Komentarz redaktora Tomasz Malety o inicjatywach budowania pomników w naszym mieście
Oprócz boisk, ulic, siłowni w propozycjach zgłaszanych do budżetu obywatelskiego są pomniki. Przy jednej z pierwszych edycji pojawiła się idea upamiętnia białostockiego Śledzia, potem Dziadka i Babci. Z czasem propozycje nabrały bardziej konkretnych odniesień do postaci związanych z regionem. I tak na Plantach ma stanąć monument poświęcony Ince, a przy ul. Białówny młodemu Ludwikowi Zamenhofowi.
To będzie drugi obelisk twórcy języka esperanto w centrum (dwieście metrów dalej stoi popiersie). Jego finalizacja w zasadzie przekreśla ideę, która przyświecała projektantom przebudowy Rynku Kościuszki. Proponowali oni, by w jego przestrzeń wkomponować grupę postaci, wziętych z XIX wieku. Miałby to być m.in. carski stójkowy, wiejska baba z koszem czy ortodoksyjny Żyd. A wśród nich ten, któremu stolica Podlasia zawdzięcza międzynarodową sławę, czyli twórca języka esperanto. Ale jako dziecko, prowadzone przez ojca za rękę.
Szkoda, że osiem lat temu nie udało się umeblować rynku według tej wizji. Ale to nie jedyne zaniechanie. Tym największym w Białymstoku jest chyba brak pomnika Jana Klemensa Branickiego. W każdym innym mieście na zachodzie taka postać byłaby chlubą do pokazania. Trudno zrozumieć skąd taka amnezja do, w gruncie rzeczy, fundatora Wersalu Podlasia, skoro wszyscy odwołują się do jego spuścizny. Tym bardziej, że w swoim czasie był pomysł, by postawić hetmana na koniu na rondzie Lussy. Może pora to zaniechanie w końcu naprawić.