W młodym wieku wyjechał z Lubska. O swoim pierwszym klubie mówi w samych superlatywach. Mateusz Bondarenko gra w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Strzelił gola słynnemu Realowi Madryt!
Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z piłką?
Dosyć wcześnie. Od małego zamiast bajek, oglądałem ze starszym bratem Michałem mecze w telewizji. Od rana do wieczora z kolegami i kuzynami grałem w piłkę na osiedlowym boisku. Pamiętam, że często potrafiliśmy grać nią w domu, co najczęściej kończyło się krzykiem mamy oraz stłuczonymi przedmiotami. Na czwarte urodziny dostałem od babci pierwszą futbolówkę. Byłem tak podniecony, że tego samego dnia ją przebiłem.
Starszy brat zaprowadził Cię na pierwszy trening?
- Gdy skończyłem cztery lata, rodzice zaprowadzili go na trening. Przy okazji zabrali także mnie. Naśladowałem brata i zawsze starałem się mu dorównać. Od początku trenowałem ze starszymi kolegami. Pierwszy trening bardzo dobrze pamiętam. Chciałem pokazać się z dobrej strony. Nie było łatwo, ale z dnia na dzień prezentowałem się coraz lepiej. Prawie zawsze byłem najmłodszy. Nie bez przyczyny miałem ksywkę ,,Matuś’’, która do dziś przetrwała w Budowlanych Lubsko.
Gracie na tych samych pozycjach. Rywalizowaliście ze sobą?
Rozegraliśmy razem setki meczów w młodzieżowych drużynach. Rywalizacji chyba nie było, choć pamiętam, że czasami potrafiłem specjalnie go sfaulować, widząc kiedy mnie mijał. Nasi koledzy często mówili, że na boisku rozumiemy się bez słów.
Kiedy postanowiłeś, że chcesz postawić na piłkę?
- Jak każdy trenujący chłopak miałem marzenia sportowe. Dopiero w Legii przekonałem się, jak naprawdę wygląda profesjonalna gra. Dostałem szansę, na którą bardzo ciężko pracowałem w Lubsku i postanowiłem z niej skorzystać. Jednak zdaję sobie sprawę, że kariera piłkarska, tak jak szybko się zaczęła, to jeszcze szybciej może się skończyć. Od małego rodzice wpajali mi, że szkoła jest równie ważna jak piłka. Stawiam na nią, ale nie odpuszczam nauki - mówi szczerze 21-latek.
W Lubsku miałeś dobre warunki do rozwoju?
- Muszę powiedzieć, że na nic nie mogłem narzekać. Moim pierwszym trenerem był Janusz Dudojć. Czasami brakowało sprzętu i miejsca w ciasnej sali, lecz w tym wieku same uczęszczanie na treningi było wspaniałym uczuciem. Za sprawą trenerów i działaczy, w klubie panowała fajna atmosfera. Widziałem wiele boisk i szatni piłkarskich, więc mogę śmiało stwierdzić, że mały klub z Lubska ma obecnie warunki nie gorsze od drużyn drugo czy nawet pierwszoligowych. Cieszę się, że mogłem zaczynać swoją przygodę z piłką właśnie tam.
Dużo dały Ci występy w drużynach młodzieżowych Budowlanych?
- Na pewno tak. Przeszedłem wszystkie szczeble kończąc na juniorach młodszych. Szkoda, że nie udało mi się zadebiutować w drużynie seniorskiej – wiek na to nie pozwolił. Już jako czternastolatek miałem możliwość trenowania z pierwszym składem. Miałem okazję szkolić się u wspaniałych trenerów. U każdego z nich wiele się nauczyłem. Uczestniczyliśmy w corocznych międzynarodowych turniejach. Graliśmy tam ze światowymi potęgami takimi jak: Borussia Dortmund, Werder Brema, Schalke 04 czy Bayer Leverkusen. Zebrałem tam wiele cennych doświadczeń. Bardzo miło wspominam ten okres.
Jak udało Ci się trafić do Legii?
- Pewnego dnia koordynator LZPN powołał mnie na turniej do Danii, w którym brała udział kadra województwa. Na jednym z takich meczów zauważył mnie skaut Legii. W międzyczasie zostałem powołany do reprezentacji Polski U-15 prowadzonej przez Bartłomieja Zalewskiego. Jeszcze jako zawodnik Budowlanych Lubsko zadebiutowałem w meczu ze Szkocją. Potem sprawy potoczyły się szybko i dzisiaj jestem zawodnikiem Legii.
Jest to jakieś spełnienie marzeń, kibicowałeś wcześniej temu klubowi?
- Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że będę zawodnikiem klubu z Warszawy. Legia zawsze robiła na mnie duże wrażenie. Gdy przyjechałem na testy, zobaczyłem klub i stadion w całej okazałości, to wtedy pomyślałem, że moje marzenia chyba się spełniły. Miałem też oferty ze szkółek m.in. Lecha Poznań czy Zagłębia Lubin. Szczerze mówiąc, nie byłem wiernym fanem, ale za to mój lubski trener Leszek Banaś jest zagorzałym kibicem Wojskowychi pamiętam, że bardzo się ucieszył, kiedy dowiedział się o propozycji ze stolicy.
Początki w Warszawie były trudne?
Tak i to bardzo. Był to trudny okres, nowa szkoła, koledzy i klub. Na miejscu uświadomiłem sobie jak potężnym miastem jest Warszawa. W Lubsku miałem wszystko w zasięgu ręki. Tu dotarcie z internatu do szkoły, czy klubu zajmuje nawet 30 minut jazdy autobusem.
Jakie to uczucie strzelić bramkę Realowi Madryt?
Z racji tego, że jestem obrońcą, mam niewiele okazji by strzelić bramkę. Znakomicie czuje się w stałych fragmentach. Każda bramka bardzo mnie cieszy. Tą strzeloną Realowi na pewno będę pamiętał do końca życia. Na bramce stał Luca Zidane, syn obecnego trenera Realu, więc satysfakcja jest ogromna. Tuż po jej strzeleniu nie wiedziałem co się dzieje, koledzy oraz trenerzy mówili mi, że nawet nagle zbladłem na twarzy.
Kiedy zobaczyłeś mecz pierwszej drużyny na Santiago Bernabeu pomyślałeś sobie: Fajnie byłoby tam kiedyś zagrać?
- Stadion robi niesamowite wrażenie. Atmosfera na meczach w Madrycie czy Lizbonie jest całkiem inna niż w Polsce. Kibice mniej krzyczą, lecz klimat jest rewelacyjny. Odkąd tylko wszedłem na trybuny Santiago Bernabeu pomyślałem, że muszę zrobić wszystko, aby tu jeszcze zagrać. Zawsze mecze Ligi Mistrzów oglądałem przed telewizorem, a teraz miałem okazję na żywo obserwować takich zawodników jak : Ronaldo, Bale, Benzema i wielu innych. Uczestniczenie w takim meczu to spełnienie marzeń z dzieciństwa.
Utrzymujesz kontakt z kolegami z Lubska? Ostatnio Budowlanym wiedzie się bardzo słabo.
- Cały czas mam kontakt z kolegami zarówno ze szkoły, jak i z klubu. Jeśli chodzi o Budowlanych to drużyna jest w trudnej sytuacji. Po spadku z trzeciej ligi wielu zawodników odeszło. O dzisiejszej sile drużyny stanowią młodzi wychowankowie, co jest bardzo pozytywne i dobrze rokuje na przyszłość. Znając trenera Ściłbę i jego temperament, jestem pewien, że pomimo braków kadrowych powalczy o jak najlepsze wyniki. Utrzymanie będzie w tym sezonie sporym sukcesem.