O punktach karnych w sieci, szkoleniach i rekordzistach mówi Michał Freino
Punkty karne to chyba jedyna dotkliwa sankcja dla polskich kierowców - mówi Michał Freino, szef WORD Białystok
Na stronie obywatel.gov.pl kierowcy mogą już bez wychodzenia z domu sprawdzić, ile mają na swoim koncie punktów karnych. Podoba się Panu takie rozwiązanie?
Michał Freino, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Białymstoku: Na pewno jest to ułatwienie dla kierowców. Do tej pory, jeśli ktoś nie wiedział ile tych punktów karnych ma, musiał wybrać się osobiście do komisariatu policji i wnieść opłatę w wysokości 17 zł. A więc było to utrudnienie. Dziś punkty karne możemy sprawdzić bez wychodzenia z domu. Jest to informacja dostępna z poziomu zwykłego smartfona. Natomiast jest tu wymóg, że najpierw trzeba założyć sobie profil zaufany. Można to zrobić na dwa sposoby - albo w urzędzie, albo za pomocą internetowego konta bankowego.
To z pewnością jest ułatwienie, tylko czy zasługują na nie kierowcy, którzy notorycznie łamią przepisy? Teraz przez internet będą przeliczać, na co mogą sobie jeszcze pozwolić.
To już jest decyzja kierowcy, czy chce świadomie łamać przepisy ruchu drogowego. On wie, czym ryzykuje. Natomiast wielu kierujących nie jest świadomych, ile posiada punktów karnych. Jeżeli jest ich już kilkanaście i zbliża się limit - 24 - to wtedy taka osoba może wziąć udział w szkoleniu zmniejszającym liczbę punktów karnych. Do czerwca 2018 roku każdy WORD organizuje takie kursy. Na szkoleniu można anulować sześć punktów karnych. Jest to sześć godzin lekcyjnych, w tym trzy z psychologiem i trzy z policjantem ruchu drogowego. Szkolenie kosztuje 350 zł. Można wziąć w nim udział nie częściej niż raz na pół roku.
Kierowcy chętnie korzystają z takich szkoleń?
Takie kursy odbywają się u nas kilka razy w miesiącu. Na szkoleniu pojawia się średnio kilkanaście osób. Przez ostatnie pięć lat - od 2012 roku - takie szkolenie przeszło u nas ponad 2600 kierowców.
To dużo jeśli uświadomimy sobie, że chodzi o kierowców, którzy łamią przepisy.
Ale jest to szkolenie, które na pewno wywiera jakiś efekt na jego uczestnikach, choć oczywiście nie na wszystkich. Są klienci, którzy przychodzą po to, by posiedzieć sześć godzin i odebrać zaświadczenie. Natomiast rozmawiałem też z takimi uczestnikami szkoleń, którzy nie czuli się komfortowo, że muszą w takich kursach uczestniczyć. Wyciągnęli z tego wnioski. I już do nas nie wracają.
A są kierowcy, którzy wracają na kursy?
Rekordzista siedem razy brał udział w takim szkoleniu. Jest też sporo osób, które przychodzą dwu-, trzykrotnie.
Przychodzą też tacy, którzy muszą ponownie ubiegać się o prawo jazdy?
Oczywiście. Każdy kierowca, który w ciągu roku przekroczył 24 punkty karne, jest kierowany na kontrolne sprawdzenie kwalifikacji. Taka osoba musi zdać egzamin praktyczny i teoretyczny na prawo jazdy. I często ma kłopoty, bo na egzaminie gubią ją złe nawyki. A ten trzeba zdać, by odzyskać prawo jazdy.
Czy punkty karne to dobra kara dla piratów drogowych?
Jest to chyba jedyna dotkliwa sankcja. Bo mandat karny w wysokości 500 złotych na pewno nie zaboli tak jak 10 punktów. Kary finansowe są u nas bardzo niskie, stawki od dawna nie były zmieniane. Dla porównania w krajach skandynawskich i Europy Zachodniej mandaty są proporcjonalne do zarobków. To zaboli każdego. I kierowcę, który jeździ autem za pół miliona i zarabia 100 tys. miesięcznie i tego, który zarabia najniższą krajową.