O kobietach, które odważyły się wyjść [zdjęcia]
Polsce potrzebne są kobiety inteligentne mówi pisarz Andrzej Saramonowicz. - Byśmy nie musieli wybierać między prawicą, co się trzyma kruchty, a lewicą w koszulce z Che Guevarą.
Kiedy rodziłam swojego syna w 1994 roku, leżałam na sali z kobietą, która wyjątkowo źle znosiła poród. Płakała, krzyczała, wpadała w histerię, mdlała. W pewnym momencie lekarz uderzył ją w twarz i ostro rzekł: „Trzeba było się zastanowić, co z tego będzie, zanim dałaś dupy, a teraz przyj!” Wszystko to działo się za przyzwoleniem bardzo doświadczonej położnej, która zszokowanej kobiecie zaordynowała na uspokojenie: „No i widzi, nie można denerwować pana doktora”. Ta kobieta długo odchorowywała swoją traumę. I wydawało się, że prawie o niej zapomniała. Do czasu, gdy usłyszała Pawła Kukiza podsumowującego „Czarne marsze” w całej Polsce: „Trzeba było zdawać sobie sprawę, komu się dawało”.
Ta sama retoryka, ta sama pogarda, ten sam brak empatii. I choć od 1993 r., kiedy to politycy przyjęli ustawę, którą nazwali kompromisem aborcyjnym, minęły 23 lata, dopiero „Czarne marsze” pokazały, że kobiety w Polsce nabrały odwagi. Aby mówić o swoim bólu i strachu przed traktowaniem, jak rzecz. Paradoksalnie, o czym przekonują psychologowie, powiedzenie o tym, że się boimy, nie jest słabością. Jest oznaką świadomości, a przede wszystkim jedynym jak dotychczas skutecznym sposobem na to, aby zmieniło się to, czego nie akceptujemy.
I zmieniło się
Dzięki setkom tysięcy kobiet, które 1 i 3 października wyszły na ulice polskich miast, PiS spuścił z tonu. Już nie może mówić: to nie my, to Ordo Iuris złożyło obywatelski projekt ustawy o całkowitym zakazie aborcji. PiS przymuszony przez marsze wściekłych kobiet zdał sobie sprawę, że radykalne traktowanie Polek, za którymi murem stoją ich coraz bardziej świadomi mężowie, wróży w przyszłości klęskę wyborczą. Nic bowiem tak nie rozwściecza ludzi jak przymus, zwłaszcza gdy przymuszać chcą ci, którzy najpierw dużo dają (500+, wyższa płaca minimalna, nowa polityka godnościowa), a później chcą odebrać wolność decydowania w sprawach fundamentalnych. Jakby Polki były zbyt głupie, aby wiedzieć, że aborcja jest czymś niewłaściwym i jeśli już, nie dokonują jej z powodu regulacji urodzeń, lecz tylko i wyłącznie w sytuacjach granicznych, po głębokim przemyśleniu i w ciszy.
Portale społecznościowe gorzko zakpiły z tych, którzy czy to cynicznie, czy z powodu niewiedzy próbowali wciskać kobietom ciemnotę. „Arcybiskup Henryk Hoser twierdzi, że gwałtów nie ma wiele, a ciąży z gwałtów jeszcze mniej, bo stres chroni przed zapłodnieniem. Ta odważna teza nie znajduje potwierdzenia w wiedzy naukowej. Chyba że arcybiskup miał na myśli inne gatunki niż ludzi. Na przykład kury” - w ten sposób portal OKO.press nie zostawił na arcybiskupie suchej nitki, a wśród internautów wywołał lawinę kreatywności - setki prześmiewczych memów ilustrujących podobne myślenie hierarchów Kościoła.
Polki zjednoczone
Agata Passent, córka Agnieszki Osieckiej też nie jest dłużna prawicowym publicystom, którzy kpili z marszów i samych kobiet, nazywając protesty zebraniem pań przy kawie latte albo zabawą znudzonych wielkomiejskich pańć.
- Protesty pań spotkały się z reakcją dżentelmenów polskiej publicystyki. Wśród panów dominuje ton pobłażający tudzież prześmiewczy. Wiadomo. Polskiemu wąsaczowi mentalnemu guma nigdy nie pęka - zauważa Agata Passent. - Zaś w razie problemów ze wzwodem słońca, niepłodność polski samiec leczy zmówieniem paciorka przed otwarciem rozporka. I cała ta paplanina o aborcji, antykoncepcji dotyczy bogatych pań z dużych miast. Bo jak wiadomo, kobiety z małych miast i wsi o aborcji, badaniach prenatalnych i edukacji seksualnej nic nie słyszały. Zajmuje je tylko to, by mąż miał wyprasowaną koszulę do pracy.
Te słowa spotkały się z aprobatą pań z małych miast, które natychmiast podniosły larum, że od dawna w ich rodzinach mężowie pomagają w domu, a nawet ugotowali obiad w dniu, gdy one uczestniczyły w „Czarnym proteście”. Wiele kobiet arogancją publicystów-mężczyzn poczuło się obrażonych, a czarę goryczy przelał pisarz fantasy Jacek Piekara, autor ksiąg o Mordimerze i Arivaldzie, który do żywego dotknął ulubienicę telewizyjnej publiczności Dorotę Wellman oceniając sytuację następująco: „Do aborcji trzeba seksu, Wellman to nie grozi”.
Zdaniem dr Magdaleny Bergmann, socjolog z WSG w Bydgoszczy, wizja drastycznego ustawodawstwa antyaborcyjnego poruszyła Polki w dwójnasób - poczuły się zignorowane i zlekceważone jako obywatelki, a w wymiarze ludzkim zagrożone utratą prawa wyboru w obszarze o wielkim znaczeniu dla ich życia i zdrowia. - „Czarny protest” zmobilizował wiele kobiet, które wcześniej deklarowały, że nie interesują się polityką i nie odczuwają jej wpływu na swoje życie; kobiet, które najprawdopodobniej też wcześniej dystansowały się od sposobów, w jakie problemy kobiet w Polsce nagłaśniał ruch feministyczny, czyli demonstracji, transparentów, skandowania haseł - mówi. - Manifestacje pokazały, że w kraju istnieją też inne ogniska sprzeciwu wobec aktualnej sytuacji politycznej niż tylko KOD i że możliwe jest porozumienie ponad podziałami - zgromadziły zarówno zwolenników niezaostrzania obecnych przepisów, jak i środowiska domagające się ich liberalizacji. Trudno powiedzieć, czy z tej „masy krytycznej” sprzeciwu Polek wykrystalizuje się jakiś trwalszy potencjał ruchu społecznego. Jak pokazuje przykład choćby Partii Kobiet, do tej pory niezbyt się to udawało.
Michał Oleszczyk, dyrektor artystyczny festiwalu Filmowego w Gdyni, wspierał kobiety do tego stopnia, że rozpowszechniały jego opinię jako głos rozsądku mężczyzn.
- Aborcja jest złem, ale ubezwłasnowolnienie obywatela jest złem większym - przekonuje Oleszczyk. - Restrykcyjne prawo aborcyjne nie jest działalnością pro-life; jest działalnością budującą aborcyjne podziemie. Prawdziwe pro-life to budowanie takiej polityki społecznej, w której czynniki ekonomiczne nie mają wpływu na decyzję o urodzeniu dziecka, a edukacja seksualna i kultura adopcji stoi na wysokim poziomie (np. przeciwnicy adopcji przez pary jednopłciowe zapominają, że każda forma adopcji sprzyja postawie pro-life z samej definicji). Wychowujmy do życia w odpowiedzialności, a nagle okaże się, że państwo nie musi wcale być arbitrem ludzkich sumień, a kodeksy nie muszą zastępować przykazań.
Aktywistka Katarzyna Hejna, która brała udział w „Czarnym marszu” mówi: - Trzeba przyznać PiS-owi, że jak nikt potrafi obudzić ducha obywatelskiego w Polkach i Polakach. Jeden fałszywy ruch i nawet w mróz i w deszcz tłumy schodzą z kanap na ulice. A może oni tak specjalnie? Może po to jest nam potrzebny PiS?
Prof. Leszek Balcerowicz uważa za to, że PiS usiłuje sprawić wrażenie, że jego głosowanie za skierowaniem do dalszych prac skrajnie restrykcyjnego projektu ustawy o przerywaniu ciąży było przypadkiem. - Ale to nie był przypadek - twierdzi. - Wspólnym mianownikiem programu i działań PiS jest dążenie do koncentracji władzy w państwie i związany z tym silny antyliberalizm, czy-li ograniczanie podstawowych wolności - w gospodarce, mediach, wolności obywatelskich. A teraz, jak widać, przyszła pora na skrajne ograniczenie wolności osobistej kobiet w imię doktrynerstwa. Jeżeli PiS się cofnie w sprawie przerywania ciąży, to nie dlatego, że zmieni swoją naturę, ale dlatego, że jego czołówka uzna, że nie warto zadzierać ze zorganizowaną siłą polskich kobiet. A to będzie bardzo ważny wniosek - również w innych sprawach.
W końcu wygrały kobiety
Pisarka Hanna Samson na podsumowanie tego, co w ostatnich dniach wydarzyło się w Polsce w sprawie zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych, cytuje Mahatmę Gandhi: - Najpierw cię ignorują, potem śmieją się z ciebie, później z tobą walczą, a w końcu wygrywasz.
Dr Bergmann uważa, że wiele pracy wizerunkowej czeka teraz PiS, na który nie do końca trafnie skierował się gniew „Czarnego protestu”. - Kontrowersyjny projekt to inicjatywa obywatelska Ordo Iuris, choć wykazuje zgodność z poglądami wielu reprezentantów partii rządzącej - przypomina. A sam Jarosław Kaczyński, któremu poświęcono chyba najwięcej haseł na transparentach, głosował przeciwko odrzuceniu drugiego, liberalnego projektu komitetu „Ratujmy kobiety”.
Z drugiej strony na niekorzyść PiS zdecydowanie zadziałało odrzucenie tego ostatniego, mimo przedwyborczych zapowiedzi, że projekty obywatelskie będą traktowane z większą uwagą. - Minister Gowin mówi wprost, że demonstracje nauczyły PiS pokory, zaś Senat wycofuje się z pomysłu na opracowanie projektu ustawy ograniczającego aborcję ze wskazań medycznych - dodaje dr Bergmann.
Pisarz Andrzej Saramonowicz tak podsumowuje marsze: - Kiedy myślę o znaczeniu „czarnego poniedziałku”, to marzy mi się, by wyłonił się z tego pobudzenia potężny ruch społeczny, daleko większy niż sprzeciw wobec zaostrzonego prawa antyaborcyjnego, a zwłaszcza, by dzięki niemu zaistniały na polskiej scenie publicznej prawdziwe liderki, wokół których ludzie zaczną się jednoczyć także politycznie. Żebym już nie musiał drżeć, że - nie godząc się na władzę Kaczyńskiego, Ziobry i Macierewicza - wybór mam jedynie między Schetyną, Kukizem, Petru czy Kijowskim. Ale też, żeby te liderki były prawdziwe. Bo zasługujemy w Polsce na więcej niż kobiece kukły polityczne w rodzaju Ewy Kopacz czy Beaty Szydło. I żeby miały nowoczesny - na miarę wyzwań XXI wieku - program; byśmy nie musieli wybierać między prawicą, co się trzyma kruchty, a lewicą w koszulce z Che Guevarą. Polsce potrzebne są kobiety inteligentne i rozsądne. Bez nich nie będzie dobrze. Niech więc idą do polityki i rządzą. Mój głos zdobędą na pewno.