Ocalić od zapomnienia ruiny zamku w Tworkowie
Perełka. Chyba mało kto wie, że to ruiny po najstarszym zamku w naszym regionie. Prawdopodobnie powstał w II poł. XVI wieku na bazie budowli średniowiecznej. Do 1860 roku nie uległ większym przeobrażeniom. We wspomnianym roku dopiero postanowił go przebudować hrabia von Saurma-Jeltsch.
Zadanie powierzono znanemu wtedy architektowi Carlowi Heydenreichowi. Kilkanaście lat później na wieży ulokowano zegar czterotarczowy. W 1931 roku pożar całkowicie strawił mury zamku, dzieła zniszczenia dokonał ogień, który pojawił się tam w styczniu 1945 roku, wtedy też obiekt został całkowicie splądrowany. Od tego momentu po zamku pozostały tylko ruiny. Dopiero w XXI wieku coś drgnęło. W 2004 roku na własność ruiny przejęła gmina. Od tego czasu Krzyżanowice próbują iść do przodu, przynajmniej zabezpieczając ruiny przed dalszym niszczeniem.
Po przejęciu ruin jakiekolwiek prace trzeba było rozpocząć od podstawowych robót porządkowych wokół, bo do ruin przylega rozległy park zaaranżowany w stylu angielskim. Wszelkie prace uzależnione są od tego, czy pojawiają się na nie pieniądze. Z reguły, co roku jakąś kwotę udaje się pozyskać od konserwatora zabytków, część pieniędzy dokłada gmina. Są to środki rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. - Usuwamy gruz, samosiejki, wykonujemy uzupełnienie murów. W zasadzie na każdym etapie wykonywane są te same prace, zmienia się tylko ich miejsce – opowiada Anna Krzykała z urzędu gminy w Krzyżanowicach. I tak zabezpieczanie ruin trwa już prawie 10 lat. W 2009 roku obiekt został udostępniony zwiedzającym. Po wcześniejszym kontakcie z dozorcą i za niewielką opłatą, można zetknąć się z bardzo odległą historią. - Wykonujemy prace, które konieczne były do zachowania obiektu w formie trwałej ruiny, żeby była możliwość zwiedzania od środka, żeby nikomu nic się nie stało, żeby cegły nie spadały – mówi dalej Krzykała. – Nie jest to stricte odbudowa. Są to prace polegające na zabezpieczaniu ruin z możliwością udostępnienia – opowiada Hubert Kwaśnica, inspektor nadzoru z ramienia urzędu gminy.
- Jestem emocjonalnie związany z tymi ruinami, bo kiedyś nie jeździło się na kolonie nad morze. Głównie czas spędzało się w parku, goniliśmy się po tych murach – opowiada prof. Jerzy Witeczek, twórca projektu odbudowy wieży zegarowej i skrzydła wschodniego z 2009 roku, prywatnie także mieszkaniec Tworkowa.
Następnym krokiem po wykonaniu tych prac ma być zagospodarowanie wieży zegarowej i skrzydła wschodniego w tym byłej wozowni, gdzie prace konserwatorskie zrobiono już w latach poprzednich. W wieży pojawią się schody i stalowe podesty z balustradami. Ponadto, uzupełnione zostaną mury i sklepienie oraz strop. W części wozowni ma zostać wykonane zadaszenie z płyty żelbetowej. Pod słupami zaprojektowano stropy fundamentowe, co pozwoli na uzyskanie dwupoziomowego otwartego pomieszczenia, które będzie można wykorzystać na cele np. kulturalne lub edukacyjne. - Mamy dwie strony skończone, wschodnią i zachodnią. Część środkowa będzie najtrudniejsza, bo jest najbardziej zdewastowana, w sensie funkcjonalnym była „cieniutka” od początku. Połowa tej ściany, tej pierzei, runęła kilkanaście lat temu – opowiada prof. Witeczek. Teraz realizowany etap zabezpieczania murów potrwa do października.
Rzeczą niezwykłą jaką odkrył Hubert Kwaśnica, są zlokalizowane w Muzeum Architektury w Berlinie szkice zamku w Tworkowie. Rysunki dokumentują stan obiektu w XIX wieku i to jeszcze przed znaczą przebudową, wykonaną na polecenie hrabiego. Na szkicach znajdziemy także plany montażu zegara na wieży.
Co ciekawe, zamek w Tworkowie miał swoją… Białą Damę, którą po raz ostatni widziano tutaj w Wigilię 1930 roku, tuż przed pożarem, który w całości zniszczył budowlę.