O marcu, czyli Polak Polakowi niegołębiem. "A co z Pulaskim?"
Odebrać stopień generalski Mirosławowi Hermaszewskiemu i przyznać tytuł generalissimusa jego zięciowi Ryszardowi Czarneckiemu. Będzie to zgodne z polityką prorodzinną i historyczną PiS oraz sprawiedliwe, bo Hermaszewski był w kosmosie tylko przez chwilę, a Czarnecki jest tam cały czas.
Taką „propozycję” przesłał mi Jan, polonus z USA. Jego mejl upstrzony był tuzinem emotikonowych uśmieszków, więc to chyba żart. Zaniepokoił mnie jedynie dopisek: „A co z Pulaskim?”
- Skoro według polskiej polityki historycznej słowa „My naród!” wypowiedział w 1989 roku przed połączonymi izbami Kongresu USA niejaki Bolek i nie ma znaczenia, że jedynymi obcokrajowcami, którzy przed nim dostąpili owego zaszczytu, byli La Fayette i Churchill, to… Pulaski wydaje mi się szalenie zagrożony - wyjaśnił Jan.
Poprosił ostatnio kolegę z tej samej, co on, emigracji z lat 80. o pomoc w umyciu posągu Pułaskiego w parku, a ten wypalił: „Myć tego masona?!” Być może robił sobie tzw. jaja. Ale clue jest takie, że nie mył.
Kazimierz Pułaski doczekał się w 2009 r., równo 230 lat po swej bohaterskiej śmieci pod Savannah, honorowego obywatelstwa USA (obok La Fayette’a, Churchilla i Matki Teresy). Było to w innej epoce: podpis pod jednogłośną rezolucją obu izb Kongresu złożył Barack Obama. Nie nasz. Co gorsza - jak wynika z dyplomatycznych przecieków - rzekomo radykalnie propolski Donald Trump nie będzie się spotykać z naszymi brawurowo arcypolskimi przywódcami, dopóki nie zmienimy wszechpolskiej ustawy o IPN.
W odwecie Casimir Pulaski, genialny obrońca Okopów Świętej Trójcy i persona non grata całej ówczesnej Europy, kluczowy dowódca w wojnie o niepodległość USA i wybawiciel Waszyngtona - może się dla Polaków okazać głównie masonem. Tym bardziej, że w istocie nim był. Granica miedzy wczorajszymi jajami a dzisiejszą powagą stała się chorobliwie płynna.
Jan pamięta emigrację do USA. Stan wojenny, zakaz powrotu i… Organizacje polonijne. Zajęte głównie celebrą oraz dowodzeniem, kto jest prawdziwie arcypolski. Podział na śmierć i życie przebiegał między starą emigracją (z okolic II wojny) i nową, „ekonomiczną”. Fala Jana składała się z idealistów „Solidarności”. Ale „starzy Polacy” widzieli w nich komunistycznych agentów. Ponadto tłumaczyli, że „statut nie pozwala na załatwianie pracy, pożyczek i zielonych kart”.
Odwiedziliśmy kiedyś z Janem warszawiaka wyrzuconego z Polski w Marcu’68 („jeden docent upatrzył sobie mój etat i mieszkanie”), fanatycznego miłośnika kultury polskiej, znającego na pamięć i „Pana Tadeusza”, i „Transatlantyk” („ja na kolana padam”) , jedynego fana skoków narciarskich w promieniu 500 mil. Alex, czyli Olek, kierował wielkim centrum kulturalno-sportowym i akurat podczas naszej wizyty załatwiał robotę rosyjskiemu Żydowi, który - nie mogąc się odnaleźć w Izraelu - dotarł do USA. - Za parę lat on się urządzi i komuś innemu robotę załatwi - wyjaśnił Olek.
Wtedy wszedł jego syn (świetna polszczyzna, „Kwiaty polskie” obowiązkowo) i rzekł: - Zbieraj się, tato, idziemy myć Pułaskiego. Prawdziwi Polacy się kłócą, a gołębie srają!