Obywatel też może
Pijany kierowca zabił dwoje młodych ludzi jadących motocyklem. Zaczął uciekać. Pomogli mu ludzie w sąsiedniej wiosce. Ukryli, napoili jakimiś specyfikami, które szybko likwidują obecność alkoholu w organizmie. W końcu i tak wpadł w ręce milicji. Milicji, bo ta historia wydarzyła się dawno temu, na przełomie lat 50. i 60.
Dziś trudno sobie wyobrazić, że ktoś postronny pomaga umknąć pijanemu kierowcy. Świadczą o tym coraz liczniejsze przypadki obywatelskich zatrzymań. Ludzie wyciągają pijanym kierowcom kluczyki ze stacyjki, czasem organizują się i ruszają w pościg.
Tej rosnącej obywatelskiej odwagi nie widać, niestety, w autobusach czy tramwajach. Pasażerowie rzadko potrafią zorganizować się i obezwładnić agresywnego osobnika. Ktoś wysiada na najbliższym przystanku, ktoś na następnym. Czy to dlatego, że awanturnik w autobusie jest mniej szkodliwy od potencjalnego zabójcy za kierownicą?