Oceanarium. Miliony litrów wody, długa kolejka gości. Czy powstanie w Śląskiem?
Pierwsze zostało otwarte w XIX w. w Londynie, następne w Wiedniu i Paryżu. Przez lata największe akwarium na świecie było rzecz jasna w Stanach Zjednoczonych, w Atlancie (pod względem pojemności akwariów przegoniło je niedawno oceanarium w Singapurze). Odwiedza je rocznie niemal 4 miliony ludzi. W około 40 milionach litrów wody - i słodkiej, i słonej - żyje 120 tysięcy zwierząt reprezentujących 500 gatunków. Wśród nich cztery młode rekiny wielorybie, cztery wieloryby beluga oraz cztery manty. Georgia Aquarium to klasa, jakiej próżno szukać w Polsce. Ale apetyty są.
Wiosną 2017 gruchnęła wieść, że trzy polskie miasta weszły do gry o ulokowanie u siebie podobnej atrakcji, czyli oceanarium. Z pomysłem zaś wystąpiła firma PFI Global, ta sama, która wybudowała kilka lat temu słynne wrocławskie Afrykarium.
Koszt budowy Afrykarium we Wrocławiu: ponad 245 milionów złotych. Miesięczny rachunek za prąd: 223 tysiące. Pojemność: 15 mln litrów wody. Liczba gości w 2015: niemal dwa miliony, więcej niż odwiedzało Wawel czy Wieliczkę. Jest o co walczyć. Ponadto w Polsce mamy jeszcze akwaria w Gdyni, Kołobrzegu czy w stolicy - ale to akwarium z prehistorycznymi zwierzętami stworzonymi w technologii 3D.
W woj. śląskim na hasło firmy PFI Global odpowiedziało kilka miast. Wśród nich Chorzów, Zabrze i Ruda Śląska. Jesienią pojawiła się informacja, że taką atrakcją zainteresowane były także Katowice, jednak ostatecznie zaproponowane przez nie działki były dla inwestora za drogie. Bo umowa jest taka, że to PFI Global wykłada pieniądze na inwestycję. Mowa jest o 500 milionach złotych, czyli kwocie niemal dwa razy większej niż na Afrykarium we Wrocławiu.
- Od kilku miesięcy prowadzimy rozmowy z firmą PFI, dotyczące budowy oceanarium w Chorzowie - przyznaje Karolina Skórka z biura prasowego chorzowskiego magistratu. - Proponujemy kilka lokalizacji, w tym dobrze skomunikowany teren Międzynarodowych Targów Katowickich. Budowa dużego obiektu rekreacyjnego to bardzo dobra inwestycja, która przyciągnęłaby do Chorzowa nie tylko mieszkańców okolicznych miast, ale także turystów spoza regionu - dodaje.
45 milionów litrów wody
Zanim wrócimy do inwestycji w woj. śląskim, trochę o najsłynniejszych i największych oceanariach na świecie. Wspomniane już oceanarium w Singapurze - otwarte w roku 2012 i obecnie największe na świecie - ma 45 milionów litrów wody. Jest tu 100 tys. zwierząt morskich, w tym żarłacze tygrysie. Akwaria podzielono na dziesięć stref, są tu między innymi takie, które odzwierciedlają środowisko raf koralowych i morza arktycznego. Dla turystów zbudowano m.in. specjalny tunel, a rekiny pływają nam nad głową. Jako że tak potężny obiekt niełatwo zwiedzić podczas jednej wizyty, S.E.A. Aquarium at Resorts World Sentosa oferuje także nocleg wśród ryb. Albo obiad w restauracji, w której ściany są przeszklonymi ścianami akwariów. Ceny: od ponad 90 zł za wizytę (34 tamtejsze dolary).
SeaWorld Orlando, na Florydzie w Stanach Zjednoczonych, to cały morski park rozrywki, należący do sieci SeaWorld. Nie tylko oceanarium, ale i np. ogród zoologiczny. Są tu tresowane orki, delfiny oraz kolejka górska. Park został otwarty w 1973 roku. Zbiorniki wodne odzwierciedlają środowisko laguny, morza arktycznego czy Pacyfiku. SeaWorld ma swoje parki także w Teksasie, Kalifornii oraz w Dubaju. W Dubaju (10 milionów litrów wody, więc kilka razy mniej niż w Singapurze czy Atlancie) jest między innymi podwodne zoo z krokodylami i ponad 300 rekinami. Wśród zwierząt jest m.in. King Croc, jeden z największych krokodyli na świecie. Cena za wizytę: od 100 zł.
Czas przenieść się do Europy. W Londynie powstało pierwsze na świecie akwarium. Ale to obecne, Sea Life London Aquarium, otwarto 20 lat temu, w 1997 r. Ma trzy poziomy i 14 stref tematycznych. Oprócz komercyjnej działalności placówka zajmuje się też ochroną gatunków zagrożonych - podobnie jak inne akwaria na świecie, bo każde zapewnia, że nie powstaje tylko ku uciesze gości, ale i po to, by chronić przyrodę. Ale fakt, w londyńskim akwarium mieszka para krytycznie zagrożonych wyginięciem krokodyli kubańskich (Crocodylus rhombifer). Tak jak i w każdym innym szanującym się nowoczesnym oceanarium, i tu jest podwodny tunel. Rocznie Sea Life odwiedza 750 tys. osób. Koszt budowy zaś wyniósł 5 mln funtów. Najniższa cena za bilet to około 90 zł. Wśród atrakcji jest karmienie rekinów, a także nurkowanie z rekinami. Ze spraw przyjemniejszych: możliwość zorganizowania pod wodą oświadczyn.
W oceanarium L’Oceanogràfic w hiszpańskiej Walencji mieszka 45 tys. zwierząt, które reprezentują 500 gatunków. Obiekt ma 110 tys. metrów kwadratowych. Szczyci się, że jest największym tego typu w Europie. Żyją tam m.in. pingwiny, rekiny, morsy, delfiny i lwy morskie. Jest tu także delfinarium, gdzie można oglądać popisy tych zwierząt. I podwodna restauracja otoczona ogromnym akwarium. Bilet wstępu kosztuje ponad 120 zł. Oceanarium jest częścią większej całości: imponującego Miasteczka Sztuki i Nauki, zaprojektowanego przez Santiago Calatravę. Część oceanarium zaprojektował zaś Felix Kandela. To bardzo charakterystyczne białe budowle, nieco przypominające kapelusze.
Spore akwarium jest też w Barcelonie, i również wyposażone jest w podwodny tunel z ruchomym chodnikiem. Ponad milion turystów odwiedza rocznie Oceanário de Lisboa. Tym samym obiekt jest popularniejszy nawet niż oceanarium w Londynie. Jego konstrukcja przypomina tę znaną nam z filmu „Wodny świat”, ale też nowe to oceanarium nie jest - powstało w latach 90. Wody jest tu pięć milionów litrów.
Wielkie akwarium w hotelu
Jako że każde oceanarium szczyci się tym, że wjakiejś kategorii jest „naj”, ito spodKopenhagi wDanii też - The Blue Planet to największe oceanarium wEuropie Północnej. Istosunkowo nowe, bozostało otwarte w2013 roku. Są tu 53 akwaria wypełnione siedmioma milionami litrów wody. Największe znich waży60 ton. WKopenhadze mają20 tys. zwierzątmorskich (450 gatunków ryb). Budynek kształtem przypomina wir wodny. Niewielka Dania nie poprzestała jednak najednym oceanarium - drugie jest częścią Legolandu.
U naszych zachodnich sąsiadów, w Niemczech, w Stralsund nad Bałtykiem, oceanarium wybudowano za 60 milionów euro. Pojemność akwariów to w sumie 6 milionów litrów. Bilet kosztuje 18 euro.
Z ciekawych akwariów w Niemczech warto wspomnieć jeszcze o akwarium, które mieści się w hotelu. To Aqua Dom w Berlinie. Konstrukcja przypomina potężny walec. Budowa kosztowała niemal 13 milionów euro, mieści milion litrów wody oraz 1500 ryb z 97 gatunków.
Czy w kontekście tych spektakularnych inwestycji budowa oceanarium za 500 milionów na południu Polski, gdzie na pewno nie dojedzie milion turystów rocznie, ma sens?
Po pierwsze, polskie akwaria tak kosztowne nie były.
Wrocławskie Afrykarium kosztowało 245 mln zł. W pierwszych trzech tygodniach funkcjonowania odwiedziło je ponad 100 tysięcy osób.
Za to przez 30 miesięcy przy budowie pracowało tu ponad tysiąc osób, reprezentujących 250 podwykonawców. W gdyńskim akwarium budowę zbiornika dla węgorzy elektrycznych oszacowano na 100 tysięcy złotych. Akwarium w Gdyni ma jednak większe plany rozbudowy. Już modernizacja sali Wodne Zwierzęta Świata to koszt 2 milionów złotych. Przy czym gdyńskie akwarium jest częścią Morskiego Instytutu Rybackiego - Państwowego Instytutu Badawczego. To ono je finansuje. Jeśli walkę o lokalizację śląskiego akwarium wygra Chorzów, „nasze” ryby też będą częścią większego obiektu - akwarium byłoby tuż przy Parku Śląskim. Ruda Śląska i Zabrze oferują z kolei dobrze skomunikowane tereny przy DTŚ. Negocjacje miast z PFI Global trwają i potrwają pewnie jeszcze kilka miesięcy.
Słodka woda jest tańsza
PFI Global niechętnie mówi o szczegółach planu dla woj. śląskiego. Daniel Zieliński, rzecznik firmy, przyznaje, że PFI jest zainteresowana nie tylko inwestycją na Śląsku, ale i na Pomorzu oraz w innych regionach Polski. - Wciąż poszukujemy najlepszych i bezpiecznych terenów pod tę inwestycję w całym województwie - przyznaje. - Dlatego do współpracy i rozmów zapraszamy zarówno miasta, jak i inwestorów prywatnych, którzy mogą zaproponować sprzedaż odpowiednio atrakcyjnej działki lub chcieliby połączyć siły i zrealizować inwestycję w ramach spółki celowej.
Co ciekawe, o ile PFI jest zdeterminowana, by jakąś inwestycję zrealizować, to jednak wcale nie musi to być oceanarium.
- Zajmujemy się budową wielofunkcyjnych obiektów spędzania czasu wolnego, w których może znajdować się wiele różnych stref i atrakcji turystyczno-rozrywkowych. Ich rodzaj i dobór z naszej szerokiej oferty jest zawsze poprzedzony analizą m.in. preferencji i sugestii mieszkańców danego regionu, obecnego i potencjalnego ruchu turystycznego regionu czy też już istniejących atrakcji turystycznych - wyjaśnia Zieliński. - Nie zawsze więc wyznacznikiem sukcesu obiektu jest wartość poniesionych nakładów. Naszym celem jest budowa obiektu „uszytego na miarę”, który będzie uzupełniał ofertę regionu, a jednocześnie stanie się magnesem turystycznym, nową ikoną miasta i silnikiem napędowym lokalnej gospodarki.
O tym, ile kosztuje utrzymanie sporych zbiorników wody i zwierząt w nich, najlepiej w woj. śląskim wie Marek Bytnar, szef Palmiarni w Gliwicach. Akwaria są tu od czterech lat, wody jest w nich 100 tys. litrów. W zbiornikach jest od kilkunastu do kilkudziesięciu gatunków. Najwięcej w zbiorniku środowiska jeziora Tanganika. Akwarium to kosztowna rzecz?
- Zależy to od punktu odniesienia - zastrzega Bytnar. - Prezentacja środowiska słodkowodnego jest tańsza od słonego, np. z rafą koralową. To wynika z technologii przygotowania wody i potrzeby zastosowania odpowiednich urządzeń i pozyskiwania roślin. Zwykle rośliny morskie są droższe. Zakup też jest kłopotliwy, bo rynek jest daleko. Taki rynek w Polsce po prostu nie istnieje.
W Gliwicach odwzorowano jedynie środowisko słodkowodne, ale np. ryby z akwarium Tanganika są tak kolorowe, że w niczym nie odbiegają urodą od tych z mórz. A koszty utrzymania zbiorników? Wodę wymienia się częściowo, nigdy w całości, raz, dwa razy w tygodniu po 10-15 proc. zawartości akwarium. Koszty wody są stosunkowo niewielkie w porównaniu z energią - wodę trzeba przecież podgrzewać czy schładzać (zbiorników prezentujących rzeki polskie). Koszt: kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie.
- To inwestycje kosztochłonne, ale warto to robić. Przyrost frekwencji po otwarciu był ogromny - odnotowaliśmy skok do 200 tys. gości rocznie. Jak na tak mały obiekt jak nasz, to duża frekwencja. Ludzie zresztą często wracają, są tacy, którzy odwiedzają nas raz w tygodniu czy w miesiącu. To inwestycje, które należy rozpatrywać nie tylko w kontekście ekonomicznym, ale i społecznym - inwestycje w obszary związane z zagospodarowaniem wolnego czasu są ważne dla zdrowego społeczeństwa. To jest dziś modne, i cieszę się, że nie tylko wśród mieszkańców, ale i decydentów - kończy.