O pięknym Odkryciu Roku, czyli o polskiej szkole oszczepu, która rodziła się w Białymstoku
Przełom roku jest zawsze czasem sportowych podsumowań ostatnich 12 miesięcy. W naszym kraju taki najważniejszy bilans sporządza „Przegląd Sportowy”, a właściwie jego czytelnicy.
Chodzi oczywiście o tradycyjny plebiscyt. Ten za 2016 rok był dla nas bardzo miły. Wprawdzie młociarz białostockiego Podlasia Wojciech Nowicki uplasował się poza wyróżnioną dziesiątką (zajął 15. miejsce), ale jedną z laureatek została oszczepniczka suwalskiej Hańczy Maria Andrej-czyk. 20-latkę z podsejneń-skich Kukli uhonorowano tytułem „Odkrycia Roku”.
Dla Marysi, mistrzyni Europy juniorek z 2015 roku, szczególnie udany był start w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. W eliminacjach wynikiem 67,11 m ustanowiła rekord Polski, w finale zajęła 4. miejsce, przegrywając brąz o zaledwie 2 centymetry. Tą lokatą przypomniała o dawnych mistrzach oszczepu, ludziach także z naszych stron.
Rok 1968, Igrzyska Olimpijskie w Meksyku. Oszczep wyrzucony przez Władysława Nikiciuka ląduje na 85 m i 70 cm. Reprezentant Polski, brązowy i srebrny medalista mistrzostw Europy, zajmuje... 4. miejsce. Nikiciuk jest absolwentem I LO w Białymstoku, karierę rozpoczynał w Spójni, a następnie Jagiel-lonii. To startując w białostockich barwach, w 1959 roku ustanowił rekord świata juniorów (79,12 m).
Starszym kolegą Nikiciuka był Zbigniew Radziwonowicz. Absolwent białostockiego Liceum Administracyjno-Gospodarczego był zawodnikiem miejscowego Ogniwa. Też startował w igrzyskach olimpijskich. W 1960 roku w Rzymie wywalczył 7. pozycję.
Nikiciuk i Radziwonowicz należeli do podopiecznych trenera Zygmunta Szelesta (1911-90). Ten były nauczyciel Liceum i Technikum Mechanicznego w Białymstoku stworzył słynną na cały świat polską szkołę oszczepu. Dla oszczepników był tym, kim „Papa” Feliks Stamm dla bokserów, Janos Kevey dla szermierzy, czy Kazimierz Górski dla piłkarzy. Opowiadała mi o nim, także olimpijka, Lucyna Krawcewicz: „Na treningach Szelesta nie można było się nudzić. Wymyślał moc różnorodnych ćwiczeń. A dla nas był prawdziwym ojcem. Pamiętam moją ucieczkę z obozu w Zakopanem. Trener nie wiedział, że jednocześnie gram w piłkę ręczną w I-ligowym zespole ze Szczecina. Mając więc wolny weekend „urwałam” się ze zgrupowania, zagrałam mecz i zameldowałam w poniedziałek w Zakopanem na porannej zbiórce. A Szelest przyszedł z „Przeglądem Sportowym”, w którym wymieniono moje nazwisko w sprawozdaniu. Wezwał mnie na rozmowę i powiedział, żebym wybierała: albo piłka ręczna, albo oszczep, bo pogodzić się tego nie da, gdyż w tych dyscyplinach pracują różne mięśnie. Wyjechałam z obozu. Przemyślałam i wróciłam do Szelesta”.
W Meksyku Lucyna Krawcewicz zajęła 12. miejsce w rzucie oszczepem.
Wspominając mistrzów polskiej szkoły oszczepu, życzę Marysi Andrejczyk jeszcze lepszego roku poolimpijskiego!