery śnieżne. Jeśli oskarżenie się potwierdzi, sąd może zdecydować o przepadku kosztownego sprzętu.
Na Słowacji i w Czechach dużymi nieprzyjemnościami dla Polaka może się skończyć także akcja ratunkowa, na przykład w górach. Bo służby ratunkowe każą sobie za nie płacić. Najważniejsze jest ocalone życie, jeśli jednak poszkodowana osoba nie była ubezpieczona od wypadku na szlaku, może długo spłacać to, co dla niej uczynili ratownicy.
Ratownikom do głowy by nie przyszło
Czy podobnie jest w Polsce? Nie!
- Dla nas najważniejsze jest ratowanie ludzkiego życia i dlatego nawet jeśli dojdzie do uszkodzenia kadłuba łodzi, co można by uznać za akcję techniczną, holujemy taką łódź w bezpieczne miejsce. Jest to więc akcja ratunkowa -wyjaśnia Maciej Banachowski, prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Województwa Kujawsko-Pomorskiego i jednocześnie szef Nadgoplańskiego WOPR w Kruszwicy. - Bywa też tak, że na uszkodzonej łodzi znajduje się człowiek wymagający pomocy lekarskiej lub zażywający leki, na przykład na cukrzycę, których nie ma na pokładzie. To mogą być sytuacje związane z zagrożeniem życia. Więc albo taką łódź bierzemy na hol albo niezwłocznie przewozimy człowieka naszą łodzią w miejsce, gdzie może otrzymać dalszą pomoc.
Wpłynął do rezerwatu na Gople, wezwano policję
Szef wojewódzkich ratowników wspomina też sytuacje, w których sternicy łodzi motorowych ewidentnie naruszali strefy ochrony przyrody na Gople, a są to ścisłe rezerwaty i Nadgoplański Park Tysiąclecia (park krajobrazowy).
- We wrześniu ubiegłego roku dwutonowa łódź motorowa wpłynęła w strefę chronioną na zachodniej zatoce Gopła, osiadając na mieliźnie. Musieliśmy użyć pomp zęzowych do wypłukania mułu spod kadłuba. Jednostkę udało się uwolnić dopiero po trzygodzinnej akcji - wspomina Maciej Banachowski.
W takiej sytuacji, gdy sternik ewidentnie naruszył przepisy związane z ochroną przyrody, ratownicy są zobligowani do powiadomienia policja i sprawa zwykle kończy się wypisaniem mandatu. Nie ma jednak takiego prawa, na mocy którego można by zarekwirować własność.
Nawet oni sami - ratownicy – nie mogą wpływać w strefy wyłączone z ruchu wodnego, chyba że uczestniczą w akcji ratowniczej lub technicznej. Czyli tak, jak było we wrześniu.
Za pijaństwo można zatrzymać jednostkę
Nasz rozmówca wskazuje jednak na wyjątek jakim jest zatrzymanie jednostki pływającej po ujawnieniu, że jej sternik jest nietrzeźwy.
W takim przypadku jednostkę (równie dobrze może to być statek wycieczkowy, jak motorówka, jacht, rower wodny czy kajak) zatrzymuje się na przystani lub parkingu wyznaczonym przez właściwego starostę powiatowego. Za postój naliczane są opłaty ustalane co roku przez Radę Powiatu.
Osobną kwestią są sankcje dla sprawcy wykroczenia, a nawet przestępstwa jeśli sternik prowadził łódź o napędzie mechanicznym. Wtedy odpowiada tak samo jak za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu - art. 178a Kodeksu karnego: „Kto, znajdując się w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, prowadzi pojazd mechaniczny w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega grzywnie (do 5 tys. zł), karze ograniczenia wolności (do 14 dni) albo pozbawienia wolności do lat 2.
Najbardziej restrykcyjne w stosunku do własności prywatnej jest Prawo łowieckie, a dokładniej artykuł dotyczący kłusownictwa. Jeśli komuś udowodni się takowe, rekwirowany jest sprzęt służący do uprawiania tego procederu, a może to być nie tylko wędka czy sieć, ale także łódź, nawet samochód, którym sprawca przyjechał nad wodę.
W parku narodowym otrzymaliby mandaty
- Nie mamy takich uprawnień jak na Słowacji. Na pewno nie możemy zarekwirować pojazdów którymi poruszały się osoby naruszające chroniony obszar. W takim przypadku, a jest to wykroczenie, strażnicy parku mogą jedynie wręczyć mandaty do 500 złotych - wyjaśnia Janusz Kochanowski, dyrektor Parku Narodowego Tucholskie" z siedzibą w Charzykowach. - Oczywiście w parku mogą być wyznaczone drogi udostępnione dla ruchu kołowego i dyrektor może w szczególnych przypadkach pozwolić na wjazd pojazdu mechanicznego w określone miejsce.
Dyrektor Kochanowski również zwraca uwagę na wyjątek jakim jest kłusownictwo. Przyłapanej na tym osobie można zatrzymać pojazd, którym wjechała na chroniony obszar, ale o jego ewentualnym przepadku na rzecz skarbu państwa decyduje sąd.