O Putinie przed szczytem nie zapomnimy [wideo]

Czytaj dalej
Fot. Alexei Druzhinin
Witold Głowacki

O Putinie przed szczytem nie zapomnimy [wideo]

Witold Głowacki

To nie tylko postępy w budowie elementów tarczy antyrakietowej, ale też zbliżający się szczyt NATO w Warszawie skłaniają Władimira Putina do gróźb pod adresem naszego kraju.

Budowa polskiej bazy tarczy antyrakietowej w Redzikowie pod Słupskiem rozpoczęła się 13 maja. Baza ma osiągnąć gotowość operacyjną w 2018 r

Prezydent Rosji najwyraźniej postanowił przypomnieć Polakom o swoim istnieniu. Władimir Putin po raz kolejny kieruje pod adresem Polski groźby związane z instalacją na terenie naszego kraju elementów tarczy antyrakietowej. Dzieje się tak niemal za każdym razem, gdy do wiadomości publicznej podawana jest jakaś informacja dotycząca tarczy. 13 maja ruszyła budowa polskiej bazy tarczy antyrakietowej w Redzikowie pod Słupskiem, w której mają się znajdować wyrzutnia pocisków antyrakietowych i potężny radar do wykrywania pocisków balistycznych. Tym razem Putin zapowiada, że Polska znajdzie się na rosyjskim „celowniku”.

- Będziemy zmuszeni teraz w odpowiedni sposób zareagować. I o ile wczoraj te części terytorium Rumunii nie wiedziały, co znaczy być na naszym celowniku, to dzisiaj będziemy musieli przedsięwziąć pewne środki, by zapewnić sobie bezpieczeństwo. Tak samo będzie w przypadku Polski - mówił w sobotę podczas wizyty w Atenach prezydent Rosji.

Nie zabrakło oczywiście zdania nieco tonizującego wydźwięk słów o „celowniku”. - Nie podejmiemy żadnych działań, zanim nie zobaczymy rakiet na sąsiadujących z nami obszarach - zaznaczył Putin.

- Nie podejmiemy żadnych działań, zanim nie zobaczymy rakiet na sąsiadujących z nami obszarach - zaznaczył Putin.
Alexei Druzhinin - Nie podejmiemy żadnych działań, zanim nie zobaczymy rakiet na sąsiadujących z nami obszarach - zaznaczył Putin.

Cała ta seria wypowiedzi z Aten nie jest niczym niezwykłym w kremlowskiej retoryce odnoszącej się do tarczy antyrakietowej. Tarcza antyrakietowa jest tematem, który od lat wywołuje bardzo ostre reakcje, niekiedy wręcz wściekłość Moskwy. Bliskość szczytu NATO w Warszawie i to, że lądowe elementy tarczy - jak baza w Rumunii - już zaczynają działać, sprawiają jednak, że w najbliższym czasie usłyszymy tych ostrych reakcji zapewne znacznie więcej.

12 maja Rumunia ogłosiła gotowość operacyjną pierwszej z dwóch europejskich baz tarczy antyrakietowej, którą zbudowano w rumuńskim Deveselu.

Następnego dnia prezydent Andrzej Duda i zastępca sekretarza obrony USA Robert Work wmurowali kamień węgielny pod budowę drugiej bazy, która ma powstać do 2018 r. w Redzikowie pod Słupskiem. Już po południu odezwał się Władimir Putin. Prezydent Rosji nazwał budowę tarczy „jawnym pogwałceniem traktatów wojskowych” i „nowym wyścigiem zbrojeń”. - Rosja nie da się w ten wyścig wciągnąć - mówił. - To nie są systemy obronne, to część strategicznego jądrowego potencjału USA przeniesiona na peryferie, w tym wypadku tymi peryferiami jest Europa Wschodnia - właśnie takim pokrętnym, ale jakże bliskim równie pokrętnej retoryce dotyczącej kryzysu ukraińskiego wywodem Putin uzasadniał, dlaczego postanowił uznać tarczę antyrakietową za broń ofensywną.

To oczywiście dość daleko idąca manipulacja. Tarcza antyrakietowa jest systemem stricte obronnym, jej zadaniem jest wykrycie, a następnie zniszczenie z pomocą specjalnych pocisków przechwytujących rakiet balistycznych zagrażającym celom w Europie. Ale zdaniem Putina (oraz wielu ekspertów pracujących dla Kremla) „elementy” tych pocisków mogą dosięgnąć terytorium Rosji. Rzecz w tym, że w pociskach antyrakietowych SM-3 stosowanych w ramach morskiego systemu Aegis (a bazy w Deveselu i Redzikowie są tego systemu swoistą, lądową, modyfikacją) nie ma nawet konwencjonalnych głowic - to pociski kinetyczne niszczące cel samą energią uderzenia.

System tarczy antyrakietowej nie zagraża więc Rosji w żaden bezpośredni sposób. W przyszłości może jednak znacząco obniżyć skalę oddziaływania rosyjskiego potencjału nuklearnego - i oczywiście to jest kwestia z punktu widzenia Kremla najważniejsza.

W wystąpieniu prezydenta Rosji w dniu wmurowania kamienia węgielnego od razu pojawiła się więc groźba - tak jakby Putin chciał przywrócić do życia zimnowojenną zasadę wzajemności. - Ludzie, którzy podejmują decyzje, powinni wiedzieć, że tylko do tej pory żyli spokojnie, dostatnio i bezpiecznie. Teraz, po rozmieszczeniu elementów tarczy przeciwrakietowej, my będziemy zmuszeni pomyśleć o tym, żeby usunąć pojawiające się zagrożenia dla Federacji Rosyjskiej - mówił rosyjski prezydent.


Putin nie rezygnuje z mocarstwowej polityki.

Ton, w jakim rosyjski prezydent mówi o budowie elementów tarczy antyrakietowej na terenie Polski, nie zmienia się od lat. Tarcza jest przez kremlowską propagandę przedstawiana jako bezpośrednie zagrożenie dla Rosji i jako element chytrego planu Zachodu, by przesuwać granice NATO jak najdalej na wschód. Ten sposób postrzegania tarczy i mówienia o niej jest zaś dla Kremla doskonałym punktem wyjścia do uzasadniania działań i zbrojeń, które trudno postrzegać jako defensywne.

Jesienią zeszłego roku Putin ogłosił, że w Rosji trwają prace nad systemem rakietowym zdolnym do „spenetrowania tarczy” - co oczywiście może być przynajmniej częściowym blefem. Wcześniej jednak zintensyfikował prace nad rozwojem zdolnych do przenoszenia głowic nuklearnych pocisków Iskander. Ich nowe wcielenie ma być de facto pociskiem średniego zasięgu - od 500 do 3000 kilometrów, co jest jawnym złamaniem traktatu o nierozprzestrzenianiu takiej broni z 1987 r.

Choć więc Władimir Putin oskarża NATO i Polskę o kreowanie „nowego wyścigu zbrojeń” i odżegnuje się od uczestniczenia w nim, fakty mówią zupełnie co innego. Za zimnowojenną retoryką idzie na Kremlu zimnowojenna praktyka - zarówno polityczna, jak i militarna. I tego nie należy lekceważyć.

Witold Głowacki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.