Dlaczego chcesz pracować w Straży Granicznej w Bieszczadach? Ponieważ zauroczył mnie ten zawód pokazany w serialu „Wataha” HBO.
Mjr Elżbieta Pikor, rzecznik Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej mówi, że często podczas przyjęć do pracy słyszą od kandydatów ten argument.
- Mamy funkcjonariuszkę, która przyjechała do nas aż ze Szczecina. Ją także ujął za serce pierwszy sezon „Watahy”- mówi rzecznik. - Kiedy pytam dzwoniących do nas studentów, którzy zbierają materiały do prac licencjackich lub magisterskich, co było powodem, że piszą np. o Strefie Schengen, ochronie zielonej granicy, słyszę także, że oglądali „Watahę” i stąd to zainteresowanie i wybór tematów. Ten serial buduje jednak wizerunek. Jedna ze studentek turystyki jest w trakcie projektu wycieczki „Szlakiem Watahy”.
Rzecznik jest pod wrażeniem dbałości w filmie o detale dotyczące pracy pograniczników. Oczywiście na tyle, ile można, bo doskonale zdają sobie sprawę, ze serial to nie dokument, a kino sensacyjne, w którym trup ściele się gęsto. - Cztery lata temu zaczęła się współpraca z twórcami serialu. Pytają o wiele przeróżnych rzeczy, np. czy podczas pościgu funkcjonariusz może biec bez czapki, czy przewodnik psa może być w stopniu oficera, jakie są regulaminy służbowe, identyfikatory, szczegóły dotyczące umundurowania, jak się dokonuje zatrzymania.
Mjr Pikor zdradza, że bywało tak, iż prawdziwe patrole, np. jadące skuterami śnieżnymi, były nagrywane podczas służby do jakiejś pasującej sceny w „Watasze”. Współpracę z BiOSG chwali też Artur Kowalewski, producent serialu z ATM Grupa. - Bez pomocy straży granicznej nie byłoby tego serialu - mówił nam na planie. - To fantastycznie, że poprzedni komendant zgodził się na to, żebyśmy robili ten serial, a aktualny jest za tym, żeby to kontynuować.