O tych wydarzeniach nie tylko pracownicy socjalni długo mówili
Nowe ciuchy za darmo, koniec konfliktu w ośrodku pomocy społecznej, tunele w domu przepełnionym śmieciami. Tak minął rok w opiece społecznej.
2015 rok nieciekawie się zaczął. Pijany ojciec siedmiorga dzieci opiekował się gromadką. Wcześniej jego córki i synowie przebywali w domu dziecka. Samotny ojciec chciał z nimi spędzić święta. Sąd się zgodził. To dlatego zostały urlopowane.
Gdy jednak mężczyzna się napił, maluchy trafiły do domu dziecka, a tata - na izbę wytrzeźwień. Okazało się bowiem, że samotny tata, mieszkaniec ul. Podgórnej, miał prawie dwa promile alkoholu.
Potem, jeszcze zanim zima odeszła, przyszła dobra wiadomość.
- Sprowadziliśmy już 800 worków, a w każdym jest około 60 rzeczy lub par butów - mówił Tadeusz Motyl, prezes PKPS w Bydgoszczy. - To nasza rada naczelna w Warszawie podpisała umowę z firmą produkującą markową odzież. Tę właśnie odzież otrzymujemy za darmo i będziemy ją przekazywać najuboższym rodzinom.
Ośrodki pomocy społecznej typowały rodziny, które mogą zjawić się po odbiór darów.
Odbiór śmieci też powinien być regularny. Starszy mężczyzna mieszka przy ul. Sierocej na Szwederowie. To były nauczyciel matematyki. - Ma w mieszkaniu chyba już tonę śmieci - alarmowali sąsiedzi. - Nie wyrzuca swoich, a jeszcze z okolicy znosi.
Z chorym mężczyzną mieszkała bezdomna Ania. Po naszym artykule znalazła nowy dom.
Kolejna sprawa, o jakiej było głośno w „branży”: Beata Przyborska, kierowniczka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Białych Błotach (wcześniej była zatrudniona w Bydgoszczy), była też oskarżana przez pracowników o mobbing. Kobieta straciła stanowisko.
Ryszard Musielewicz, prezes Stowarzyszenia Antymobbingowego w Bydgoszczy, określał sprawę w białobłockim GOPS jako ewenement w skali kraju. - Nigdy wcześniej tak wielu pracowników jednej firmy nie zgłosiło się do nas. Na 24 pracowników GOPS, przyszło aż 12 - mówił.
Nigdy wcześniej też nie było takiego tłoku w ośrodkach pomocy społecznej. Pod koniec roku podopiecznych było o kilkanaście procent więcej niż zwykle. Nie tylko dlatego, że wzrosło kryterium dochodowe. Ludzie przyszli prosić o pieniądze na opał, zimowe rzeczy, lekarstwa i na zorganizowanie świąt.
Samotnym, schorowanym ludziom też staraliśmy się pomóc. I to nie tylko od święta. Choćby panu Marianowi z ul. Toruńskiej, który w domu nie ma łazienki, ubikacji, kuchni.
- Ale mam zero stopni w pokoju, bo piec kaflowy nie działa od prawie dwóch miesięcy - żalił się na łamach „Pomorskiej” bydgoszczanin.
Niektórym pomogliśmy my, a niektórym - Wy, Czytelnicy. Wdowa z trójką dzieci pracuje, ale ledwie wiąże koniec z końcem. Po naszym artykule zgłosiło się do redakcji dwóch darczyńców, którzy kobiecie i jej dzieciom ufundowali zakupy warte 1600 złotych.
Oby takich gwiazdorów nie brakowało w nowym roku. I to niezależnie od pory roku.