Obwodnica Księżyna pod bacznym okiem mieszkańców
Drogowcy właśnie wybrali firmę, która wybuduje obwodnicę Księżyna. Ta inwestycja jednak ma pecha. Przeciwko niej protestowali mieszkańcy wsi. - Teraz też będziemy bacznie się przyglądać - ostrzegają.
- Ta droga jest potrzebna. Mieszkańcy by odżyli, gdyby wyprowadzono stąd ruch - uważa Grzegorz Silwon z miejscowości Brończany (gmina Juchnowiec Kościelny).
Stoimy przy ruchliwej ulicy Mazowieckiej w Księżynie. Dalej, w kierunku Turośni Kościelnej, Łap, Wysokiego Mazowieckiego mkną samochody.
- To najbardziej obciążona trasa wojewódzka. Dziennie przejeżdża tędy 17 tysięcy aut. Chcemy, by ludzie mieli spokój i bezpieczeństwo - zapewnia Józef Sulima, dyrektor Podlaskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Białymstoku.
Drogowcy znowu przymierzają się do modernizacji drogi w kierunku Wysokiego Mazowieckiego. Właśnie rozstrzygnęli przetarg na budowę obwodnicy Księżyna. Wygrała warszawska firma Budimex, chociaż jej oferta nie była najtańsza. Opiewa na 116,85 mln zł. Ale według PZDW była najkorzystniejsza. Teraz dokumenty sprawdza Urząd Zamówień Publicznych w Warszawie. - Bo jest to drogi kontrakt. Jeśli nie będzie żadnych zastrzeżeń, w ciągu tygodnia lub dwóch powinniśmy podpisać umowę z wykonawcą - zapewnia Józef Sulima.
Ocenia, że roboty powinny ruszyć jeszcze w tym roku. Trasa prowadziłaby z ulicy Jodłowej w Kleosinie, z obejściem Księżyna i Zalesian od strony południowej. Plany zakładają też rozbudowę fragmentu drogi wojewódzkiej nr 678 od miejscowości Horodniany do skrzyżowania z drogą nr 682 w Markowszczyźnie.
Pozostała część odcinka będzie przebiegała po tak zwanym „starym śladzie” drogi wojewódzkiej nr 678 - ujawnia dyrektor.
Obwodnica będzie miała 6,6 km długości. Zaprojektowano też chodniki, ścieżki rowerowe, ciągi pieszo-rowerowe i zatoki autobusowe. I co ważne, w jedną stronę będą po dwa pasy ruchu. Tyle na papierze. Teraz drogowcy muszą zdobyć na to pieniądze z zewnątrz. Bo obwodnica Księżyna jest nie tylko ważna, ale przede wszystkim kosztowna. Jak już wspomnieliśmy, ma pochłonąć aż 116 mln 850 tys. złotych. PZDW liczy, że 85 procent tej kwoty dołoży Unia Europejska.
Dyrektor Sulima jest optymistą. Ma nadzieję, że się uda. - Wiara czyni cuda. Nie ma takiej opcji, że nie dostaniemy tych pieniędzy. Zresztą, jest ryzyko, jest przyjemność - żartuje.
Pieniądze to jedno. Ale w przypadku tej inwestycji niezwykle ważne jest szczęście. Bo dotychczas miała ona pecha. Przeciwko obwodnicy protestowali okoliczni mieszkańcy. Stoczyli wielką batalię, by nie powstała. Pisaliśmy o tym wielokrotnie.
Trasa miała być gotowa w październiku 2015 roku. Wszystkie prace miały kosztować ok. 140 mln zł. Ale w lipcu 2013 roku wykreślono projekt z listy kluczowych w województwie podlaskim. I to na wniosek PZDW. Mieszkańcy nie zgadzali się na proponowany przez urzędników przebieg. Ci twierdzili, że najlepszy jest wariant 3. A ludziom nie podobało się, że trasa miała przebiegać między ich domami. Dlatego sugerowali wariant nr 1, w którym omija ona miejscowości i przechodzi przez niewielki lasek oraz zahacza o ogródki działkowe. - Założyliśmy stowarzyszenie. Zaczęliśmy poszukiwać prawdy. Dlaczego chcą budować drogę przez bagna, a nie tam, gdzie rosną sosny i jest sucho. Kto ma w tym interes? Nie paraliżowaliśmy dróg, nie paliliśmy na nich opon. Walczyliśmy na liczby i argumenty. Sprawdziliśmy dokumentację inwestycji, wykazując w niej szereg nieprawidłowości - opowiada Bożena Jabłońska ze stowarzyszenia „Nasze drogi”.
Błędów wytknięto wiele. Że droga miała np. przeciąć gospodarstwo na dwie części, że młode małżeństwo dostało pozwolenie na budowę domu gdy planowano już przebieg obwodnicy - o tej sprawie pisaliśmy w „Porannym”.
W końcu po wielu zmaganiach drogowcy poddali się. Zrezygnowali z planów.
Nigdy nie byliśmy przeciwnikami budowy drogi. Wręcz przeciwnie. Spór już dawno można było zakończyć. Wystarczyło wspólne wyjście w teren zainteresowanych stron. Gdyby się okazało, że preferowany wariant jest najlepszy, nikt by nie protestował - uważa Bożena Jabłońska.
Jak teraz ludzie reagują na kolejne przymiarki drogowców?- Niech ta droga powstanie. Ale niech projekt będzie solidny, bez błędów. Żeby nie było do czego się przyczepić. Że nie ma podjazdu, albo komuś dom pęka - uważa pan Dariusz, mieszkaniec Księżyna.
Ale są też zwolennicy obwodnicy. - Czekamy na nią. Teraz jest problem z wyjazdem z Horodnian w kierunku Białegostoku. Bo szczególnie w godzinach szczytu, jest duży natłok samochodów na drodze wojewódzkiej - przypomina Mateusz Banel, sołtys Horodnian.
Liczy, że nowa szosa odciąży rosnący ruch w tej części powiatu białostockiego. Ma ona ułatwić komunikację mieszkańcom Księżyna, Kolonii Księżyno i Ignatek. Ludzie mają nadzieję, że zapewni najkrótsze połączenie stolicy regionu z Łapami i Wysokiem Mazowieckiem. Będzie to też kolejne przedsięwzięcie drogowe w tym rejonie. Białystok z Kleosinem już łączy dwupasmówka.
- Jeżeli obwodnica powstanie, to razem z odcinkiem w Kleosinie będzie to pierwszy zwarty, w pełni nowoczesny ciąg drogowy przebiegający przez całą gminę - podsumowuje Marek Skrypko, mieszkaniec Śródlesia. Ubolewa jednak, że PZDW nie ma zapewnionego na to finansowania.
Przedłużenie obwodnicy
Podlascy drogowcy chcą też zmodernizować trasę do Łap. Trwa przetarg na przebudowę drogi z Markowszczyzny do Łap. To jeden z odcinków planowanej dwupasmówki. Przy dwupasmowej trasie Białystok - Łapy powstaną chodniki, zatoki autobusowe, skrzyżowania, ścieżki pieszo-rowerowe i ronda. W planach jest także budowa m.in. obwodnic Łap oraz Uhowa. Dyrektor Sulima szacuje, że cała inwestycja pochłonie ok. 300 mln zł. Liczy więc na 85 proc. unijnego dofinansowania. PZDW złożył już wniosek.