"Oceniamy władze": Sprawdzamy, jak poradzili sobie prezydenci miast
Równo tydzień temu zaczęliśmy nasz plebiscyt "Oceniamy władze". Przyszedł więc czas, żeby okiem naszych lokalnych dziennikarzy ocenić, jaka była upływająca kadencja w wykonaniu prezydentów miast.
Zanim pójdziemy do wyborczych urn, żeby oddać ostateczny głos na wybranych przez siebie samorządowców, mamy jeszcze okazję wyrazić swoją opinię na temat upływającej kadencji. Jak?
Wystarczy wziąć udział w plebiscycie „Głosu Wielkopolskiego” i pokazać wójtom, burmistrzom, prezydentom oraz radnym gminnym, miejskim i powiatowym czy doceniamy ich pracę, czy też wręcz przeciwnie - mamy wobec nich poważne zastrzeżenia. Ostateczne wyniki poznamy 17 września, czyli nieco ponad miesiąc przed prawdziwymi wyborami.
Oceniamy prezydentów
W naszym plebiscycie można oddać głos na zarządców miast i gmin, a także radnych: gminnych, powiatowych czy tych z sejmiku województwa wielkopolskiego. Czytelnicy oceniają ich swoimi głosami. Z kolei dziennikarze „Głosu Wielkopolskiego” postanowili ocenić upływające kadencje konkretnych samorządowców. Na pierwszy ogień idą oczywiście zarządcy największych wielkopolskich miast, czyli prezydenci.
Trudny układ w radzie
Dla Beaty Klimek, prezydent Ostrowa Wielkopolskiego była to pierwsza kadencja w takiej roli. Jej wygrana w 2014 roku z Jarosławem Urbaniakiem z Platformy Obywatelskiej była sporą niespodzianką. Euforia szybko jednak minęła, kiedy okazało się, że przyjdzie jej się zmierzyć z radą miejską, w której opozycja ma zdecydowaną przewagę liczebną.
Nowa prezydent miała za sobą ledwie czterech radnych, wobec... 15 mandatów PO. I już od pierwszej sesji Klimek musiała odpierać ataki opozycji. Niektóre z dyskusji znajdowały swój koniec w sądzie.
Nieco spokojniejsza była dla Klimek połowa 2016 roku. Wtedy kilku radnych Platformy Obywatelskiej przeszło na jej stronę, ale później wszystko wróciło do pierwotnego stanu.
W efekcie Rada Miejska nie udzieliła jej absolutorium za wykonanie budżetu za rok 2017, co zdarzyło się w mieście po raz pierwszy od kilkunastu lat. Na pół roku przed wyborami miało to jednak znaczenie tylko i wyłącznie symboliczne i nie wiązało się z żadnymi konsekwencjami. Sama prezydent stwierdziła, że ocena jej pracy nie była merytoryczna, a polityczna.
Co udało się zrobić w Ostrowie Wielkopolskim? Przede wszystkim wybudować lodowisko i zmodernizować basen miejski. Klimek podjęła się (po wielu latach dyskusji) budowy nowej hali widowiskowo - sportowej, która ma być gotowa w 2020 roku. Uruchomiła Ostrowski Rower Miejski, wprowadziła miejskie becikowe, budżet obywatelski, kartę seniora i specjalny fundusz dla rodzinnych ogrodów działkowych. Znacznie poszerzyła żłobek i wybudowała dwa nowe przedszkola.
Świetny PR i co jeszcze?
Początki „panowania” w Poznaniu Jacka Jaśkowiaka nie były łatwe co zresztą intuicyjnie przewidział sam zainteresowany, mówiąc po złożeniu ślubowania:
- Wybory to był ten łatwiejszy etap. Trudniejszy jest przed nami.
Szczególnie trudny był pierwszy rok rządów. Wpadka goniła wpadkę. Pomysłami na włączenie ościennych gmin do Poznania zraził sobie samorządowców z powiatu, a chęcią zwężania dróg wjazdowych do miasta - mieszkańców aglomeracji. Propozycjami zabierania pasów ruchu na drogi rowerowe czy likwidacją miejsc parkingowych skutecznie skłócił rowerzystów z kierowcami, a estetów zraził czerwonymi „autostradami” rowerowymi. Radni wytykali prezydentowi absencję na sesjach, mówili, że bywa na nich gościem. W delegacjach spędził siedem miesięcy.
Wielu ma mu za złe aktywny udział w różnego rodzaju demonstracjach, jak twierdzą, antyrządowych. I zarzuca mu zbijanie kapitału politycznego kosztem interesów miasta. Prezydent zaprzecza i mówi, że jedynie korzysta z możliwości jakie daje mu Konstytucja. Jedno jest pewne: PR ma świetny. Czasami odnosi się wrażenie, że w magistracie rzucono wszystkie ręce na pokład, by przez ostatnie cztery lata uczynić z Jaśkowiaka najbardziej rozpoznawalnym prezydentem w kraju. Natomiast promocji Poznania praktycznie nie ma. Prezydent lubi błyszczeć, a czasami zawłaszczać sobie sukcesy innych (przykład komunalizacji MTP).
Czystki kadrowe w urzędzie, mobbing, fatalna atmosfera towarzysząca rotacjom wśród zastępców prezydenta to już przeszłość, choć kadrowych trzęsień ziemi nie brakuje. Dziś wydaje się, że Jaśkowiak w miarę rozsądnie dobrał współpracowników, a to również sztuka i klucz do powodzenia w realizacji zadań miejskich.
W trakcie kadencji udało się nie tylko wyrzucić auta z dziedzińca urzędu czy zbudować przejście przez ulicę Matyi. Powstało wiele stacji Poznańskiego Roweru Miejskiego, parking P&R na Piątkowie (kolejne są w planach), kilkaset mieszkań komunalnych (Jaśkowiak obiecał 4 tysiące nowych lokali), zakończono przebudowę Kaponiery, budowę estakady katowickiej, dróg do spalarni śmieci, zmodernizowano targowisko na Świcie, wybudowano zespół szkolno-przedszkolny na Umultowie. Trwa przebudowa ulicy Św. Marcin, północnej nitki mostu Lecha czy remont trasy tramwajowej na Górnym Tarasie Rataj.
W przyszłym roku na dobre powinna ruszyć budowa trasy tramwajowej na Naramowice. Miasto podpisało umowę z prywatnym inwestorem, który dołoży się do budowy ulicy Św. Wawrzyńca oraz zapłaciło za teren z ruinami stadionu Szyca co daje nadzieję, że w przyszłości przestanie on Poznaniowi przynosić wstyd.
Gwiezdny czas w Pile
„To jego gwiezdny czas!” - krzyczał Mateusz Borek, kiedy Grzegorz Krychowiak podchodził do piłki, by strzelić karnego i zapewnić Polsce awans do ćwierćfinału Euro 2016. Gdyby Borek komentował prezydentury w polskich miastach to samo mógłby krzyknąć rok wcześniej o Piotrze Głowskim, prezydencie Piły. 2015 rok to był zdecydowanie jego gwiezdny czas.
Otwarto wtedy pilski deptak z nowym Placem Konstytucji 3 Maja, jedno z najpiękniejszych miejsc na mapie Piły. To wcale nie była ta najdroższa inwestycja, ale jedna z tych najważniejszych. Piła zyskała centrum jakiego nie miała od 1945 roku, kiedy to miasto zostało zrównane z ziemią przez Armię Czerwoną.
Wypaliła też strefa przemysłowa, a miasto odkręciło inwestycyjny kurek z wartego ponad 100 mln złotych budżetu POSI. Kolejne 100 mln złotych zyskało, a właściwie to odzyskało w naturze, czyli w lotnisku, które znowu ma rozwinąć skrzydła.
W połowie kadencji po drugiej stronie barykady pojawił się starosta pilski, Eligiusz Komarowski, który uznał, że Piła to również jego królestwo. A ponieważ miasta nie dało się przeciąć na pół, wybuchła wojna pilsko-pilska, która trwa do dziś. I jeśli nawet na początku Piotr Głowski mógł być zaskoczony tym, że przeciwnik nie zawsze walczy fair, że nie wysyła wezwań do pojedynku, to teraz coraz lepiej odpiera ataki.
Umowy w internecie
Grzegorz Sapiński do 2014 roku był działaczem PO. Prezydentem został jednak z ramienia tworzonego przez siebie Wspólnego Kalisza, a w tych wyborach wiele mówiło się o tym, że może zostać kandydatem Zjednoczonej Prawicy. Ostatecznie pozostał bezpartyjny.
Obecny prezydent Kalisza jako pierwszy postanowił ujawniać umowy zawierane przez kaliski samorząd. Publikowane są one co miesiąc na stronie internetowej ratusza. Stawia też na partycypację społeczną i budżet obywatelski. Pamięta o potrzebach komunikacji miejskiej, a za jego kadencji kupiono 38 nowych autobusów. Miasto inwestuje duże pieniądze w rozwój szkolnictwa zawodowego.
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych pomysłów Grzegorza Sapińskiego była propozycja rozszerzenia granic miasta o kilkanaście sąsiednich sołectw, co omal nie doprowadziło do rozpadu stowarzyszenia samorządów Aglomeracja Kalisko-Ostrowska.
W Gnieźnie coraz więcej zieleni
Tomasz Budasz, kiedy obejmował miasto, zastał je zaniedbane. Niewiele więc wysiłku trzeba było włożyć w to, by mieszkańcy zauważyli zmiany. Ale, trzeba przyznać, że prezydent i jego ludzie nie obrali drogi na skróty. Zaczęło się pozyskiwanie funduszy europejskich na zupełnie inną skalę. Piękniały parki, które stają się powoli wizytówką miasta, a centrum zyskuje nowy, świeży charakter.
Ale, co chyba najważniejsze: widać, że Tomasz Budasz czuje miasto komunikacyjnie. Udaje mu się więc powoli wprowadzać rozwiązania, które pomagają odkorkowywać miasto.
Mocno rozwija się również kultura - tutaj osoby z promocji miasta dostały dużo wolnej przestrzeni do zagospodarowania i robią to. Pojawiają się nowe koncepcje, jak choćby posągi królów i słynne już na całą Polskę króliki, które budzą najwięcej kontrowersji.
Mieszkańcy oczywiście, w myśl zasady „igrzysk i chleba”, otrzymują także to pierwsze w postaci chociażby Królewskiego Festiwalu Artystycznego, który trwa całe lato, stref kibica na najważniejsze turnieje piłkarskie czy naprawdę dobrych koncertów - od nieco ambitniejszych, do tych bardzo masowych.
I choć Tomasz Budasz zaczął niefortunnie - od afery ze swoimi doradcami bez doświadczenia czy aferą z psem Dorą, choć niektórzy zarzucają mu butność i zarozumialstwo, to jednak kadencję zakończy z wybudowaną halą sportową, odświeżonym miastem i bardzo dobrym wizerunkiem w mediach.
I choć wygląda na to, że gnieźnianie pokochali Budasza, a nawet przeciwnicy polityczni nie wystawiają przeciw niemu poważnych kandydatów, to mimo wszystko nadal prezydent nie może poczuć się za pewnie. Już był taki, który miał bez problemu obronić fotel prezydenta Gniezna, a nie wszedł do drugiej tury.
Są sukcesy i porażki
Łukasz Borowiak wygrał w Lesznie wybory z 2014 roku startując z listy stworzonego przez siebie komitetu PL18. Od początku kadencji jednym z priorytetów nowego prezydenta z parlamentarnym doświadczeniem (był posłem Platformy Obywatelskiej, z którą pożegnał się zakładając PL18) była promocja tras rowerowych w mieście. W Lesznie pojawiły się między innymi kontrapasy, nowe trasy, a niektóre rozwiązania ,,jednośladowe’’ były ostro krytykowane przez kierowców aut.
Na niedawnej konferencji prasowej Borowiak zapewniał, że program wyborczy sprzed czterech lat zrealizował w 90 procentach wymieniając jednym tchem pozyskanie nowych firm do stref inwestycyjnych, budo-wę nowej siedziby Szkoły Podstawowej nr 4 na Zaborowie oraz powołanie Leszczyńskiej Rady Seniorów, czy wprowadzenie „Leszczyńskiego Becikowego”. Tym ostatnim na banerach wyborczych chwali się jednak także leszczyński PiS.
To właśnie przy wsparciu radnych tego ugrupowania Borowiakowi i PL18 udało się przeforsować wiele swoich uchwał w tej kadencji przy częstych sprzeciwach Lewicy. Jeszcze niedawno rządzącej Lesznem - teraz zmarginalizowanej. Ciosem dla lewicowej opozycji ostatnich dni z pewnością jest także ,,transfer’’ w szeregi PL18 jej radnego i byłego prezydenta Leszna, Tomasza Malepszego.
Niewątpliwym sukcesem Borowiaka i jego służb w ostatnich miesiącach była skuteczna walka z dopalaczami. Dwóch właścicieli kamienic wynajmujących lokale tym sklepom uległo naciskom miasta i wypowiedziało umowy po groźbie pozwów sądowych. Wśród porażek Borowiaka wymienić można ciągnącą się od lat sprawę niedoszłej galerii Goplana i terenu sprzedanego przez poprzednie władze jednemu z najbogatszych Polaków.
Siłą stały elektorat
Józef Nowicki to polityk z dużym doświadczeniem i rasowy dyplomata. W końcu to jego druga kadencja. Teraz zabiegać ma o trzecią. Prezydent chętnie spotyka się z ludźmi. Potrafi przekonywać i uspokajać.
W konfliktowych sytuacjach zdarza mu się zapraszać niezadowolonych mieszkańców do swojego gabinetu, w którym - na swoim już gruncie - o sporach rozmawia przy filiżance kawy. Nowicki rzadko daje się wyprowadzić z równowagi, ale zdarza się, że w niewygodnych chwilach nerwy też potrafią mu puścić. Jego siła to stały elektorat - ludzie, którzy niekoniecznie chcą zmian. Często coś mu zawdzięczają i nie chcą się przeciwstawić.
Zbierając opinie o prezydencie Konina, pytając mieszkańców o jego sukcesy otrzymaliśmy ciekawą odpowiedź, która właściwe jest kolejnym pytaniem; Co by było gdyby nie było Nowickiego? Czy to wszystko co wydarzyło się za jego kadencji nie byłoby zrobione? Ścieżki rowerowe, bulwary, drogi i skrzyżowania? Właśnie trwa przebudowa skrzyżowania Kolska - Warszawska - Europejska. Zadanie, którym prezydent mógłby chcieć się pochwalić.
Ale czy to tylko jego zasługa, że znalazły się pieniądze na dofinansowanie tego projektu? Nie. Bo przecież sam prezydent Nowicki dziękował innym, za ogromną pomoc w uzyskaniu środków i wstawiennictwo, by budowa mogła wystartować. Realizacja tej inwestycji zbiegła się z awarią przeprawy. To prawda, że awarii prezydent nie mógł przewidzieć. Zaskoczyła ona bowiem nawet specjalistów - budowlańców.
Problem ten spowodował wielomiesięczny komunikacyjny paraliż miasta. Są tacy, którzy dopatrują się tu opieszałości prezydenta. Teraz przeprawa jest otwarta. Czy problem powróci? O tym koninianie przekonają się… już po wyborach.
Współpraca: M. Weiss, B. Kisiel, A. Świderska, A. Kurzyński, Ł. Cieśliński, M. Wiśniewski, B. Pieczyńska